
kizzzzu28
Użytkownik-
Postów
36 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez kizzzzu28
-
Jak nad tym zapanowałeś? Ja biore tabletki na uspokojenie, ale od dzisiaj zmniejszam dawkę. Siedzię i po prostu trzęse się z nerwów chociaż o niczym nie myśle. Nie wiem jak nad tym zapanować!!
-
Powiedzialam o wszystkim lekarce. Przepisala mi Asentre. Mieszkam w Czestochowie i specjalnie jezdzilam do Gliwic, bo u Nas nie ma dobrej specjalisty. Wiem nawet skad wziely mi sie te rozne problemy z nerwami i emocjami. Czynnikow jest wiele niestety nie mam na nie wplywu. Dzisiaj obudzilam sie z dobrym humorem, swieci slonce, a ja szykuje sie na sesje (uwielbiam modeling). Moj oddech nawet czasem robi sie normalny-gleboki i spokojny. W nocy tylko snia mi sie jeszcze jakies koszmary i budze sie zdenerwowana. Mysle, ze jest szansa zebym poradzila sobie sama tylko powinnam miec przy sobie bliskim ludzi, ktorzy beda odwracac moja uwage od tej choroby, zebym o niej zapomniala i poczula sie zdrowa - zyjac intensywnie. Wiem, ze to trudne, bo dzialaja tak na mnie pojedyncze jednostki, z ktorymi widuje sie bardzo rzadko, ale mam motywacje. Chce uszczesliwic mame, bo ona tez duzo przeszla kiedy nikt nie wiedzial co mi jest i dlaczego prawie mdleje albo nie moge oddychac. Teraz jest szczesliwa kiedy widzi mnie zdrowa ( nie mowie, ze jeszcze dreczy mnie to wszystko ). Pozbede sie tego sama, bo mam jedno zycie i chce je wygrac. Niechce juz tracic z niego ani jednego dnia na to gowno, ktore tylko wykancza mi kazdy organ w moim ciele. Narazie bede walczyla sama, jezeli za jakis miesiac nie bedzie jeszcze lepiej to podejme inne kroki :)
-
Powiedzialam o wszystkim lekarce. Przepisala mi Asentre. Mieszkam w Czestochowie i specjalnie jezdzilam do Gliwic, bo u Nas nie ma dobrej specjalisty. Wiem nawet skad wziely mi sie te rozne problemy z nerwami i emocjami. Czynnikow jest wiele niestety nie mam na nie wplywu. Dzisiaj obudzilam sie z dobrym humorem, swieci slonce, a ja szykuje sie na sesje (uwielbiam modeling). Moj oddech nawet czasem robi sie normalny-gleboki i spokojny. W nocy tylko snia mi sie jeszcze jakies koszmary i budze sie zdenerwowana. Mysle, ze jest szansa zebym poradzila sobie sama tylko powinnam miec przy sobie bliskim ludzi, ktorzy beda odwracac moja uwage od tej choroby, zebym o niej zapomniala i poczula sie zdrowa - zyjac intensywnie. Wiem, ze to trudne, bo dzialaja tak na mnie pojedyncze jednostki, z ktorymi widuje sie bardzo rzadko, ale mam motywacje. Chce uszczesliwic mame, bo ona tez duzo przeszla kiedy nikt nie wiedzial co mi jest i dlaczego prawie mdleje albo nie moge oddychac. Teraz jest szczesliwa kiedy widzi mnie zdrowa ( nie mowie, ze jeszcze dreczy mnie to wszystko ). Pozbede sie tego sama, bo mam jedno zycie i chce je wygrac. Niechce juz tracic z niego ani jednego dnia na to gowno, ktore tylko wykancza mi kazdy organ w moim ciele. Narazie bede walczyla sama, jezeli za jakis miesiac nie bedzie jeszcze lepiej to podejme inne kroki :)
-
dobrze to slyszec!! w takim razie jest nadzieja, ze sie tego pozbede :))
-
dobrze to slyszec!! w takim razie jest nadzieja, ze sie tego pozbede :))
-
witam. Mam pytanie, czy udalo sie komus wyleczyc refluks zoladka i nerwice zoladkowa ? Dodam ze nigdy nie mialam problemow z zoladkiem, ten horror trwa dopiero od kilku miesiecy.
-
witam. Mam pytanie, czy udalo sie komus wyleczyc refluks zoladka i nerwice zoladkowa ? Dodam ze nigdy nie mialam problemow z zoladkiem, ten horror trwa dopiero od kilku miesiecy.
-
Dziekuje za odpowiedz. Niby poszlam do psychiatry, ale rodzice uwazaja, ze jak dostallam tabletki na uspokojenie to sprawa jest zalatwiona poniewaz ja nie mowie im, ze caly czas mam problem, ze mysle, ze umre, niepotrafie niczego przez to zaplanowa , na niczym mi nie zalezy. Lekarka kazala mi sie zapisac na psychoterapie, ale mnie samej jest zal i wstyd, ze nie potrafie poradzic sb sama. Nie chce zeby rodzice placili 100zl na wizyte, bo mnie sie poprzestawialo w glowie. Moj tata jeszcze ma ciezki charakter. Najbardziej boje sie, ze moj zoladek sie nigdy nie naprawi, ze do konra zycia bedzie mi sie wszystko cofac , dusic, bolec...
-
Dziekuje za odpowiedz. Niby poszlam do psychiatry, ale rodzice uwazaja, ze jak dostallam tabletki na uspokojenie to sprawa jest zalatwiona poniewaz ja nie mowie im, ze caly czas mam problem, ze mysle, ze umre, niepotrafie niczego przez to zaplanowa , na niczym mi nie zalezy. Lekarka kazala mi sie zapisac na psychoterapie, ale mnie samej jest zal i wstyd, ze nie potrafie poradzic sb sama. Nie chce zeby rodzice placili 100zl na wizyte, bo mnie sie poprzestawialo w glowie. Moj tata jeszcze ma ciezki charakter. Najbardziej boje sie, ze moj zoladek sie nigdy nie naprawi, ze do konra zycia bedzie mi sie wszystko cofac , dusic, bolec...
-
Witam. Mam nieskończone 17 lat. Moja historia zaczęła się w kwietniu kiedy leżałam w szpitalu, bo nagle poczułam się jakby coś spuchło mi w gardle. Badania nic nie wykazały wszystko było w porządku. Okazało się, że to globus histericus i organizm reaguje tak na stres. Od tamtej pory zaczynało mi się od zawrotów głowy, nie wiedziałam od czego one są. To uczucie puchnięcia w gardle cały czas mi towarzyszyło. Nie wiem czy to ma związek z nerwicą, ale zawsze jak byłam w galerii na zakupach czy gdzieś dłużej chodziłam po mieście to czułam ścisk w głowie i było mi słabo. W wakacje dostałam duszności, myślałam, że może nagle jestem na coś uczulona. Towarzyszyły mi jeszcze ogromne zawroty głowy i osłabienie na słońcu. Bałam się. Nie zauważyłam ile stresu kosztował mnie egz gimnazjalny i przyjmowanie do liceów. Nie dostałam się tam gdzie chciałam. Takie niespełnione marzenie.. w sumie stres zaczął się w 1 gim kiedy miałam problemy z towarzystwem i zmarła mi babcia. Wracając do wakacji. Budziłam się cała roztrzęsiona. W głowie miałam jedno przed oczami - własną śmierć. Dostałam takich napadów lękowych, że umrę, uduszę się bądź zemdleje i nikt mi nie pomoże dlatego całe wakacje nie wychodziłam z domu. Odcięłam się od znajomych, przyjaciół. Mój świat momentalnie się zawalił. Jestem atrakcyjną i zawsze byłam uśmiechniętą dziewczyną. Nigdy nie miałam problemu ze znalezieniem chłopaka. Kiedy zaczęła się 1 kl liceum(która trwa nadal) nadal nie wiedziałam co mi jest. Chodziłam do szkoły i nie byłam w stanie przejść z kl do kl ponieważ myślałam, że zemdleje. Zaczęłam bać się ludzi. Byłam dla siebie najgorsza. Moje oceny z piątkowych zeszły na 2 i 3. Ześwirowałam totalnie. Pod koniec września cały weekend było mi niedobrze i słabo, myślałam, że to jakieś zatrucie jednak w niedziele zaczęło mnie wszystko palić w przełyku, a różne węzły i jak ja to nazywam "kuleczki" puchły mi. Nie chciało mi się żyć. Cokolwiek nie zjadłam czułam jak wszystko mi się wypala, jak ledwo łapię oddech. Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że w wakacje zaczęły pękać mi naczynka na twarzy i dekoldzie. Piekło mnie w środku i na zewnątrz. Całe życie zamieniło mi się w piekło. To trwało kilka miesięcy zanim sama wpadłam na to, że mam refluks żołądka(nigdy nie miałam czegoś takiego ani problemów z żołądkiem). Tabletki na niego łykam to dziś, po których podobno powinno mi przejść. Cały czas czuje przy oddychaniu mój żołądek, dzisiaj na wfie jak brałam głębsze wdechy to tak jakby mi świszczał. Od 2 dni mam duszności, kiedy biorę głębsze wdechy czuje się jakby mój żołądek mi się rozrywał i wszystko za mostkiem. Próbowałam na siłe brać głębokie wdechy, ale dostałam przez to takich zawrotów i ścisku w głowie, że aż szumiało mi w uszach. Byłam u psychiatry. Mam tabletki na uspokojenie. Jednak cały czas jest błędne koło. Cały czas się denerwuje. Czasem myślę pozytywnie, ale wystarczy jedna duszność coś mnie zaboli i mam łzy w oczach. Widzę moim znajomych chodzących na imprezy, bawiących się, oddychających spokojnie i głęboko. Nie wiem jak mam sobie pomóc. Pomocy.. cały czas boję się, że umrę.. nie potrafię niczego zaplanować, jechać na 2 koniec miasta, bo boje się, że w drodze zacznę się dusić i nikt mi nie pomoże, albo zrobię wokół siebie jakieś widowisko, jestem beznadziejna. Uczucie dławienia w gardle, spuchniętego języka czy inne gówna to u mnie normalne.. czuje to codziennie.
-
Witam. Mam nieskończone 17 lat. Moja historia zaczęła się w kwietniu kiedy leżałam w szpitalu, bo nagle poczułam się jakby coś spuchło mi w gardle. Badania nic nie wykazały wszystko było w porządku. Okazało się, że to globus histericus i organizm reaguje tak na stres. Od tamtej pory zaczynało mi się od zawrotów głowy, nie wiedziałam od czego one są. To uczucie puchnięcia w gardle cały czas mi towarzyszyło. Nie wiem czy to ma związek z nerwicą, ale zawsze jak byłam w galerii na zakupach czy gdzieś dłużej chodziłam po mieście to czułam ścisk w głowie i było mi słabo. W wakacje dostałam duszności, myślałam, że może nagle jestem na coś uczulona. Towarzyszyły mi jeszcze ogromne zawroty głowy i osłabienie na słońcu. Bałam się. Nie zauważyłam ile stresu kosztował mnie egz gimnazjalny i przyjmowanie do liceów. Nie dostałam się tam gdzie chciałam. Takie niespełnione marzenie.. w sumie stres zaczął się w 1 gim kiedy miałam problemy z towarzystwem i zmarła mi babcia. Wracając do wakacji. Budziłam się cała roztrzęsiona. W głowie miałam jedno przed oczami - własną śmierć. Dostałam takich napadów lękowych, że umrę, uduszę się bądź zemdleje i nikt mi nie pomoże dlatego całe wakacje nie wychodziłam z domu. Odcięłam się od znajomych, przyjaciół. Mój świat momentalnie się zawalił. Jestem atrakcyjną i zawsze byłam uśmiechniętą dziewczyną. Nigdy nie miałam problemu ze znalezieniem chłopaka. Kiedy zaczęła się 1 kl liceum(która trwa nadal) nadal nie wiedziałam co mi jest. Chodziłam do szkoły i nie byłam w stanie przejść z kl do kl ponieważ myślałam, że zemdleje. Zaczęłam bać się ludzi. Byłam dla siebie najgorsza. Moje oceny z piątkowych zeszły na 2 i 3. Ześwirowałam totalnie. Pod koniec września cały weekend było mi niedobrze i słabo, myślałam, że to jakieś zatrucie jednak w niedziele zaczęło mnie wszystko palić w przełyku, a różne węzły i jak ja to nazywam "kuleczki" puchły mi. Nie chciało mi się żyć. Cokolwiek nie zjadłam czułam jak wszystko mi się wypala, jak ledwo łapię oddech. Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że w wakacje zaczęły pękać mi naczynka na twarzy i dekoldzie. Piekło mnie w środku i na zewnątrz. Całe życie zamieniło mi się w piekło. To trwało kilka miesięcy zanim sama wpadłam na to, że mam refluks żołądka(nigdy nie miałam czegoś takiego ani problemów z żołądkiem). Tabletki na niego łykam to dziś, po których podobno powinno mi przejść. Cały czas czuje przy oddychaniu mój żołądek, dzisiaj na wfie jak brałam głębsze wdechy to tak jakby mi świszczał. Od 2 dni mam duszności, kiedy biorę głębsze wdechy czuje się jakby mój żołądek mi się rozrywał i wszystko za mostkiem. Próbowałam na siłe brać głębokie wdechy, ale dostałam przez to takich zawrotów i ścisku w głowie, że aż szumiało mi w uszach. Byłam u psychiatry. Mam tabletki na uspokojenie. Jednak cały czas jest błędne koło. Cały czas się denerwuje. Czasem myślę pozytywnie, ale wystarczy jedna duszność coś mnie zaboli i mam łzy w oczach. Widzę moim znajomych chodzących na imprezy, bawiących się, oddychających spokojnie i głęboko. Nie wiem jak mam sobie pomóc. Pomocy.. cały czas boję się, że umrę.. nie potrafię niczego zaplanować, jechać na 2 koniec miasta, bo boje się, że w drodze zacznę się dusić i nikt mi nie pomoże, albo zrobię wokół siebie jakieś widowisko, jestem beznadziejna. Uczucie dławienia w gardle, spuchniętego języka czy inne gówna to u mnie normalne.. czuje to codziennie.