Skocz do zawartości
Nerwica.com

madalenka_94

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez madalenka_94

  1. Od samego czytania o tych odgłosach dostaję gęsiej skórki!
  2. Witam. Na słowo "mizofonia" natknęłam się parę dni temu. W końcu znalazłam nazwę na to, co nie daje mi żyć odkąd pamiętam. Cieszę się, że nie jestem sama, że to jest coś, co inni ludzie też przeżywają. Od przynajmniej kilku lat (teraz mam 19) nie potrafię znieść wielu dźwięków. Są to między innymi: mlaskanie, siorbanie, przełykanie, mówienie z pełnymi ustami (i te paskudne odgłosy przeżucającego się w ustach jedzenia, brr, na samą myśl mam dreszcze...), charakterystyczne cmokanie (np. mojego dziadka; on nie robi tego tylko podczas jedzenia, chyba mu to już weszło w nawyk po prostu), głośne ziewanie (zwłaszcza mojego taty, normalnie ziewając wydaje z siebie odgłos Tarzana! ), psikanie moich szczurów (chyba są na coś uczulone i psikają dosyć często), głośne oddychanie i wypuszczanie powietrza ze świstem, pisanie na klawiaturze (może nie zawsze, ale moja koleżanka ze studiów wali w te klawisze, a w przerwach między wyrazami, pociera palce jednej ręki o siebie i gdy tylko widzę, że ma laptopa na wykładzie, dostaję szału), wzdychanie tejże koleżanki przy wydechu... To i tak nie wszystko, ilość denerwujących mnie dźwięków rośnie... Dziś akurat byłam u chłopaka, jadł przy mnie obiad Najpierw wyszłam pod pretekstem pełnego pęcherza, ale źle obliczyłam czas i gdy wróciłam, wciąż jadł. Usiadłam koło niego, bo co miałam zrobić, nie mogłam wytrzymać i zatkałam mu usta, potem niby zachciało mi się pić i wyszłam, żeby tego nie słuchać. Później byłam u przyjaciółki, piłyśmy kawę i jadłyśmy ciastka. Nie mogłam znieść odgłosów, które z siebie wydawała... Spytała, czy chcę jeszcze herbatę i chociaż miałam ochotę, powiedziałam, że dziękuję, bo wiem, że gdyby zrobiła mi, to sobie też. W końcu i tak powiedziała, że sobie robi, więc już poprosiłam... I dosypała kolejną porcję ciastek A potem i ona jadła przy mnie obiad. Tortura. Myślałam, że tylko ja mam takie "schizy". Ale myślę, że tu znajdę zrozumienie Bo nikt mnie nigdy nie rozumiał, rodzice krzyczeli na mnie, że wymyślam sobie itp... Staję się przy nich jakaś niemiła, wiem to i oni mi to wypominają, ale nie potrafię tego opanować. Dlatego większość czasu, kiedy jestem w domu, spędzam w moim pokoju, bo nie chcę z nimi przebywać. Kiedy powiedziałam mamie o moim odkryciu, o mizofonii, wiadomo, oczywiście ubzdurałam to sobie. Mój chłopak mnie wyśmiał na początku Czuję się odrzucona i niezrozumiana. Ale moi bliscy nie wiedzą, że kiedy tylko zdenerwuje mnie jakiś dźwięk, to wszystko się we mnie gotuje, mam ochotę zabić... A gdy jestem sama lub kiedy nikt nie widzi, zaczynam płakać jak bóbr lub rzucać się po łóżku.
  3. Witam. Na słowo "mizofonia" natknęłam się parę dni temu. W końcu znalazłam nazwę na to, co nie daje mi żyć odkąd pamiętam. Cieszę się, że nie jestem sama, że to jest coś, co inni ludzie też przeżywają. Od przynajmniej kilku lat (teraz mam 19) nie potrafię znieść wielu dźwięków. Są to między innymi: mlaskanie, siorbanie, przełykanie, mówienie z pełnymi ustami (i te paskudne odgłosy przeżucającego się w ustach jedzenia, brr, na samą myśl mam dreszcze...), charakterystyczne cmokanie (np. mojego dziadka; on nie robi tego tylko podczas jedzenia, chyba mu to już weszło w nawyk po prostu), głośne ziewanie (zwłaszcza mojego taty, normalnie ziewając wydaje z siebie odgłos Tarzana! ), psikanie moich szczurów (chyba są na coś uczulone i psikają dosyć często), głośne oddychanie i wypuszczanie powietrza ze świstem, pisanie na klawiaturze (może nie zawsze, ale moja koleżanka ze studiów wali w te klawisze, a w przerwach między wyrazami, pociera palce jednej ręki o siebie i gdy tylko widzę, że ma laptopa na wykładzie, dostaję szału), wzdychanie tejże koleżanki przy wydechu... To i tak nie wszystko, ilość denerwujących mnie dźwięków rośnie... Dziś akurat byłam u chłopaka, jadł przy mnie obiad Najpierw wyszłam pod pretekstem pełnego pęcherza, ale źle obliczyłam czas i gdy wróciłam, wciąż jadł. Usiadłam koło niego, bo co miałam zrobić, nie mogłam wytrzymać i zatkałam mu usta, potem niby zachciało mi się pić i wyszłam, żeby tego nie słuchać. Później byłam u przyjaciółki, piłyśmy kawę i jadłyśmy ciastka. Nie mogłam znieść odgłosów, które z siebie wydawała... Spytała, czy chcę jeszcze herbatę i chociaż miałam ochotę, powiedziałam, że dziękuję, bo wiem, że gdyby zrobiła mi, to sobie też. W końcu i tak powiedziała, że sobie robi, więc już poprosiłam... I dosypała kolejną porcję ciastek A potem i ona jadła przy mnie obiad. Tortura. Myślałam, że tylko ja mam takie "schizy". Ale myślę, że tu znajdę zrozumienie Bo nikt mnie nigdy nie rozumiał, rodzice krzyczeli na mnie, że wymyślam sobie itp... Staję się przy nich jakaś niemiła, wiem to i oni mi to wypominają, ale nie potrafię tego opanować. Dlatego większość czasu, kiedy jestem w domu, spędzam w moim pokoju, bo nie chcę z nimi przebywać. Kiedy powiedziałam mamie o moim odkryciu, o mizofonii, wiadomo, oczywiście ubzdurałam to sobie. Mój chłopak mnie wyśmiał na początku Czuję się odrzucona i niezrozumiana. Ale moi bliscy nie wiedzą, że kiedy tylko zdenerwuje mnie jakiś dźwięk, to wszystko się we mnie gotuje, mam ochotę zabić... A gdy jestem sama lub kiedy nikt nie widzi, zaczynam płakać jak bóbr lub rzucać się po łóżku.
×