Skocz do zawartości
Nerwica.com

mandown20

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mandown20

  1. Przed studiami czułem się bardzo dobrze. W pierwszej klasie liceum znalazłem sobie dziewczynę, z którą jestem po dzisiejszy dzień, to był chyba najważniejszy punkt tych ostatnich lat. Było normalnie, przez liceum przeszedłem bez problemów, maturę też zdałem na bardzo wysokim poziomie, co zresztą wynika z tego, że dostałem się na budownictwo na Polibudę Warszawską. Nikogo raczej nie idealizuję, powiedziałbym wręcz przeciwnie, że uważam , że ludzie większość czasu udają i nie są tym kim tak naprawdę są. Jednakże to tylko taka mała myśl, nie wnosząca nic do tematu. Te ostatnie lata udowodniły mi to, że jestem po prostu kolokwialnie mówiąc głupi. Na studiach trudnych sobie rady nie dałem, ale na tych bardzo prostych (które wcale takie nie są) również nie. Jest mi głupio przed samym sobą, przed rodziną i znajomymi, którzy raczej wszyscy coś ciekawego robią, większość studiuje. Jestem w takiej sytuacji, że po raz setny na te studia dzienne iść mi się nie opłaca, ponieważ będę seniorem wśród pierwszoroczniaków, i nie będę się czuł dobrze, będę się czuł, jakbym marnował kolejny rok, zamiast zrobić coś ze sobą. Tylko co ja mam ze sobą zrobić, nie umiem nic konkretnego, do niczego się specjalnie nie nadaję i strasznie mnie męczą od jakiegoś czasu myśli samobójcze, których nigdy w życiu nie miałem (przynajmniej nie tak że codziennie) a tutaj nagle o proszę - mózg mi podpowiada, że jedyną opcją będzie zakończenie tego wszystkiego. Studia może i nie są gwarantem pracy, zawsze można powiedzieć, że Bill Gates czy Mark Zuckerberg nie ukończyli studiów, a są miliarderami. Prawda, jednakże to są wyjątki. Większość ludzi, która ukończyła studia zarabia więcej niż ludzie bez nich. I nie mówię tutaj o studiach typu socjologia czy politologia, mam na myśli takiej bardziej konkretne. Niestety nie wiem co mam ze sobą zrobić, chętnie bym wysłuchał rad od kogoś, kto był w podobnej sytuacji i jakoś przez to przebrnął.
  2. Przed studiami czułem się bardzo dobrze. W pierwszej klasie liceum znalazłem sobie dziewczynę, z którą jestem po dzisiejszy dzień, to był chyba najważniejszy punkt tych ostatnich lat. Było normalnie, przez liceum przeszedłem bez problemów, maturę też zdałem na bardzo wysokim poziomie, co zresztą wynika z tego, że dostałem się na budownictwo na Polibudę Warszawską. Nikogo raczej nie idealizuję, powiedziałbym wręcz przeciwnie, że uważam , że ludzie większość czasu udają i nie są tym kim tak naprawdę są. Jednakże to tylko taka mała myśl, nie wnosząca nic do tematu. Te ostatnie lata udowodniły mi to, że jestem po prostu kolokwialnie mówiąc głupi. Na studiach trudnych sobie rady nie dałem, ale na tych bardzo prostych (które wcale takie nie są) również nie. Jest mi głupio przed samym sobą, przed rodziną i znajomymi, którzy raczej wszyscy coś ciekawego robią, większość studiuje. Jestem w takiej sytuacji, że po raz setny na te studia dzienne iść mi się nie opłaca, ponieważ będę seniorem wśród pierwszoroczniaków, i nie będę się czuł dobrze, będę się czuł, jakbym marnował kolejny rok, zamiast zrobić coś ze sobą. Tylko co ja mam ze sobą zrobić, nie umiem nic konkretnego, do niczego się specjalnie nie nadaję i strasznie mnie męczą od jakiegoś czasu myśli samobójcze, których nigdy w życiu nie miałem (przynajmniej nie tak że codziennie) a tutaj nagle o proszę - mózg mi podpowiada, że jedyną opcją będzie zakończenie tego wszystkiego. Studia może i nie są gwarantem pracy, zawsze można powiedzieć, że Bill Gates czy Mark Zuckerberg nie ukończyli studiów, a są miliarderami. Prawda, jednakże to są wyjątki. Większość ludzi, która ukończyła studia zarabia więcej niż ludzie bez nich. I nie mówię tutaj o studiach typu socjologia czy politologia, mam na myśli takiej bardziej konkretne. Niestety nie wiem co mam ze sobą zrobić, chętnie bym wysłuchał rad od kogoś, kto był w podobnej sytuacji i jakoś przez to przebrnął.
  3. Witam Was wszystkich, Być może nazwałem ten temat zbyt drastycznie, ale odzwierciedla on w pełni moje emocje. Otóż wydaje mi się, że przegrałem już to życie. Opowiem Wam w ogromnym skrócie. Trzy lata temu poszedłem na budownictwo na Politechnikę Warszawską, niestety nie poradziłem sobie i po pierwszym semestrze musiałem zrezygnować, ponieważ w życiu bym sobie dalej nie poradził, miałem za dużo niezaliczonych przedmiotów. Postanowiłem za rok pójśc dokładnie na ten sam kierunek, przykładać się jeszcze mocniej, myślałem, że będzie mi łatwiej, ponieważ pare przedmiotów miałem już zaliczonych i poszczególni wykładowcy mi je przepisali. Niestety pech chciał, że znów sobie nie poradziłem, przeżyłem ogromne załamanie, ale stwierdziłem, że pójdę jeszcze raz na studia, tym razem coś prostszego. Wybrałem więc zarządzanie i inżynierię produkcji na AGH. Myślicie pewnie, że jestem bogatym dzieckiem, które może sobie studiować co mu się tylko podoba. Wcale tak nie jest, za każdym razem był akademik i ogromne oszczędzanie, ponieważ sytuacja finansowa w moim domu wcale nie jest taka fajna. Niestety w tym momencie odpadłem i z tego. Byłem przekonany, że studia te będą proste, że to jest tego typu kierunek, na którym przejście do nast. roku czy semestru to czysta formalność. To był wielki skrót. Teoretycznie więc powinienem teraz być na trzecim roku studiów, być zadowolonym człowiekiem, który wie co w życiu będzie robił. Niestety jestem w czarnym punkcie, nie mam studiów, nie mam żadnych perspektyw oraz żadnego fachu w ręku. Zastanawiam się, czy samobójstwo nie byłoby dobrym rozwiązaniem tej sytuacji, nawet nie jestem w stanie tutaj opisać Wam jak beznadziejnie się czuję, w ogóle nigdy bym nie przypuszczał, że będę na tego typu forum wypisywał takie rzeczy, a jednak. Pozdrawiam Was.
  4. Witam Was wszystkich, Być może nazwałem ten temat zbyt drastycznie, ale odzwierciedla on w pełni moje emocje. Otóż wydaje mi się, że przegrałem już to życie. Opowiem Wam w ogromnym skrócie. Trzy lata temu poszedłem na budownictwo na Politechnikę Warszawską, niestety nie poradziłem sobie i po pierwszym semestrze musiałem zrezygnować, ponieważ w życiu bym sobie dalej nie poradził, miałem za dużo niezaliczonych przedmiotów. Postanowiłem za rok pójśc dokładnie na ten sam kierunek, przykładać się jeszcze mocniej, myślałem, że będzie mi łatwiej, ponieważ pare przedmiotów miałem już zaliczonych i poszczególni wykładowcy mi je przepisali. Niestety pech chciał, że znów sobie nie poradziłem, przeżyłem ogromne załamanie, ale stwierdziłem, że pójdę jeszcze raz na studia, tym razem coś prostszego. Wybrałem więc zarządzanie i inżynierię produkcji na AGH. Myślicie pewnie, że jestem bogatym dzieckiem, które może sobie studiować co mu się tylko podoba. Wcale tak nie jest, za każdym razem był akademik i ogromne oszczędzanie, ponieważ sytuacja finansowa w moim domu wcale nie jest taka fajna. Niestety w tym momencie odpadłem i z tego. Byłem przekonany, że studia te będą proste, że to jest tego typu kierunek, na którym przejście do nast. roku czy semestru to czysta formalność. To był wielki skrót. Teoretycznie więc powinienem teraz być na trzecim roku studiów, być zadowolonym człowiekiem, który wie co w życiu będzie robił. Niestety jestem w czarnym punkcie, nie mam studiów, nie mam żadnych perspektyw oraz żadnego fachu w ręku. Zastanawiam się, czy samobójstwo nie byłoby dobrym rozwiązaniem tej sytuacji, nawet nie jestem w stanie tutaj opisać Wam jak beznadziejnie się czuję, w ogóle nigdy bym nie przypuszczał, że będę na tego typu forum wypisywał takie rzeczy, a jednak. Pozdrawiam Was.
×