Skocz do zawartości
Nerwica.com

anitosz

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia anitosz

  1. Z płytami chodnikowymi, przesądowym odpukiwaniem i spluwaniem czy z czytaniem w myślach też miałam Mam też przymus ciągłego robienia czegoś z rękami, taki tik nerwowy (o czym już wspominałam w swoim wątku). Bawię się przedmiotami, stukam w różne przedmioty, a najgorzej jak dorwę się do jakiegoś materiału. Kręcę takie stożki z ubrań, a jak ktoś siedzi obok mnie to może być pewien, że będzie mieć całe zniszczone i rozciągnięte ubranie :/ Mam też różne męskie zachowania, mimo, że jestem dziewczyną. Przepuszczam dziewczyny w drzwiach, ustępuję im miejsca. W ich oczach dziwnie musi to wyglądać...
  2. Dziękuje za rady i wiarę :) Wsparcie wiele dla mnie znaczy.
  3. Dziękuje za odpowiedzi. Postaram się, nie wiem czy mi się uda.
  4. Dziękuje za odpowiedź! Rodzice nic nie wiedzą, kompletnie. Nawet chciałam coś zasygnalizować ale nic z tego. Nie potrafię. Boję się, że powiedzą, że naczytałam się o jakichś nerwicach w internecie i wymyślam, że zwyczajnie mi nie uwierzą i to zbagatelizują. A nawet jakby uwierzyli to mogą posłać mnie do pseudo specjalisty, który zacznie wciskać, że to okres dojrzewania, a przecież on na pewno wie lepiej niż ja. Pozdrawiam.
  5. Witam. Jestem Anita i zarejestrowałam się na tym forum ze względu na chęć podzielenia się z Wami moim przypadkiem. Wiem, że szukając diagnozy powinnam udać się do psychologa, jednak mam nadzieję, że ktoś będzie miał ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami dotyczącymi moich objawów... Z góry przepraszam za chaotyczność i długość mojej wypowiedzi i zapraszam do mojej psychiki... Na początku chciałabym poruszyć kwestię moich natręctw, mam zarówno obsesje dotyczące moich największych obaw np. choroby czy straty bliskiej osoby, jak i kompulsje, przez które próbuję zapobiec złym skutkom moich myśli czy czynności. Zauważyłam, że głównie moje obawy dotyczą właśnie straty, odrzucenia, potępienia, upokorzenia czy niezrozumienia. Nawet ściągnięcie okularów, wstanie z krzesła czy podniesienie jakiegoś przedmiotu jest dla mnie trudne bo zawsze przypominają mi się moje obawy. Wystarczy, że robiąc coś tylko pomyślę o czymś złym i muszę wszystko robić jeszcze raz, aż w końcu przestanę o tym myśleć. Zazwyczaj towarzyszą temu także różne zwroty np. "cofam to" lub "cofam te myśli" oczywiście odpowiednią ilość razy, patrząc we właściwe miejsce lub będą w odp. pozycji. Zazwyczaj wmawiam sobie, że coś złego stało się dlatego, że kiedyś np. źle o tym pomyślałam itp. Za każdym razem kiedy jest trochę lepiej i sobie to uświadomię - wszystko zaczyna się psuć - i również wierzę, że to przez to, że o tym myślałam... Wszystko widzę w czarnych barwach, każdy problem i jestem odporna nawet na racjonalne argumenty. Mam nieco obsesję na punkcie grzechu i moralności, wiele tematów jest dla mnie tabu, nie umiem wyrażać swoich emocji i uczuć wobec innych - po prostu nie potrafię! Przejmuję sie WSZYSTKIM... i czuję się nieatrakcyjnie i bezwartościowo, boję się zostać sama... Stresuję się ludźmi, czasem sprowadza się to wręcz do fobii. Nawet kontakt ze sprzedawczynią w sklepie skutkuje bólami żołądka. Bywa, np. w Kościele, że dostaję duszności, nasilenia stresu właśnie przez ludzi, że na mnie patrzą itp. Mam też tiki nerwowe, bawię sie materiałami, cały czas robię coś z rękami. Mam też bardzo dziwny sposób chodzenia, choć nie wiem czy jest to teraz istotne. Zdarza mi się być wśród ludzi kompletnie głupia, gadam bez sensu i bez przerwy - byle tylko gadać, śmieję się nagle bez przyczyny, bywa, że w momentach niewłaściwych. Mam za sobą różne "traumy", szczególnie po szkole podstawowej, kiedy byłam przesadnie wrażliwa. Jakiś dzieciak złośliwie dokuczał mi na wf i do dziś nienawidzę tego przedmiotu i odczuwam stres przed każdą lekcją. I właśnie w dzieciństwie pojawiły mi się pierwsze natręctwa i "magiczny" sposób myślenia. Łatwo wpadam w złość i jestem bardzo niecierpliwa, a także podejrzliwa wobec innych, boję się zaufać, szczególnie płci przeciwnej. Jeśli np. przyjaciel mnie okłamie to wolę to zignorować, bo boję się tą osobę stracić. Boję się ciemności, nie wiem czy to aż fobia, ale zdarza mi się wpadać w panikę. Samookaleczam się. Wiem, to głupota, ale tak rozładowuję swój stres. Przynosi mi to chwilową ulgę, a z drugiej strony mam blizny i boję się reakcji moich najbliższych wobec tego... Nie potrafię pozbyć się niepokoju, stresu. Staram się być jak inni - "lepsi" ode mnie. Nie umiem włączać się w rozmowę. Czuję się osamotniona, kiedy przełamię się i powiem komuś o moich problemach psychicznych to nikt nie przywiązuje do tego uwagi... Teraz takie objawy "dziwniejsze" wg. mnie. Bywały momenty kiedy wszystkie moje obawy i stresy któregoś dnia się kumulowały i wtedy działo się coś dziwnego - odrywałam się od rzeczywistości i żyłam w swoim świecie, czułam pustkę, a w zasadzie to nic nie czułam. Niby jakoś kontaktowałam, jednak czułam się dziwnie, jak za mgłą. Kiedy funkcjonuję na co dzień nie jestem sobą, albo może inaczej - nie odbieram i nie wyobrażam sobie rzeczywistości z własnej perspektywy. Mam bogatą wyobraźnię i wymyślam sobie różne osoby, w które się wcielam na cały dzień. Niektóre postacie, ich historie i życiorysy, często "edytowane", tworzyły się latami. Po prostu - zazwyczaj nie jestem sobą, zwyczajną Anitą, tylko jedną z tych postaci. Moje relacje z innymi też o tego zależą np. kiedy moje alter ego jest płci męskiej to odruchowo przepuszczam dziewczyny w drzwiach, mimo, że sama jestem dziewczyną. To u mnie całkowicie naturalne. Rozmawiam z powietrzem, przytulam się do kołdry. Prowadzenie ze sobą monologów (na głos, ale po cichu - szeptem) to rzecz oczywista. Dodam też, że kiedyś miałam przekonanie, że inni czytają mi w myślach. Czasem już nie odróżniam co jest faktycznie moją cechą we mnie, w co mam wierzyć i czy umiem kontrolować własne myśli. Proszę o wyrozumiałość. Szukam pomocy, wołam o nią, ale nie wystarczająco głośno... Może i jestem młoda, mam dopiero 15 lat, ale to na pewno nie jest zwykła burza hormonów czy dorastanie. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.
×