Skocz do zawartości
Nerwica.com

precyzja

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez precyzja

  1. Taką reakcję jestem w stanie jeszcze zrozumieć, przynajmniej precyzyjnie podajesz jej przyczynę i rzeczywiście. Moja obsesja jest raczej związana ze sprzecznymi uczuciami. chciałabym na zmianę, albo, żeby ta osoba była w moim życiu, po prostu, żebym cały czas wiedziała, co się z nią dzieje (jak psychofan trochę), albo mam ochotę po prostu ją zabić, żeby pozbyć się swojego problemu w ten sposób. -- 13 sie 2014, 22:08 -- Dziękuję Tobie i reszcie forumowiczów za odpowiedzi. Jednak sprawa o tyle się komplikuje, że tej osobie trudno zrozumieć, że po prostu "chcę, żeby była". Najpierw próbował skierować tę znajomość na damsko-męską płaszczyznę, a potem, kiedy dotarło do niego (chyba), że to nie to z mojej strony, zaczął mnie unikać, tzn nie tyle unikać co po prostu traktować byle jak. Proste - gość jest zwykłym jebaką, powinnam zerwać z nim kontakt, wydaje się, że nie zasługuje na próbę budowania przyjaźni, czy przynajmniej takiej dobrej zdrowej znajomości "człowiek-człowiek" o bliżej nie sprecyzowanym typie relacji. Postanowiłam 2 lata temu to zakończyć. Iii jest coraz gorzej. To mnie żre, truje, jak choroba. Tonie zakochanie. Wiem to na 100%, po prostu wiem. To jest jak obsesja. Jak nałóg. Mam nadzieję, że nie nakręciłam za bardzo. Zawsze opowiadam nieco zbyt chaotycznie, niestety.
  2. Daje to tutaj bo to jednak obsesja czyli jakby natrectwo. Miewacie cos takiego? Nie wiem, do czego to porownac. Nadmierne pragnienie przyjazni z okreslona osoba mimo, ze posiada sie w swoim otoczeniu wielu bliskich, nie ma sie podstaw do takiego desperackiego przywiazania. To jakby zakochanie, ale na innej plaszczyznie, zwiazane z innymi oczekiwaniami wobec obiektu obsesji. Rozumiecie, o co mi chodzi? Wiem, troche chaotycznie to ujelam, przepraszam.
  3. Wymiotowałam przez 3.5 roku. Nieraz udawało mi się zrobić to (rzucić się na żarcie i zwrócić to potem) tylko 2-3razy w tyg ale bywaly okresy, gdy rzygałam 7 razy dziennie. Wtedy byłam wyłączona z życia. Totalnie. Ale do rzeczy: pewnego dnia postanowiłam, że przestanę. Stwierdziłam: skoro jestem tak silna, że przetrwałam to piekło, to starczy mi sił, żeby po prostu z tego wyjść. I przestałam. Doslownie z dnia na dzień. Nie pomogli mi psycholodzy, pedagog, psychiatra, ksiądz, książki, terapie ani leki. Pomogła mi silna wola. No i, potem oczywiście także przyjaciele oraz chłopak. Ale przekonałam się, że można, tak po prostu, skonczyć z tym. Nie tak na maxa. Nigdy nie będę całkiem zdrowa - będę jak niepijący alkoholik. Ale to życie jest o kilka poziomów lepsze niż poprzednie.
  4. Wymiotowałam przez 3.5 roku. Nieraz udawało mi się zrobić to (rzucić się na żarcie i zwrócić to potem) tylko 2-3razy w tyg ale bywaly okresy, gdy rzygałam 7 razy dziennie. Wtedy byłam wyłączona z życia. Totalnie. Ale do rzeczy: pewnego dnia postanowiłam, że przestanę. Stwierdziłam: skoro jestem tak silna, że przetrwałam to piekło, to starczy mi sił, żeby po prostu z tego wyjść. I przestałam. Doslownie z dnia na dzień. Nie pomogli mi psycholodzy, pedagog, psychiatra, ksiądz, książki, terapie ani leki. Pomogła mi silna wola. No i, potem oczywiście także przyjaciele oraz chłopak. Ale przekonałam się, że można, tak po prostu, skonczyć z tym. Nie tak na maxa. Nigdy nie będę całkiem zdrowa - będę jak niepijący alkoholik. Ale to życie jest o kilka poziomów lepsze niż poprzednie.
  5. Ja próbowałam przeróżnych diet i nieustannie kombinowałam. Myślałam, że po anoreksji i bulimii mój metabolizm jest tak rozpierniczony, że nigdy nie schudnę tych kilku kilogramów których potrzebowałam do szcześcia. I okazało się, że recepta jest bardzo prosta: jeść wszystko (różnicować dietę na maxa) poza totalnymi świństwami, pilnować w miarę możliwości stałych pór, nie objadać się, szczególnie wieczorami i dużo się ruszać. Poza tymi czterema "zasadami" - dla każdego z nas zapewne oczywistymi nie robię niczego szczególnego. A jest mnie trochę mniej no i ciało zbite=)
  6. Ja próbowałam przeróżnych diet i nieustannie kombinowałam. Myślałam, że po anoreksji i bulimii mój metabolizm jest tak rozpierniczony, że nigdy nie schudnę tych kilku kilogramów których potrzebowałam do szcześcia. I okazało się, że recepta jest bardzo prosta: jeść wszystko (różnicować dietę na maxa) poza totalnymi świństwami, pilnować w miarę możliwości stałych pór, nie objadać się, szczególnie wieczorami i dużo się ruszać. Poza tymi czterema "zasadami" - dla każdego z nas zapewne oczywistymi nie robię niczego szczególnego. A jest mnie trochę mniej no i ciało zbite=)
×