Skocz do zawartości
Nerwica.com

kondiva

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kondiva

  1. Witajcie. Dzisiaj i ja dołączam do Waszego grona . Pewnie zrobiłabym to wcześniej, gdybym wiedziała o istnieniu tego forum... Może zacznę od swojej historii. A więc... Około sześciu lat temu, jako 21-letnia dziewczyna, urodziłam dziecko. Wszystko było pięknie, do momentu, kiedy zaczęło ciężko chorować a wsparcia ze strony drugiej połowy... brak. Moje życie zmieniło się diametralnie, jak to z matkami bywa- musiałam zmienić ukochane studia dzienne na zaoczne, rezygnacja z życia towarzyskiego, same troski, kłopoty, bezsenne noce. Pół roku później odwiedziła mnie koleżanka. Przyniosła extasy. Oprócz nas i dziecka nikogo nie było w domu. Nie wiem dlaczego wzięłam- z ciekawości, głupoty, dla odmiany? A może z tych wszystkich powodów naraz... I wtedy się zaczęło- kiedy żle się poczułam a koleżance nic nie było, zaczęłam się nakręcać. Zdałam sobie sprawę jaką jestem nieodpowiedzialną matką, głupią idiotką o mózgu w kolorze blond... Tak mi zostało do dzisiaj. Na początku nie wiedziałam co mi dolega. Co noc latałam na pogotowie z objawami "stanu przedzawałowego" (duszności, kołatanie serca, drętwienie ręki, zawroty głowy i ten straszny, paniczny lęk przed śmiercią). Strach przed wyjściem z domu- bo stracę przytomość, będę umierać a nikt mi nie pomoże. Strach przed samotnym siedzeniem w domu- bo stracę przytomność, umrę i nikt nie usłyszy płaczu mojego dziecka... Męczyłam się kilka miesięcy. Aż nadszedł taki moment, kiedy poczułam, że sama nie dam rady, zwariuję. Najpierw badania ogólne, tarczyca, badanie rytmu serca(EKG). Potem skierowanie do DOBREGO psychiatry. Leki nasenne, uspokajające. Jednak one tylko zwalały mnie z nóg, odbierały mi siły do życia- a przy maleństwie nie mogłam sobie na to pozwolić. Po jakimś czasie odstawiłam leki, czułam że jest lepiej. Ataki wciąż się pojawiały, ale nie tak silne, jakoś dawałam sobie radę. Gdy dziecko skończyło 2 lata poszłam do pracy- nie było czasu na myślenie o sobie, było coraz lepiej. Jednak przyszedł moment, kiedy poczułam sie bardzo zmęczona i... nie mogłam podnieść się z łóżka, beznadzieja, bezsens, jeden wielki ból istnienia.I ta bezsilność... Nerwica maniakalno-depresyjna. Znowu leki, terapia, składanie się do kupy... Lekarz proponował pobyt w szpitalu psychiatrycznym, ale bałam się, że już stamtąd nie wyjdę. Najgorszy czas za mną.Od pierwszego epizodu mojej choroby minęło prawie sześć lat. Teraz nie biorę leków. Dobrze sie czuję, choć napady panicznego lęku nie minęły (pojawiają sie 2-3 razy w tygodniu), stany depresyjne nawiedzają mnie 2-3 razy w roku. Czuję jednak, że nerwica tkwi we mnie, w mojej głowie. I boję się, że któregoś dnia, zupełnie niespodziewanie znowu wróci. I nie dam już sobie rady...
×