Skocz do zawartości
Nerwica.com

adam305

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia adam305

  1. anonus To co się słyszy zawsze trzeba dzielić przez 4.
  2. anonus To co się słyszy zawsze trzeba dzielić przez 4.
  3. Odniosę się do poszukiwania dziewczyny w bibliotece, autobusie, itd. Czy z tą desperacją to nie jest trochę tak, że mamy po prostu dwie perspektywy patrzenia na tę samą sytuację? Wyobraźmy sobie dwie hipotetyczne osoby: Z jednej strony mamy gościa, powiedzmy normalnego, przeciętnego. Jeżeli wystąpi taka sytuacja, że z jakiegoś powodu nie będzie miał w swoim środowisku dużo dziewczyn (np. wybierze przedmioty ścisłe jako kierunek rozwoju - nie przesadzam, stosunek dziewczyny:faceci bywa dramatycznie niski w takich klasach począwszy od gimnazjum aż do samego końca studiów), to będzie miał mocno ograniczone możliwości poznania drugiej osoby. Jeżeli nie jest też typem imprezowicza, to generalnie sytuacja może zmusić go do poszukiwania dziewczyny w różnych, dziwnych miejscach. Jeżeli on czuje się samotny, to naturalne, że nie będzie siedział na dupie i czekał na gwiazdkę z nieba. Mało tego, będzie uważał swoje, nawet te nieudane podrywy za sukcesy, za coś naprawdę męskiego, bo, jak zapewne niewiele dziewczyn wie z własnego doświadczenia, zagadywanie do obcych ludzi wymaga sporej odwagi. Teraz spójrzmy z perspektywy dziewczyny przeciętnej ogólnie, lub atrakcyjnej fizycznie, ale z trochę gorszą osobowością. Z moich obserwacji, taki zestaw cech wystarcza, żeby mieć co jakiś czas nowych adoratorów. Lepszych, gorszych, cokolwiek, ale zawsze jakiś się uśmiechnie, przysiądzie, zagada. Podrywanie obcych osób musi więc być z tej perspektywy maksymalnie desperackie, bo jest to dla laski sytuacja niesamowicie abstrakcyjna. I tutaj wydaje mi się, że jednak rację ma facet, bo: - Sam fakt, że gość zagaduje dziewczynę, która jest ładna, nie oznacza jeszcze, że ona mu odpowiada. To znaczy tylko, że przeszła przez pewien pierwszy filtr. Inaczej mówiąc: "Podobasz mi się wizualnie, ale nie wiem jaki masz charakter. Chcę Cię poznać lepiej, żeby wiedzieć czy się do czegoś nadajesz, bo równie dobrze możesz być tępą strzałą." - Desperat kojarzy mi się z osobą, która chwyci się byle czego, bo nie chce jej się pracować nad sobą. A przecież zebranie w sobie odwagi, mając świadomość, że olbrzymia większość prób statystycznie skończy się odrzuceniem, to JEST wysiłek.
  4. Odniosę się do poszukiwania dziewczyny w bibliotece, autobusie, itd. Czy z tą desperacją to nie jest trochę tak, że mamy po prostu dwie perspektywy patrzenia na tę samą sytuację? Wyobraźmy sobie dwie hipotetyczne osoby: Z jednej strony mamy gościa, powiedzmy normalnego, przeciętnego. Jeżeli wystąpi taka sytuacja, że z jakiegoś powodu nie będzie miał w swoim środowisku dużo dziewczyn (np. wybierze przedmioty ścisłe jako kierunek rozwoju - nie przesadzam, stosunek dziewczyny:faceci bywa dramatycznie niski w takich klasach począwszy od gimnazjum aż do samego końca studiów), to będzie miał mocno ograniczone możliwości poznania drugiej osoby. Jeżeli nie jest też typem imprezowicza, to generalnie sytuacja może zmusić go do poszukiwania dziewczyny w różnych, dziwnych miejscach. Jeżeli on czuje się samotny, to naturalne, że nie będzie siedział na dupie i czekał na gwiazdkę z nieba. Mało tego, będzie uważał swoje, nawet te nieudane podrywy za sukcesy, za coś naprawdę męskiego, bo, jak zapewne niewiele dziewczyn wie z własnego doświadczenia, zagadywanie do obcych ludzi wymaga sporej odwagi. Teraz spójrzmy z perspektywy dziewczyny przeciętnej ogólnie, lub atrakcyjnej fizycznie, ale z trochę gorszą osobowością. Z moich obserwacji, taki zestaw cech wystarcza, żeby mieć co jakiś czas nowych adoratorów. Lepszych, gorszych, cokolwiek, ale zawsze jakiś się uśmiechnie, przysiądzie, zagada. Podrywanie obcych osób musi więc być z tej perspektywy maksymalnie desperackie, bo jest to dla laski sytuacja niesamowicie abstrakcyjna. I tutaj wydaje mi się, że jednak rację ma facet, bo: - Sam fakt, że gość zagaduje dziewczynę, która jest ładna, nie oznacza jeszcze, że ona mu odpowiada. To znaczy tylko, że przeszła przez pewien pierwszy filtr. Inaczej mówiąc: "Podobasz mi się wizualnie, ale nie wiem jaki masz charakter. Chcę Cię poznać lepiej, żeby wiedzieć czy się do czegoś nadajesz, bo równie dobrze możesz być tępą strzałą." - Desperat kojarzy mi się z osobą, która chwyci się byle czego, bo nie chce jej się pracować nad sobą. A przecież zebranie w sobie odwagi, mając świadomość, że olbrzymia większość prób statystycznie skończy się odrzuceniem, to JEST wysiłek.
  5. Próbowałem podpytywać, Candy14, ale zawsze wychodzi na to, że jestem spoko, ale nie mam tego czegoś, nie jestem jednak w jej typie, itd., zero konkretów Chociaż nie. Raz, kiedyś jedna dziewczyna powiedziała mi wprost, że zbyt powoli się do niej zabieram. (LOL). Faktycznie tak było i 4 spotkanie = bye bye. Ale zdarzało mi się całować na pierwszym spotkaniu (choć osobiście nie lubię przechodzić do kontaktu fizycznego dopóki nie poczuję odpowiedniego klimatu) i w sumie też nic z tego nie wychodziło ostatecznie. Candy14, jak długo czekasz aż facet zacznie się do Ciebie dobierać, zanim go spławisz jako kumpla?
  6. Próbowałem podpytywać, Candy14, ale zawsze wychodzi na to, że jestem spoko, ale nie mam tego czegoś, nie jestem jednak w jej typie, itd., zero konkretów Chociaż nie. Raz, kiedyś jedna dziewczyna powiedziała mi wprost, że zbyt powoli się do niej zabieram. (LOL). Faktycznie tak było i 4 spotkanie = bye bye. Ale zdarzało mi się całować na pierwszym spotkaniu (choć osobiście nie lubię przechodzić do kontaktu fizycznego dopóki nie poczuję odpowiedniego klimatu) i w sumie też nic z tego nie wychodziło ostatecznie. Candy14, jak długo czekasz aż facet zacznie się do Ciebie dobierać, zanim go spławisz jako kumpla?
  7. Candy14 Też o tym myślałem w ten sposób, ale przecież próbowałem z przeróżnymi dziewczynami - śmiałymi i nieśmiałymi, z bananowych uczelni i z poważnych kierunków, itd. Ja rozumiem, że np. laska ze świata snobów może się nie dogadać z facetem, który lubi popijać tanie wino (taki przykład daję tylko ), albo ciągle przeklina, czy cokolwiek, no ale bez przesady - to są zazwyczaj normalne dziewczyny i ja jestem raczej normalny. zmienny O tym to nie wiem co myśleć, ale przecież są różne kobiece gusta, co nie, Candy14? Poza tym, nie jestem chudy, tylko szczupły. Komuś tam powinienem podpasować, poza tym, umawiają się. Gdybym był fizycznie zupełnie nieatrakcyjny, to pewnie by się w ogóle nie umawiały. Tak myślę. Więc wychodzi na to, że mam coś z charakterem, ale nie wiem co. Jakby było to coś bardzo rażącego, to pewnie nie chciałyby się kumplować, albo nie mówiły, że jestem fajny i na pewno kogoś sobie zaraz znajdę, co mi się czasem zdarza :) Drażni mnie, że praktycznie w każdej dziedzinie życia jestem w stanie dostać informację zwrotną - co robię źle i co powinienem poprawić, a tutaj nigdy, bo co to za informacja - "nie ma między nami tego czegoś; nic do Ciebie nie czuję poza sympatią; itd." ? W ogóle wolałbym żeby dziewczyny były bardziej szczere i mówiły co o mnie myślą. Prosto z mostu, a tak to się muszę zastanawiać i powoli kończą mi się pomysły
  8. Candy14 Też o tym myślałem w ten sposób, ale przecież próbowałem z przeróżnymi dziewczynami - śmiałymi i nieśmiałymi, z bananowych uczelni i z poważnych kierunków, itd. Ja rozumiem, że np. laska ze świata snobów może się nie dogadać z facetem, który lubi popijać tanie wino (taki przykład daję tylko ), albo ciągle przeklina, czy cokolwiek, no ale bez przesady - to są zazwyczaj normalne dziewczyny i ja jestem raczej normalny. zmienny O tym to nie wiem co myśleć, ale przecież są różne kobiece gusta, co nie, Candy14? Poza tym, nie jestem chudy, tylko szczupły. Komuś tam powinienem podpasować, poza tym, umawiają się. Gdybym był fizycznie zupełnie nieatrakcyjny, to pewnie by się w ogóle nie umawiały. Tak myślę. Więc wychodzi na to, że mam coś z charakterem, ale nie wiem co. Jakby było to coś bardzo rażącego, to pewnie nie chciałyby się kumplować, albo nie mówiły, że jestem fajny i na pewno kogoś sobie zaraz znajdę, co mi się czasem zdarza :) Drażni mnie, że praktycznie w każdej dziedzinie życia jestem w stanie dostać informację zwrotną - co robię źle i co powinienem poprawić, a tutaj nigdy, bo co to za informacja - "nie ma między nami tego czegoś; nic do Ciebie nie czuję poza sympatią; itd." ? W ogóle wolałbym żeby dziewczyny były bardziej szczere i mówiły co o mnie myślą. Prosto z mostu, a tak to się muszę zastanawiać i powoli kończą mi się pomysły
  9. Szczerze, to nie wiem po co piszę, bo nikt mi raczej złotej rady nie da, ale może mi trochę ulży jak się wygadam. Fakt jest taki, że mam problem z kobietami i niestety nie wiem na czym on polega. Wiele osób pisze: zacznij od siebie, zmień się, wyjdź do ludzi, itd. Mówili - pracuj nad sobą, a kobiety same przyjdą. Miałem kiedyś fobię społeczną, ale stoczyłem ciężką walkę i udało mi się ją pokonać. Obecnie: *nie stanowi dla mnie problemu zapoznawanie się z grupą zupełnie obcych ludzi, czy wylądowanie na imprezie w obcym mieszkaniu, gdzie znam jedną osobę, która w dodatku już nie kontaktuje, bo śpi pijana ;p *wychodzę w celach rozrywkowych ok. 3-4 razy w tygodniu (imprezy, wernisaże, koncerty, domówki) *występuję solowo na scenie, co daje mi świetną pozycję społeczną, szczególnie po dobrym występie *nie mam problemu z nadwagą, jestem dość szczupłym i wysokim gościem *mam na tyle odwagi, że zdarza mi się zaczepiać ładne dziewczyny w miejscach pozaimprezowych *bywa, że dostaję komplementy - za dłonie, uśmiech, pozytywną energię, poczucie humoru, za bycie pewnym siebie *dbam o siebie - fryzura, ciuchy, potrafię się ubrać pod kolor i tak żeby ciuchy pasowały, wiem co jest modowym faux pas, a co nie *mam sporo zainteresowań - gram na instrumencie, spełniam się artystycznie, uprawiam sporty *wbrew temu na co może ta wyliczanka wyglądać, w rzeczywistości jestem osobą raczej skromną *ludzie mają mnie za wesołego gościa, który zawsze ma milion historii i prowadzi ciekawe życie *ok, nie jestem zbyt przystojny z twarzy - lekko poniżej średniej. Cóż, jakoś nie jestem w stanie wejść w jakąkolwiek relację. Zawsze kończy się na 2-3 randce, słowach "jesteś fajny/sympatyczny, ale chyba nie pasujemy do siebie" i to jest wsjo. Na relacji fizycznej wręcz przestało mi już zależeć. Chciałbym po prostu być w związku. Czuję, że powoli staję się zgorzkniały, ponieważ widzę, że walka z samym sobą, którą musiałem stoczyć, żeby się ogarnąć, nic nie zmieniła. Widzę przyjaciela, który ma sporą nadwagę i nie grzeszy popularnością, ale on wchodzi niedługo w związek małżeński i jest szczęśliwy jak mało kto. Znam dziewczyny, które nie mają żadnych zainteresowań, jedynie studia/picie, ale są ładne i nie są samotne. Lub kumpla, który ma ładną buzię i trochę pieniędzy od rodziców, ale jak z nim rozmawiam, to wychodzi z niego totalnie przestraszony chłopak, który nie potrafi podejmować decyzji i ogólnie jest lekko przymulony, ale na facebooku ma kilkaset zdjęć - oblepiony wesołymi, pięknymi kobietami i zawsze ma jakąś jedną śliczną dziewczynę, z którą jest w związku. Po kilku latach, w których czułem - "stary, wygrywasz, pokonałeś swoje demony, rób tak dalej, a będziesz w pełni szczęśliwy", zobaczyłem na śniegu swoje własne ślady - okazało się, że przebyłem daleką drogę, ale znów jestem w tym samym miejscu. Ta świadomość przeraziła mnie i skutecznie odebrała chęci do dalszego rozwoju w tym kierunku. Obecnie jest tak, że na zmianę odrzucam (ostatnio pewna dziewczyna przez pół imprezy aktywnie próbowała mnie zaciągnąć do łóżka, ale czemu miałbym iść tam z kimś, kto mnie nie pociąga?), lub jestem odrzucany (tak jest częściej ). Zabawne, że każdy inny aspekt mojego życia układa się mniej, lub bardziej, ale się układa, a niekończąca się lista bezowocnych znajomości, samotność i niemoc dzielenia się szczęściem z ukochaną osobą, potrafi powalić mnie na podłogę.
  10. Szczerze, to nie wiem po co piszę, bo nikt mi raczej złotej rady nie da, ale może mi trochę ulży jak się wygadam. Fakt jest taki, że mam problem z kobietami i niestety nie wiem na czym on polega. Wiele osób pisze: zacznij od siebie, zmień się, wyjdź do ludzi, itd. Mówili - pracuj nad sobą, a kobiety same przyjdą. Miałem kiedyś fobię społeczną, ale stoczyłem ciężką walkę i udało mi się ją pokonać. Obecnie: *nie stanowi dla mnie problemu zapoznawanie się z grupą zupełnie obcych ludzi, czy wylądowanie na imprezie w obcym mieszkaniu, gdzie znam jedną osobę, która w dodatku już nie kontaktuje, bo śpi pijana ;p *wychodzę w celach rozrywkowych ok. 3-4 razy w tygodniu (imprezy, wernisaże, koncerty, domówki) *występuję solowo na scenie, co daje mi świetną pozycję społeczną, szczególnie po dobrym występie *nie mam problemu z nadwagą, jestem dość szczupłym i wysokim gościem *mam na tyle odwagi, że zdarza mi się zaczepiać ładne dziewczyny w miejscach pozaimprezowych *bywa, że dostaję komplementy - za dłonie, uśmiech, pozytywną energię, poczucie humoru, za bycie pewnym siebie *dbam o siebie - fryzura, ciuchy, potrafię się ubrać pod kolor i tak żeby ciuchy pasowały, wiem co jest modowym faux pas, a co nie *mam sporo zainteresowań - gram na instrumencie, spełniam się artystycznie, uprawiam sporty *wbrew temu na co może ta wyliczanka wyglądać, w rzeczywistości jestem osobą raczej skromną *ludzie mają mnie za wesołego gościa, który zawsze ma milion historii i prowadzi ciekawe życie *ok, nie jestem zbyt przystojny z twarzy - lekko poniżej średniej. Cóż, jakoś nie jestem w stanie wejść w jakąkolwiek relację. Zawsze kończy się na 2-3 randce, słowach "jesteś fajny/sympatyczny, ale chyba nie pasujemy do siebie" i to jest wsjo. Na relacji fizycznej wręcz przestało mi już zależeć. Chciałbym po prostu być w związku. Czuję, że powoli staję się zgorzkniały, ponieważ widzę, że walka z samym sobą, którą musiałem stoczyć, żeby się ogarnąć, nic nie zmieniła. Widzę przyjaciela, który ma sporą nadwagę i nie grzeszy popularnością, ale on wchodzi niedługo w związek małżeński i jest szczęśliwy jak mało kto. Znam dziewczyny, które nie mają żadnych zainteresowań, jedynie studia/picie, ale są ładne i nie są samotne. Lub kumpla, który ma ładną buzię i trochę pieniędzy od rodziców, ale jak z nim rozmawiam, to wychodzi z niego totalnie przestraszony chłopak, który nie potrafi podejmować decyzji i ogólnie jest lekko przymulony, ale na facebooku ma kilkaset zdjęć - oblepiony wesołymi, pięknymi kobietami i zawsze ma jakąś jedną śliczną dziewczynę, z którą jest w związku. Po kilku latach, w których czułem - "stary, wygrywasz, pokonałeś swoje demony, rób tak dalej, a będziesz w pełni szczęśliwy", zobaczyłem na śniegu swoje własne ślady - okazało się, że przebyłem daleką drogę, ale znów jestem w tym samym miejscu. Ta świadomość przeraziła mnie i skutecznie odebrała chęci do dalszego rozwoju w tym kierunku. Obecnie jest tak, że na zmianę odrzucam (ostatnio pewna dziewczyna przez pół imprezy aktywnie próbowała mnie zaciągnąć do łóżka, ale czemu miałbym iść tam z kimś, kto mnie nie pociąga?), lub jestem odrzucany (tak jest częściej ). Zabawne, że każdy inny aspekt mojego życia układa się mniej, lub bardziej, ale się układa, a niekończąca się lista bezowocnych znajomości, samotność i niemoc dzielenia się szczęściem z ukochaną osobą, potrafi powalić mnie na podłogę.
×