Skocz do zawartości
Nerwica.com

InezK

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez InezK

  1. Czy ktoś kojarzy tych psychiatrów z Jaworzna: Kotrys Krzysztof, Ciupek Jerzy?
  2. Czy ktoś kojarzy tych psychiatrów z Jaworzna: Kotrys Krzysztof, Ciupek Jerzy?
  3. Witam, właśnie się zarejestrowałam na forum, chociaż znam je i czytam od kilka lat, do tej pory czytanie mi jakoś pomagało, natomiast teraz potrzebuję waszej porady. Mam 20 lat i chyba całą masę problemów ze sobą. Mam problem w kontaktach z ludźmi, moje umiejętności interpersonalne są bliskie zeru, podejrzewam u siebie fobię społeczną. Impulsem który sprawił że napisałam jest utrata przeze mnie szansy na fajną pracę Bo przecież można być nieśmiałym, ale nie aż tak żeby tracić przez to pracę. Byłam na stażu w biurze rachunkowym, starałam się jak najlepiej wypełniać powierzane mi obowiązki, i w mojej ocenie było nienajgorzej, jednak największym problemem było to że nic nie mówię. Cały dzień potrafiłam się nie odezwać, czułam się z tym okropnie i moi współpracownicy chyba też nie najlepiej, chociaż nikt nie dał mi odczuć że jestem dziwakiem tak właśnie się czułam. Często się mnie pytano dlaczego nic nie mówię lub żartobliwe "czy jeszcze żyję" koleżanki prowokowały tematy do rozmowy, a ja nie potrafiłam nic z siebie wydusić, odpowiadałam krótko i zdawkowo, i rumieniąc się wracałam do obowiązków. Nie potrafię jeść przy kimś, to już jest kompletne dziwacto i cały dzień siedziałam głodna, co także wzbudzało ciekawość współpracowników, z czasem wyrobiłam sobie 'blokadę głodu' i już nie czułam się głodna. Koszmarem było dla mnie gdy zamawiano jakieś jedzenie, pizzę i musiałam coś zjeść. Często też zwracano mi uwagę, że w ogóle się nie uśmiecham, i jestem taka poważna, wiąże się to z innym podejrzeniem o czym napiszę dalej. Po zakończonym stażu popracowałam tam miesiąc na śmieciowej umowie, niby w związku z reorganizacją firmy, gdy umowa się skończyła miałam tam niby wrócić jednak telefonu się nie doczekałam jak zapewne się domyślacie. Domyślałam się że tam długo nie popracuję w końcu jak o pracodawcy świadczy smutny i ponury pracownik. Studiuję zaocznie kierunek który kompletnie mi nie odpowiada, i mam tam te same problemy z ludźmi, a wiadomo że jest łatwiej jak ma się jakieś kontakty. Podejrzewam u siebie także depresję, mam myśli samobójcze i cały czas chodzi za mna myśl że jedynym rozwiązaniem tych wszystkich problemów jest śmierć, nie mam pojęcia co mnie tutaj jeszcze trzyma. Nie wiem także kiedy to się zaczęło, ale pamiętam coraz słabiej że kiedyś taka nie byłam. Czuję się trochę jakbym się przyzwyczaiła do takiego życia co nie znaczy że jest mi z tym dobrze. Nie chce mi się zbytnio o tym rozpisywać, większość z was zna ten stan, a na narzekanie jest osobny wątek Zanim zadacie mi pytanie czy próbowałam coś zrobić żeby zmienić ten stan rzeczy, wspomnę o mojej ponad 2,5 letniej psychoterapii w nurcie psychodynamicznym. Zaczęłam ją za namową bliskiej przyjaciółki, zwierzyłam jej się ze wszystkiego, a ona załatwiła mi terapię za co jestem jej naprawdę wdzięczna. Początkowe spotkania wiadomo jak wyglądały, jednak rozkręciłam się z czasem i potrafiłam naprawdę dużo powiedzieć, chociaż te naprawdę istotne sprawy, odsuwałam i nie pozwalałam ich rozgrzebywać. Z czasem doszedł ten problem że znowu 'nie potrafiłam mówić' i z powrotem się zamykałam. Ostatnie spotkanie było we wrześniu, później zaczęły się te nieszczęsne studia i praca cały tydzień na okrągło i zwyczajnie nie miałam czasu na terapię i ją przerwałam, nie zjawiając się na wizycie, chamskie z mojej strony zniknąć bez słowa ale wtedy miałam gorszy czas ;/ Teraz to wszystko wraca ze zdwojoną siłą i zdecydowałam się na leczenie lekami i chciałabym was prosić o kontakt do dobrego psychiatry na nfz lub prywatnie. Zależy mi żeby to była wyrozumiała i empatyczna osoba, kiedyś gdy zaczęły się u mnie objawy depresji poszłam do przychodni w swoim mieście na nfz, czekałam chyba miesiąc na wizytę poszłam tam z nadzieją że w końcu coś może zmieni się na lepsze i będę normalnie żyć, ale trafiłam na takiego konowała jakiego nikomu nie życzę. Pamiętam powiedziałam mu o swoich podejrzeniach i objawach, a ten skwitował to słowami: "Pani jest młoda to żadna depresja, to można się przejść na spacer i pomoże" No tak miałam wtedy może 16 lat i taką gówniarę nie ma co traktować poważnie, byłam wk.... i zawiedziona jak 150 i obiecałam sobie że więcej nie pójdę do żadnego psychiatry. Bardzo się wtedy zraziłam, ale doszłam teraz do wniosku że potrzebuję pomocy, a wpisując w wyszukiwarkę można znaleźć masę kontaktów jednak nie wiadomo jaka ta osoba będzie, a nie chciałabym znowu trafić na kogoś takiego. Proszę o namiary na lekarzy z okolic Katowic, Sosnowca mile widziane Jaworzno chociaż wątpię że ktoś się znajdzie.
  4. Witam, właśnie się zarejestrowałam na forum, chociaż znam je i czytam od kilka lat, do tej pory czytanie mi jakoś pomagało, natomiast teraz potrzebuję waszej porady. Mam 20 lat i chyba całą masę problemów ze sobą. Mam problem w kontaktach z ludźmi, moje umiejętności interpersonalne są bliskie zeru, podejrzewam u siebie fobię społeczną. Impulsem który sprawił że napisałam jest utrata przeze mnie szansy na fajną pracę Bo przecież można być nieśmiałym, ale nie aż tak żeby tracić przez to pracę. Byłam na stażu w biurze rachunkowym, starałam się jak najlepiej wypełniać powierzane mi obowiązki, i w mojej ocenie było nienajgorzej, jednak największym problemem było to że nic nie mówię. Cały dzień potrafiłam się nie odezwać, czułam się z tym okropnie i moi współpracownicy chyba też nie najlepiej, chociaż nikt nie dał mi odczuć że jestem dziwakiem tak właśnie się czułam. Często się mnie pytano dlaczego nic nie mówię lub żartobliwe "czy jeszcze żyję" koleżanki prowokowały tematy do rozmowy, a ja nie potrafiłam nic z siebie wydusić, odpowiadałam krótko i zdawkowo, i rumieniąc się wracałam do obowiązków. Nie potrafię jeść przy kimś, to już jest kompletne dziwacto i cały dzień siedziałam głodna, co także wzbudzało ciekawość współpracowników, z czasem wyrobiłam sobie 'blokadę głodu' i już nie czułam się głodna. Koszmarem było dla mnie gdy zamawiano jakieś jedzenie, pizzę i musiałam coś zjeść. Często też zwracano mi uwagę, że w ogóle się nie uśmiecham, i jestem taka poważna, wiąże się to z innym podejrzeniem o czym napiszę dalej. Po zakończonym stażu popracowałam tam miesiąc na śmieciowej umowie, niby w związku z reorganizacją firmy, gdy umowa się skończyła miałam tam niby wrócić jednak telefonu się nie doczekałam jak zapewne się domyślacie. Domyślałam się że tam długo nie popracuję w końcu jak o pracodawcy świadczy smutny i ponury pracownik. Studiuję zaocznie kierunek który kompletnie mi nie odpowiada, i mam tam te same problemy z ludźmi, a wiadomo że jest łatwiej jak ma się jakieś kontakty. Podejrzewam u siebie także depresję, mam myśli samobójcze i cały czas chodzi za mna myśl że jedynym rozwiązaniem tych wszystkich problemów jest śmierć, nie mam pojęcia co mnie tutaj jeszcze trzyma. Nie wiem także kiedy to się zaczęło, ale pamiętam coraz słabiej że kiedyś taka nie byłam. Czuję się trochę jakbym się przyzwyczaiła do takiego życia co nie znaczy że jest mi z tym dobrze. Nie chce mi się zbytnio o tym rozpisywać, większość z was zna ten stan, a na narzekanie jest osobny wątek Zanim zadacie mi pytanie czy próbowałam coś zrobić żeby zmienić ten stan rzeczy, wspomnę o mojej ponad 2,5 letniej psychoterapii w nurcie psychodynamicznym. Zaczęłam ją za namową bliskiej przyjaciółki, zwierzyłam jej się ze wszystkiego, a ona załatwiła mi terapię za co jestem jej naprawdę wdzięczna. Początkowe spotkania wiadomo jak wyglądały, jednak rozkręciłam się z czasem i potrafiłam naprawdę dużo powiedzieć, chociaż te naprawdę istotne sprawy, odsuwałam i nie pozwalałam ich rozgrzebywać. Z czasem doszedł ten problem że znowu 'nie potrafiłam mówić' i z powrotem się zamykałam. Ostatnie spotkanie było we wrześniu, później zaczęły się te nieszczęsne studia i praca cały tydzień na okrągło i zwyczajnie nie miałam czasu na terapię i ją przerwałam, nie zjawiając się na wizycie, chamskie z mojej strony zniknąć bez słowa ale wtedy miałam gorszy czas ;/ Teraz to wszystko wraca ze zdwojoną siłą i zdecydowałam się na leczenie lekami i chciałabym was prosić o kontakt do dobrego psychiatry na nfz lub prywatnie. Zależy mi żeby to była wyrozumiała i empatyczna osoba, kiedyś gdy zaczęły się u mnie objawy depresji poszłam do przychodni w swoim mieście na nfz, czekałam chyba miesiąc na wizytę poszłam tam z nadzieją że w końcu coś może zmieni się na lepsze i będę normalnie żyć, ale trafiłam na takiego konowała jakiego nikomu nie życzę. Pamiętam powiedziałam mu o swoich podejrzeniach i objawach, a ten skwitował to słowami: "Pani jest młoda to żadna depresja, to można się przejść na spacer i pomoże" No tak miałam wtedy może 16 lat i taką gówniarę nie ma co traktować poważnie, byłam wk.... i zawiedziona jak 150 i obiecałam sobie że więcej nie pójdę do żadnego psychiatry. Bardzo się wtedy zraziłam, ale doszłam teraz do wniosku że potrzebuję pomocy, a wpisując w wyszukiwarkę można znaleźć masę kontaktów jednak nie wiadomo jaka ta osoba będzie, a nie chciałabym znowu trafić na kogoś takiego. Proszę o namiary na lekarzy z okolic Katowic, Sosnowca mile widziane Jaworzno chociaż wątpię że ktoś się znajdzie.
×