Skocz do zawartości
Nerwica.com

salvorin

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez salvorin

  1. Jest dla mnie uciążliwe, można powiedzieć, że jestem kinomaniakiem a przy najmniej byłem, bo od jakiś dwóch lat jestem zmuszony ograniczać wyjścia do kina do minimum. Poza tym boję się o moje zdrowie - mój stan nie wydaje mi się być normalny. Cieszyłbym się jakby to kogoś naprowadziło na ewentualną diagnozę co mi jest, bo póki co nie wiadomo. monk.2000, a czy Ty też tak masz, czy tylko mędrkujesz od czego to może być i co powinno pomóc?
  2. To znowu ja po dłuższej przerwie. W końcu dostałem jako dodatek do Wellbutrinu, małą dawkę leku przeciwpsychotycznego jakim jest Sulpiryd, bardzo podobny to polecanego tu Solianu. Na razie przyjmuję zaledwie 50mg. Ten lek miał w ogóle nie ogłupiać w takiej dawce, a jednak przez pierwszy tydzień trochę ogłupienie mi dokuczało, chociaż powoli malało z każdym kolejnym dniem. Siódmego dnia dostałem chyba lekkiej hipomanii, potem powoli słabło działanie przeciwdepresyjne, ale utrzymuje się na pewnym poziomie. Prawdopodobnie będę miał niedługo zwiększoną dawkę, bo tej już prawie nie czuję, to zdam kolejne relacje - może się komuś przyda. Po ponad 2 tygodniach już w ogóle nie czuję ogłupienia, aczkolwiek chyba po prostu się do niego przyzwyczaiłem, co wnioskuję po różnych codziennych sytuacjach, gdy trzeba było coś szybko skojarzyć. Moim zdaniem neuroleptyk nie byłby neuroleptykiem, gdyby nie ogłupiał choć trochę. W każdym razie takie lekkie ogłupienie bywa bardzo korzystne i chyba czegoś takiego właśnie potrzebowałem. Czuję się generalnie lepiej - mniej bujam w obłokach, bardziej skupiam się na tym co tu i teraz.
  3. Witam, Mam dość nietypowy(?) problem. Otóż od dłuższego czasu zawsze po wyjściu z kina czuję się strasznie "zamulony", za równo po seansach 3D jak i 2D. Zastanawiam się czy inne osoby z forum mają/miały podobny problem i z czym to wiążą. Kiedyś tak nie miałem, natomiast przypadłość ta wydaje mi się być skorelowana z moim innymi dolegliwościami psychicznymi, tzn. z mieszanką depresji i nerwicy. Co ciekawe odniosłem wrażenie, że to moje "zaburzenie" znikło w czasie gdy leczyłem się SSRI - dokładnie już teraz nie pamiętam kiedy i po czym. Pozdrawiam, Mariusz
  4. jatoja, przyjmujesz jednocześnie mianserynę i mirtazapinę? To pobudzenie apetytu, które opisujesz jest spowodowane działaniem antyhistaminowym, na które widocznie już się uodporniłaś, szczególnie jeśli przyjmowałaś od dłuższego czasu mirtazapinę. I dobrze, bo w zasadzie to powinien być tylko przejściowy skutek uboczny przyjmowania leku.
  5. Raczej coś podobnego, bo z tego co mi wiadomo, to border nie mija tak sam z siebie i jest raczej zaleczalny niż wyleczalny. tu jest badanie na ten temat, nie jest tak źle http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3203735/ I dlatego właśnie długoletnia psychoterapia potrafi czasem "wyleczyć" borderów;)
  6. zielona miętowa, zgadzam się, że chodzi o predyspozycje - w końcu 70% to nie 100%. Gdyby było inaczej to już dawno by dowiedziono, że podłoże jest czysto genetyczne. Nie mniej jednak większość psychologów z którymi miałem do czynienia wydaje się tego w ogóle nie uznawać. Bardziej szanuję psychiatrów bo oni zwykle dostrzegają obie przyczyny i mimo, że przepisują leki, to nie negują psychoterapii (bywają tacy co negują zupełnie ale to konowały).
  7. Jasne, jak border chodzi na terapię to szacun, ale z opisu wywnioskowałem, że akurat ten przypadek nie chodzi i nie ma takiego zamiaru a więc rokowanie ma bardzo kiepskie... BTW: Rozumiem, że na tych terapiach mówią Wam, że to wszystko wzięło się z dzieciństwa i trzeba to przepracować. Kilka lat takiego prania mózgu może i przynosi rezultaty ale czy to potwierdza słuszność założeń co do przyczyn tego zaburzenia to trudno powiedzieć. Jest też teoria o biologicznym podłożu borderline i wydaje mi się ona bardziej prawdopodobna. Np. "moja borderka" miała dziadków schizofreników. Pewien bardzo dobry psychiatra zdradził mi niedawno swoją opinię, że na zaburzenie osobowości w około 70% składają się geny i chyba coś w tym jest. Jednak czy to rozgrzesza jakoś osoby z borderline? W pewnym sensie tak, ale ogólnie uważam, że nie. Oczywiście przemawia przeze mnie w tym temacie sporo złości i frustracji, w innych sprawach jestem dużo bardziej wyrozumiały i tolerancyjny.
  8. salwas, normalnie jakbym siebie czytał (sprzed około 8 lat). Witaj w klubie dobrych ludzi zniszczonych przez borderową wariatkę. Obecnie jesteś w niej nadal zakochany, więc prawdopodobnie nie dochodzą do Ciebie żadne rady, argumenty ale na pocieszenie powiem Ci, że to, że ona Cię ostatecznie rzuciła jest najlepszą rzeczą jaką mogła dla Ciebie teraz robić. Przekonasz się o tym za jakiś czas jak będziesz w stanie trzeźwo spojrzeć na to co minęło. Teraz najważniejsze dla Ciebie, żeby zminimalizować z nią kontakt do ZERA. Wiem, że łatwo mówić, ale po pół roku powinno być już dużo lepiej a w pełni dojdziesz do siebie jak znajdziesz sobie NORMALNĄ dziewczynę (no nie do końca do siebie dojdziesz, zawsze już będziesz w pewnym stopniu zmieniony ale będzie o niebo lepiej niż teraz). Niech Ci nie będzie jej żal, powinno Ci być najbardziej żal siebie. Ona jest chora psychicznie i prawdopodobnie nigdy się nie zmieni a jeśli nawet to może za jakieś 20 lat a Ty do tego czasu wykitujesz jak będziesz robił sobie nadzieje. Mówią, że to nie choroba psychiczna a "tylko zaburzenie" ale chyba każdy kto poznał taką osobę z bliska przyzna, że zaburzenie to mało powiedziane. Jakby co polecam się na priv.
  9. naterapii, dzięki za link. Płatna terapia by wchodziła w rachubę, gdybym się nie bał, że w ten sposób wrzucę grubą kasę w błoto. Może jak znajdę dobrą pracę... Obecnie kończę studia.
  10. Tak się składa, że jestem już zapisany do kolejki na psychoterapię behawioralną. Poczekam sobie jeszcze na nią z półtora roku ale dobre i to. Tym pozytywnym akcentem chciałbym zakończyć offtop o nurtach psychoterapeutycznych:)
  11. Miałem różne kontakty z psychologami, w tym byłem na terapii grupowej i indywidualnej (psychodynamicznej) i mam dość tej sekty bo inaczej trudno mi ich nazwać. Z psychiatrami dogaduję się 100 razy lepiej. Ostatnio u psychologa byłem w zeszły piątek, stąd odczuwam wysoki poziom frustracji z tym związany i przepraszam, jeśli obraziłem tu jakiś psychologów. - a czy znasz osobiście jakąkolwiek osobę podobną do mojego powyższego opisu, której by taka terapia rzeczywiście pomogła? Bo ja poznałem kilka i nie widziałem żadnych efektów. Taka psychoterapia jest dobra moim zdaniem dla znerwicowanych kobiet, które muszą się wygadać i które żyją w swoim iluzorycznym świecie pełnym zasad "co wypada a co nie wypada, co ludzie powiedzą" oraz, które są bardzo podatne na sugestię. Ja nie spełniam żadnego z tych trzech warunków (noi nie jestem kobietą).
  12. Hm mam napisane w papierach zaburzenia lękowo-depresyjne. Ani bardzo silna depresja ani silne napady lęku, tylko takie ciągłe średnio nasilone nie wiadomo co. Mam to już od lat i zdążyłem się przyzwyczaić. Nie w tym sensie, że mi to już nie przeszkadza, tylko że zwykle nawet nie jestem świadom, że towarzyszy mi w danej chwili lęk i już prawie nie pamiętam jak to było dawniej, gdy też miałem różne problemy ale w mniejszym nasileniu. Ogólnie boję się ludzi i mam problemy w kontaktach (uważam, że jestem nieco autystyczny, choć psycholodzy z którymi miałem do czynienia twierdzili, że to za duże słowo). Bardzo mi zależy na uzyskaniu konkretnej diagnozy ale nikt mi jeszcze nie podał niczego konkretnego. Jak czytam opisy zaburzeń osobowości to zaburzenia schizotypowe pasują do mnie chyba najbardziej, ale nie mam tego w papierach (chociaż w teście MMPI była to jedna z możliwych interpretacji wyniku). Co ciekawe ostatnio jedna pani psychiatra uznała, że mogę mieć borderline ale uważam to za mało prawdopodobne. To tak ogólnie bo konkretnych problemów/objawów to mógłbym 100 wymienić. Częściowo odpowiedziałem powyżej a więc dążenie do poznania konkretnej diagnozy, także prawdopodobnej przyczyny mojego obecnego stanu i najlepszej drogi na wyleczenie moich objawów.
  13. Oczywiście jestem świadom ryzyka różnych nadinterpretacji i musiałbym mieć bardzo istotne przesłanki by móc coś takiego zarzucić moim rodzicom/krewnym/znajomych rodziców. Skoro objawy mogą być tak różne i niespecyficzne to raczej do niczego nie dojdę. A szkoda, bo jestem jakiś nienormalny i nie wiem dlaczego;) Prawdopodobnie zły trop. BTW: Piszecie jakby molestowanie seksualne dzieci było zawsze dla nich traumatycznym przeżyciem. A czy zdarza się, że z natury ufne dziecko zostaje tak zmanipulowane przez osobę dorosłą, że ciężko tego nie przeżywa a nawet czerpie przyjemność a później zapomina, jednak pozostaje jakiś ślad w psychice i wynikają z tego później problemy w życiu dorosłym?
  14. Mam pytanie. Czy jest możliwe, że było się molestowanym we wczesnym dzieciństwie ale się tego nie pamięta? I czym by się to mogło objawiać w dorosłości?
  15. I masz diagnozę borderline? Jeśli tak to napisz proszę na jakiej podstawie bo jeśli dobrze zrozumiałem to nie masz chwiejności emocjonalnej a przynajmniej nie uzewnętrzniasz jej.
  16. czerwona_malina, z ciekawości: a na jakiejś jeszcze podstawie dają Ci taką diagnozę?
  17. Szczerze mówiąc to raczej byliśmy totalnymi przeciwieństwami i każdy kto nas znał mógłby to potwierdzić. Można powiedzieć, że byliśmy ze sobą zgodnie z powiedzeniem "przeciwieństwa się przyciągają". Ona potrzebowała kogoś kto by ją uspokoił a dla mnie wrażenia jakie mi zapewniała były początkowo atrakcyjną odmianą. Nie zdawałem sobie sprawy do czego to doprowadzi. To co nas łączyło to na pewno nieco odmienne patrzenie na świat w porównaniu z rówieśnikami i zwiększona tolerancja na patologie ("normalna" osoba bardzo szybko zakończyłaby taki związek). Nawiasem mówiąc z tego co się zdążyłem zorientować to jest to dość powszechny model: szalona dziewczyna DDA/DDD/borderline poznaje bardzo spokojnego, wręcz nadmiernie nieśmiałego miłego chłopaka. Po paru miesiącach/latach chłopak zostaje doprowadzony do takiej frustracji, że dochodzi nawet do przemocy fizycznej w stosunku do dziewczyny (u mnie wcześniej i dużo częściej było w drugą stronę). Biedna dziewczyna kończy w końcu związek, zostawiając chłopaka w ciężkiej depresji i rozpacza, że "znowu natrafiła na niewłaściwego partnera i stała się ofiarą w związku". Takie życie.
  18. Ciągle rozkminiam i rozkminiam to berderline i coś mi się wydaje, że to jednak nietrafiona w moim przypadku diagnoza. Pani psychiatra zbyt się zasugerowała fragmentem z mojego zeszłorocznego badania psychologicznego: "(...) Pacjent wspomina swój pierwszy związek z czasów gimnazjalnych. Opisuje go jako burzliwy, pełen rozstań i powrotów. Za namową ówczesnej partnerki Badany dokonywał licznych samookaleczeń." - brzmi z pozoru idealnie jak opis borderline, ale: - owa burzliwość i rozstania były tylko i wyłącznie ze strony mojej ówczesnej dziewczyny-wariatki, która na 100% miała borderline i przez 9 miesięcy nieźle "zryła" mi psychikę; - samookaleczenia nie były za jej namową, tylko raczej skutkiem doprowadzenie mnie do głębokiej frustracji połączonej z depresją + ciągła styczność z osobą, która się cięła; przed tamtym związkiem nie przyszłoby mi do głowy coś takiego; przejąłem niektóre jej cechy ale to nie jest moja natura. Cóż, będę jeszcze drążył ten temat i kontynuował diagnostykę.
  19. Jak wygląda to "wchodzenie w relacje". Opisz możliwie najszerzej. Przyłączam się do prośby! W międzyczasie sam trochę szukałem i się zastanawiam, czy przypadkiem nie chodzi o to, że borderline to osobowość "z pogranicza nerwicy i schizofrenii"? To by się u mnie zgadzało. Bardzo się bałem, że rozwija mi się powoli schizofrenia (choć nie słyszę głosów) a z drugiej strony pod nerwicę też podpadam. Być może taki stan "z pogranicza" naturalnie mógłby powodować dużą chwiejność emocjonalną u podatnych osób, głównie u kobiet. To by tłumaczyło, że chwiejność emocjonalna wbrew powszechnej opinii nie jest objawem koniecznym do diagnozy. Proszę, niech ktoś kompetentny odniesie się jakoś do mojej próby zrozumienia istoty zaburzenia, które wstępnie u mnie zdiagnozowano, mimo braku chwiejności emocjonalnej. ano np tak to wygląda.. Nie opiszę tego tak dobrze jak np ksiązki Uratuj mnie czy Borderline - poradnik cośtam (GWP 2013) strona bpd-info.pl tez moze byc pomocna. Asmo jeśli jestes zainteresowany tematem na pewno znajdziesz dużo info Ja właśnie przeczytałem kilka artykułów na tamtym portalu i niczego odkrywczego się nie dowiedziałem. Szukanie odpowiedzi na konkretne pytanie na tej stronie to jak szukanie igły w stogu siania.
  20. Witam, Ostatnio pewna ponoć bardzo dobra pani psychiatra stwierdziła, że nie jest pewna na 100% ale, że jest bardzo prawdopodobne, że mam borderline. Jestem trochę w szoku bo dużo niegdyś czytałem o tym zaburzeniu, miałem dziewczynę z tym zaburzeniem (nieźle zryła mi psychikę) a także poznałem jeszcze jedną osobę z tym i wydawało mi się, że dobrze znam tę chorobę (tak, właściwie moim zdaniem to jest choroba a nie zaburzenie ale mniejsza z tym) a tu taka niespodzianka... To co mnie najbardziej dziwi w tej diagnozie to to, że raczej nie jestem chwiejny emocjonalnie a na pewno nie tak jak zdarzyło mi się to obserwować u innych. I tu pojawia się moje pytanie: co właściwie jest "istotą borderline"? Bo mi się zawsze wydawało, że chwiejność emocjonalna objawiająca się tym, że ktoś się śmieje i jest szczęśliwy, 5 minut później się na kogoś wścieka a po kolejnych 5 minutach płacze i grozi, że się zabije. Bo jeśli pominąć ową chwijność emocjonalną to resztę cech borderline każdy lekko zaburzony człowiek może sobie przypisać na zasadzie efektu horoskopowego. Oczywiście można powiedzieć, że jestem chwiejny emocjonalnie ale te emocje tłumię w sobie (jestem bardzo zamknięty w sobie, niemal autystyczny) ale w ten sposób kombinując to również prawie każdemu można przypisać borderline. Wybaczcie, nie chce mi się przeglądać 192 stron postów by znaleźć odpowiedź na moje pytanie, która być może gdzieś tam się znajduje. Przypominam, moje pytanie brzmi: co jest "istotą borderline"? Pozdrawiam, Mariusz
  21. Ojej, niefortunnie dodałem słowo "już" i się czepiasz. To nie jest mój pierwszy lek i setki razy słyszałem już ten slogan, że leki przeciwdepresyjne działają najwcześniej po 2 tygodniach. Nawiasem mówiąc nie zawsze to jest prawda - z własnego doświadczenia moklobemid i bupropion zaczynają działać już w pierwszym tygodniu. Z tego co czytałem w Waszych postach to jednak to usypianie jest dla większości osób korzystne, stąd moja wątpliwość czy ten lek został mi prawidłowo dobrany. Przypominam moje pytania: 1. Czy miał tu ktoś podobnie - dostał ten lek na lęki, mimo, że nie miał problemów ze snem i raczej narzekał już wcześniej na braki energii i jakie były efekty takiego leczenia? 2. Czy jest możliwe, że paradoksalnie wyższe dawki mianseryny działają bardziej pobudzająco w dzień?
  22. Witam, Przyjmuję mianserynę już trzeci dzień i czuję się fatalnie. Przepisano mi ją jako drugi lek do Wellbutrinu XR aby obniżyć napięcie i fobię społeczną. Rzeczywiście napięcie znikło ale jakim kosztem: lek pozbawił mnie wszystkich dotychczasowych efektów leczenia Wellbutrinem, tzn. znikła motywacja do działania a wróciła depresja. Przejrzałem już ponad połowę postów tego tematu i widzę, że większość osób bierze ten lek na bezsenność lub na depresję połączoną z bezsennością. Zastanawiam się, czy nie doszło po nieporozumienia między mną a moim psychiatrą bo, gdy zapytał się mnie jak do tej pory sypiałem to odpowiedziałem, że przez ostatnie kilka lat chodziłem późno spać a bardzo wcześnie wstawałem, ale nie sprecyzowałem, że działo się tak z konieczności - gdybym mógł sobie pozwolić to sypiałbym i 12h dziennie, co z resztą zdarzało mi się w weekendy. NIGDY ale to NIGDY nie miałem problemów z zasypianiem a raczej z budzeniem się. To co ludzie tu opisują o kłopotach z porannych wstawaniem po mianserynie to ja zawsze miałem normalnie. Dodam, że tak fatalnie działa na mnie już 7,5mg a mam przyjmować docelowo 30mg. Niby ta nadmierna senność w ciągu dnia przechodzi z czasem ale boję się, że do tego czasu zniszczę swoje życie albo, że w moim przypadku nie przejdzie (zawsze narzekałem na brak energii). 1. Czy miał tu ktoś podobnie - dostał ten lek na lęki, mimo, że nie miał problemów ze snem i raczej narzekał już wcześniej na braki energii i jakie były efekty takiego leczenia? 2. Czy jest możliwe, że paradoksalnie wyższe dawki mianseryny działają bardziej pobudzająco w dzień?
  23. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał coś podobnego... Wiele razy sobie myślałem, że fajnie by było jakby np psychiatra dał mi jakieś tabletki z cukrem twierdząc, że to jakiś super nowy lek. Niestety etyka lekarska by tego nie pochwaliła a poza tym musiałbym go o to poprosić a wtedy bym wiedział, że to ściema i nie podziałało by:) Mogę płacić i 100 zł byle żeby działało. Nie obchodzi mnie, czy bym czuł się dobrze po lekach konwencjonalnych czy homeopatycznych, czy po psychoterapii, czy po szamańskich obrzędach:) Niestety tak do końca i na dłuższą metę póki co nic na mnie nie działa. U szamana jeszcze nie byłem jakby co;)
  24. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał coś podobnego... Wiele razy sobie myślałem, że fajnie by było jakby np psychiatra dał mi jakieś tabletki z cukrem twierdząc, że to jakiś super nowy lek. Niestety etyka lekarska by tego nie pochwaliła a poza tym musiałbym go o to poprosić a wtedy bym wiedział, że to ściema i nie podziałało by:) Mogę płacić i 100 zł byle żeby działało. Nie obchodzi mnie, czy bym czuł się dobrze po lekach konwencjonalnych czy homeopatycznych, czy po psychoterapii, czy po szamańskich obrzędach:) Niestety tak do końca i na dłuższą metę póki co nic na mnie nie działa. U szamana jeszcze nie byłem jakby co;)
  25. W każdym razie przez pierwsze kilka dni stosowania Sedatif mi pomagał, ale trudno mi ocenić na 100% czy to był efekt placebo czy nie. Cudownego uzdrowienia jednak nie doznałem:) Ale nerwica to nie rak, w przypadku którego urojone poczucie zdrowienia skończyłoby się mimo wszystko pogorszeniem zdrowia i śmiercią. Jak dla mnie w przypadku nerwicy efekt placebo = zdrowienie (przynajmniej tymczasowe).
×