Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ziomal4321

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ziomal4321

  1. Ziomal4321

    KONIEC

    WojuBoju, dużo nas łączy. Mam 21 lat, a czasami czuję się jakbym był ludzkim wrakiem. W skrócie to zawsze czułem się gorszy w społeczeństwie, nie miałem 500 znajomych na NK/FB, dziewczyny czy też kasy czy coś. W dodatku dużym ciosem dla mnie była śmierć o 16lat starszego ode mnie brata. Okoliczności tego zdarzenia są mroczne i dosyć okrutne. Miałem wtedy 18 lat kiedy znalazłem zwłoki brata. Winię siebie za jego śmierć gdyż mogłem zrobić coś by żył, a nie zrobiłem nic, byłem jak tchórz. W tym okresie udało mnie się zdobyć dziewczynę, dzięki której nie myślałem ciągle o tym co się stało. Aż tu nagle z dnia na dzień ma próbę samobójcza w niespełna pół roku od śmierci mojego brata, na szczęście przeżyła. Bardzo mnie to dobiło, bardziej siebie poznaliśmy, jednak u mnie w głowie zaczęło się psuć i sam miałem próbę kilka miesięcy później. Była ze mną, jednak ja od dawna czułem, że do siebie nie pasujemy i że chce tylko seksu, a nie miłości. Niestety zdradziła mnie na Woodstocku i nieźle się wkurzyłem wtedy. Od ponad roku biorę leki, wkońcu przez próbę wylądowałem w szpitalu psychiatrycznym. Zdiagnozowano u mnie CHAD, biorę leki, raz jest lepiej, raz gorzej. Od momentu śmierci brata, a tymbardziej zdrady dziewczyny stałem się bardziej pewny siebie. Walczę z chorobą i wiem, że na pewno nie będzie następnej próby, są osoby którymi na mnie zależy. Doskonale znam ten stan gdy nic się nie chce, dni mijają itd. Postawiłem sobie cel, który chce osiągnać. Radzę udać się do psychiatry, który przepisze Tobie leki. Serio, porównując siebie z przed 2 lat, a teraz to jest OGROMNA różnica na + oczywiście.
  2. ad.1 - Jak zmieniłem miasto i rozpocząłem studia też było super, nowi ludzie i w ogóle. Od jakiegoś czasu mam spory problem z udaniem się na uczelnię (CHAD,kłopoty ze snem), nawet niektórzy piszą do mnie teksty w stylu "A Ty co? Zrezygnowales ze studiow?", lub jak już wkońcu przyszedłem to ironiczny aplauz "Wkońcu jest!". Jestem facetem wrażliwym i nie powiem tego typu zachowania mnie trochę wkurzyły, ale poradziłem sobie z tym rzucając jakiś luzacki tekst. Jednak te "niechodzenie" sprawia, że czuję się gorszy... ad.2 - Na pewno masz jakąś przyjaciółkę z miejsca zamieszkania bądź z kimkolwiek z kim utrzymujesz kontakt. Ja mam 1 prawdziwego przyjaciela. ad.3 - Chyba zaproszę Cię na kawę
  3. Witaj Jestem od Ciebie młodszy o 4 lata, ale także mam problem z budowaniem związków międzyludzkich. Zawsze czy to w podstawówce, gimnazjum, technikum i teraz na 1 roku studiów zawsze czułem się "gorszy", tak jakby na uboczu. Zawsze to ja musiałem pierwszy zagadywać do kogokolwiek i zazwyczaj nikt nastepnym razem się do mnie nie odezwał, tylko zawsze ja musiałem, tylko nie wiem dlaczego? Obecnie studiuję w innym mieście, jednak w mieście z którego pochodzę i w którym się kształciłem widuję się tylko z 1 osobą - przyjacielem, który nigdy mnie nie zawiódł. Większość się z niego śmieje za plecami, ale ja to mam gdzieś. Reszta wyjechałą i nawet "Czesc" na ulicy nie powiedzą nic. Smutne i przykre. ad.1: Dlaczego nie chesz zostać w mieście na dłużej, tylko wyjeżdzasz tak przypuszczam? ad.2: Ludzie są głupi i myślą tylko o sobie. Ten kto ma kasę, lepsze ubranie, samochód jest "kimś" i nawet nie spojrzy na tego, który ma gorszy ubiór. I osoby które wydawały się nam bliskie "przechodzą" na ich stronę, okrutnie i nic z tym nie zrobisz, wiem coś o tym. ad.3: Moje relacje z kobietami...hmm...zmieniły się od pewnego wydarzenia. Siostry mówią mi, że jestem przystojny,mam ładną buzię i podobam się dziewczynom, jednak ja miałem tylko jedną kobietę (1,5roku), z którą chciałem zbudować coś więcej. Zdradziła mnie, a bardzo wiele przeszliśmy razem. Miłości nie da się kupić, trzeba trafić na "tę" osobę. Ja wciąż czekam, może Ty także powinnaś?
  4. Ja od czasu próby i spędzonym pobycie w szpitalu biorę Ketrel na noc, Bioxetin rano i Lit rano/wieczór.
  5. Po tym co przeszedłem mam prawo mieć niechęć do kobiet i poważnie się zastanowię czy wchodzić w nowy związek. Jednak wydarzenie z moją dziewczyną mnie czegoś nauczyło, ale to tylko moje zdanie. Prawo może i masz, logika jednak podpowiada niechęć do konkretnych osób, które zrobiły coś złego, a nie do połowy naszego gatunku. Gdyby skrzywdził Cię przyjaciel, znienawidziłbyś mężczyzn? Idiotyzm, ale prawo do głupoty też ma każdy Nie no co Ty. Zdziwiłabyś się, ale w otoczeniu kobiet zachowuję się tak jak powinno, nawet z wymierającym przepuszczaniem przodem, czy też odsuwaniem krzeseł by mogła usiąść. Po prostu te wydarzenia dały mi do zrozumienia, abym uważał z kobietami.
  6. Dzięki za przeczytanie. Nie, nikt z mojej rodziny nie był ani nie jest chory na CHAD, wiem to na pewno. Przeraża mnie myśl, że będę na to chorował całe życie...a moja matka już liczyła, że choroba się kończy. Czeka ją zimny prysznic i znowu zamartwianie się. W poniedziałek mam umówioną wizytę z nowym psychiatrą, gdyż ten obecny jest tylko "dostawcą leków" - praktycznie zero rozmowy, wkurza mnie to niesamowicie. Jakiekolwiek myśli samobójcze nie wchodzą w grę bo teraz uważam to za poddanie się i porażkę. Przyjmując leki walczę w cudzysłowiu oczywiście... Po tym co przeszedłem mam prawo mieć niechęć do kobiet i poważnie się zastanowię czy wchodzić w nowy związek. Jednak wydarzenie z moją dziewczyną mnie czegoś nauczyło, ale to tylko moje zdanie.
  7. Szkoda, myślałem, że da się z tego wyjść, nic, wolę już brać leki niż myśleć o odejściu z tego świata.. Odnośnie tego co napisałaś w" http://www.nerwica.com/m-czyzna-z-syndromem-niespe-nionego-wieku-dzieciecego-t41107.html to nie chciałem Cię urazić. Jeśli przeczytasz mój post o mojej historii z kobietami stronę temu to może zrozumiesz dlaczego jestem tak negatywnie nastawiony do kobiet. Nie wiem czy i kiedy to minie, chciałbym w końcu trafić na porządną dziewczynę, o ile takie jeszcze są...
  8. Czyli mam rozumieć, że przez całe życie będę mieć "CHAD'owe życie"? Słyszałem, że to choroba na całe życie...
  9. Witajcie, postanowiłem się tutaj zarejestrować, opowiedzieć moją historię i być może poznać nowe osoby smile . Mam 21 lat, a od 18 roku życia zaczął się mój koszmar, który trwa do dzisiaj. Wszystko zaczęło się od śmierci mojego brata (starszy ponad 2x ode mnie), który zmarł dzień przed sylwestrem, 30 grudnia 2010. W ten dzień wraz z ojcem znaleźliśmy jego zwłoki, a ja byłem pierwszą osobą która go zobaczyła. Dzień przed, ojciec z bratem mocno się pokłócili o pieniądze, brat miał długi itd., w wyniku czego brat po prostu "poszedł" w długą i tyle go widzieliśmy. Ojciec był wściekły, a ja byłem młodym szczunem i żałuje, że nie poszedłem za nim. Wróciliśmy do domu i w nocy rozmawiałem bardzo długo z moją siostrą-bliźniaczką, wtedy pomyślałem sobie : "co by było gdyby on [imię] umarł?"...i na drugi dzień umarł. Na drugi dzień brat nie odbierał telefonu, więc z ojcem poszliśmy do jego domu, też cisza, aż wkońcu postanowiliśmy się włamać, niestety nie żył od 6h conajmniej. Jestem pewien, że nie było to samobójstwo, brat był bardzo wierzący. Miał kłopoty osobiste, problemy zdrowotne z sercem, problemy w małżeństwie. Żonaty był 5 lat. Okrutne jest to, że umarł sam, gdyż żona pojechała do kochanka, twierdząc, że do koleżanki...był sam przez ostatnie dni i zazwyczaj to on sam wychowywał 6 letniego syna. Byłem w szoku co zobaczyłem, jednak musiałem zachować się jak facet i pojechałem po matkę do pracy. Musiałem kłamać, że nie wiem co się stało, że karetka jedzie, ale nic nie wiem...a wiedziałem co bylo. Widok zrozpaczonej matki mówi sam za siebie... Rozpoczął się rok 2011. Od momentu kiedy ujrzałem jego zwłoki, winę za jego śmierć obarczyłem mojego ojca, który w dzień przed jego śmiercią zachował się jak nie ojciec dziecka, wręcz potwornie, wypił wtedy za dużo alkoholu. Znienawidziłem ojca, byl okres kiedy długo mnie nie było w szkole. Bardzo rzadko spałem, jak już to co noc śniła mnie się twarz zmarłego brata. Szczęście sie do mnie uśmiechnęło, kiedy zdobyłem dziewczynę. Miałem z kim pogadać, byłem zakochany wkońcu to moja pierwsza miłość. Dzięki niej, nie myślałem cały czas o tym co się stało.. 3 miesiące znajomości i doszło do pierwszego stosunku. Było to pod koniec marca. Dwa dni później moja dziewczyna miała próbę samobójczą, na szczęście przeżyła. Bardzo mocno to przeżyłem, nie wiem co bybyło, gdybym stracił w przeciagu pół roku - 2 bliskie mi osoby.. Wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, zaczynałęm ją bardziej poznawać, chciałem sie dowiedzieć czemu to zrobiła i teraz po czasie trochę rozumiem jej decyzję. Jednak nieźle się wkurzyłem gdy się dowiedziałem, że uprawiała ze mną seks, "bo nie chciała umrzeć jako dziewcia" no god damn it... . W następnych miesiącach lepiej nam się układało. Niestety przez nieobecności miałem problem z zaliczeniem 3klasy (technikum) i miałem poprawkę z matemtyki. Zacząłem sie uczyć w sierpniu, poprawki nie zdałem, a samopoczucie było coraz gorsze tak od czerwca. Pierwsze myśli samobójcze zaczęły mnie się właśnie w czerwcu. Całe szczęście miałem świetnego wychowace i dzięki niemu dostałem się do 4 klasy warunkowo. Od września do szkoły, chodziłem w kratkę. Później od końca września do połowy października tak wagarowałem, że to się w głowie nie mieści. Raz byłem, raz nie, straciłem sens życia. Postanowiłem odebrać sobie życie, łykając tabletki nasenne, które kiedyś zdobyłem od psychiatry. Obudziłem się na drugi dzień w szpitalu, odratowali mnie rodzice wychodzac do pracy. Nastepnie spedzilem tydzien w zakladzie psychiatrycznym i zaczęło być lepiej, raz gorzej. Mianowicie od listopada można powiedzieć, że zaczeła się moja "przygoda" z CHAD. Pogodziliśmy się z ojcem, całe szczeście. Od listopada zacząlem chodzić do nowego psychiatrę, przepisal mi podobno mocne leki, czyt. Bioxetin i Lit oraz Ketrel na spanie. Zaczął się rok 2012, początek był niezły, dostałem indywidualne nauczanie i było ok. Do matury podchodziłem, jednak nie zdałem z matmy i znowu nauka we wakacje do poprawki. Jednak zaczalem od lipca, przystąpiłem do poprawki, zdalem i udałem się na studia. Smutne, jednak moja dziewczyna, z którą tyle przeszedłem, zdradziła mnie na Woodstock'u kilka dni przed poprawką. Bardzo mnie to zraniło i zmieniłem zdanie na temat kobiet. Otóż żona mojego brata po jego śmierci, "wypięła" się na niego. Tzn. nie przyjęła spadku, utrudniała dostęp do jego przedmiotów, książek moim rodzicom. Zaczeła mówić, ze moj brat był nikim i w ogóle. Ich dziecko jak widzi mnie na ulicy to nawet nie odpowie na "czesc", zrobiła wszystko by odrzucić nas... W momencie śmierci brata, ten dzieciak stracił: dziadka,babcie,ciocie i wujków tak nagle... Żona nie przychodzi na jego grób, nie sprząta i nie widujemy się z nią w ogóle. Raz, że jest wrogo do nas nastawiona, a dwa to moja matka, która strasznie to wszystko przeżywa. Każdy chłopak w moim wieku, to dziewczyny,seks,chlanie i itd. A ja? Ja czasami czuję się jakbym był ludzkim wrakiem. Znienawidziłem kobiety, przez to co wyprawia ta $#^& czyt. żona brata i zdrada dziewczyny z którą dużo przeszedłem. Zastanawiam się czy cały czas będę brać leki, do końca życia? Kiedy mam dół to jestem bardzo "zły" na kobiety, ale kiedy się nastój poprawia to jestem do nich mile nastawiony, jednak zanim wejdę w nowy związek (który nawet nie chcę, bo uważam, że kobiety są głupie) to mocno się zastanowię czy warto... Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie wink EDIT: Zapomniałem dodać, że po śmierci brata odrzuciłem Boga i jestem na niego wściekły, że zabrał go do swojego królestwa. Przestałem chodzić do kościoła i się modlić, gdyż nic nie przywróci go do życia.
×