Skocz do zawartości
Nerwica.com

kobietasukcesu1991

Użytkownik
  • Postów

    160
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia kobietasukcesu1991

  1. Mam do Was pytanie, jak działał na Was w takiej sytuacji alkohol? Bo ja ostatnio szczerze mówiąc wypijam piwo na sen ale zaczęło to również działać w ten sposób, że wtedy czuję się bardziej pobudzona i do głowy przychodzą też bzdury. Ostatnio pomyślałam o seksie z moim facetem (już nie moim?) i poczułam taką złość, zaraz poszło to w inną stronę, ostatnio takie uczucie złości i chęć wyładowania miałam już ze 2 razy właśnie po tym jak się napiłam. Jeśli chodzi o alkohol to chyba po prostu bardzo przeżywam tą posraną sytuację bo jestem po prostu w tak tragicznej sytuacji jeśli chodzi o sprawy sercowe, może chce zwrócić Jego, innych uwagę, tzn pokazać, że to przeżywam... Wczoraj to chciałam wyspać się na zajęcia, i mój ojciec strasznie głośno się zachowywał a było późno, i nagle usłyszałam rozmowę rodziców w stylu, którym myślę, że rozmawiają, jak chcą "pobyć sami" i strasznie się wkurzyłam, bo i tak się wahałam jeśli chodzi o następne piwo, nie chciałam mieć jakiś myśli głupich, a tu rodzice...wkurzyłam się już (przebudziły mnie aż ich wygłupy), i krzyczałam na nich ze swojego pokoju chyba z tego co pamiętam, że strasznie hałasują a ja idę na zajęcia (że ojciec się tak głośno zachowywał) ale zdenerwowało mnie chyba nie to tylko to, że wyczułam jakiś taki klimat a nie bardzo mam ochotę w tej sytuacji słuchać czegokolwiek co nawiązuję do seksu, a może też po prostu to napięcie siedzi tak we mnie, że szukam jakiejś okazji żeby się wyładować. Od razu jak przebudziłąm się to byłam wściekła właśnie za to, że jest nie po mojej myśli, że wstałam, że jeszcze gadają tak i siak...nie wiem po ostatniej wizycie zrobiłam się taka nerwowa, strasznie się wkurzam, mam ochotę normalnie pozabijać ludzi którzy mi się narażają. Po wizycie ostatnio jak coś szło nie po mojej myśli tak się denerwowałam, że brzuch mnie rozbolał aż z bólu. Najbardziej to mi wstyd za wczoraj, nie pamiętam dokładnie co tam oni na to powiedzieli, tzn. wydaje mi się, że wiem i przyjęli to normalnie, ale ja jestem sama zła w sumie na siebie, że tak zareagowałam... :/. Nie wpadam w jakąś panikę (chociaż nie powiem żebym czuła się przez to rewelacyjnie, że np. czegoś dokładnie nie pamiętam od deski do deski (to chyba moja największa obsesja - pamiętanie np. tego dokładnie co mówię, co robię, jeszcze w odpowiedniej kolejności np! np wczoraj, nie pamiętam dokładnie co odpowiedział mi ojciec i już jest taka myśl, że o boże nie pamiętam bo taka pijana byłam - a po prostu wypiłam 2 piwa, żeby się w "głowie zakręciło" na lepszy sen i w sumie sama nie wiem z czego robić panikę, nawet jeśli bełkocząc powiedziałam coś głupiego to chyba się zdarza, ludzie robią gorsze rzeczy niż to, że ja nakrzyczałam na własnych rodziców ) chciałam po prostu Was zapytać jak na Was to wpływało, może trochę dzięki temu zrozumiem swoje odczucia.
  2. Na dzisiejszym spotkaniu chyba znalazłyśmy źródło, więc myślę, że wszystko "wyjdzie w praniu". Taką grupą wsparcia jak na razie byliście dla mnie Wy :), może i by pomogło coś takiego na żywo, zobaczymy, będę na pewno obserwować swój stan i dążyć do tego żeby wyzdrowieć.
  3. Jeszcze niedawno myślałam o tym, o psychiatrze, myślałam, że psycholog mi nie wystarczy, ale dzisiaj podjęłam decyzję bo poczułam jakieś zrozumienie ze strony pani psycholog, że rozumie o czym do niej mówię, nie dawała mi głupich rad i wytłumaczeń, tylko jej słowa na prawdę miały sens, wyluzowałam się na prawdę na tyle na rozmowie, że czas zleciał strasznie szybko. Bałam się chyba takiego czegoś, że będę mówić lekarzowi o swoim życiu, a on będzie miał to w dupie, nie będzie miało znaczenia co będę mówić, ale dzisiaj właśnie tego nie czułam, zrozumiałam też, że wszystko zależy od nastawienia, pani doktor pamiętała o czym rozmawiałyśmy, i chyba zaczęła rozumieć moje myślenie itd, "uczestniczyć" w moim życiu. Pytałam właśnie o leki i seksuologa i z dotychczasowych rozmów psycholog mówiła, że nie jest mi to potrzebne i ja też tak myślę, wcześniej nie umiałam się nawet trochę zdystansować i popadałam w paranoję, byłam strasznie rozchwiana emocjonalnie, teraz już jest z tym lepiej, tak jak mówiłam na dzisiejszym spotkaniu - umiem sobie nieco sama z tym poradzić, wcześniej było tak że NATYCHMIASTOWO potrzebowałam pomocy bo czułam jakbym miała zaraz umrzeć, miałam wrażenie, że skończę w szpitalu psychiatrycznym ale to było zwykłe popadanie w paranoję (tak jak napisał ktoś wyżej), ale teraz zrozumiałam, że tak na prawdę jest tak jak mówiła moja mama, że muszę chcieć wyzdrowieć a będzie to możliwe, i rzeczywiście - pojawiły się chęci, pojawił się progres :).
  4. Wiesz...może to i głupie ale ja ostatnio też myślałam o śmierci. O tym jak ludzie myślą o morderstwie sprawia im to przyjemność, starałam sobie np. wmówić nawet, że podnieca mnie myśl o morderstwie ale dzięki Bogu nawet się nie przejęłam takimi bzdurami, chociaż może jutro będzie inaczej. Rozstałam się (oficjalnie) z facetem, z którym pozostaję też ciągle w toksycznej relacji, z której nawet nie wiem czy chcę się wydostać. Pomyślałam ostatnio o czymś co kiedyś usłyszałam - że gdy drugi człowiek którego kochamy odchodzi, to tak jakby umarł, ja wtedy pomyślałam, że chyba łatwiej by było gdyby on był martwy, niż gdyby mnie opuścił... Jeśli chodzi o Twoją mamę - ja również tak jak dzisiaj mówiłam psycholog, mam do matki ogromny żal, nieraz wolałam mieć innych rodziców, już jak byłam nieco starszym dzieckiem, też nie mogę znieść jej charakteru, stałam się agresywna bo była to moja obrona przed nią, przed agresją kierowaną w moją stronę, a jednak jest to moja matka, staram się aby nasze relacje były dobre jednak czasem ta złość i agresja biorą górę, wyładowuję się np na niej za to wszystko o co miałam/mam żal. Może masz takie wrażenie, że mogłbyś kogoś zabić ale w rzeczywistości byłoby inaczej. Ja z tego co pamiętam też chyba w złości powiedziałam podobne słowa do Twoich, ale tak na prawdę gdyby ktoś dał mi nóż/broń do ręki nie zrobiłabym tego. Chociaż muszę czasem przyznać, że np "palnięcie kogoś" też mi sprawia czasem przyjemność, bo siedzi we mnie dużo złości/agresji, w dzieciństwie też złapałam za szyję moją kuzynkę ze złości i pamiętam, że wtedy poczułam ulgę. Nabrałam trochę dystansu. W końcu chcę wyzdrowieć i staram się nie popadać w obłęd. Dziękuję Ci znudzona-ona :) gdyby nie Ty, pewnie nawet nie poszłabym do psychologa a dzisiaj poczułam, że jest progres, nie płaczę już tak często, czasem czuję, że potrzebuję się wypłakać, i wtedy od środka pozwalam sobie na to, żeby nawet nieco na siłę wylać kilka łez, i sobie tym pomóc, dać ujście tym wszystkim emocjom. Wierzę już w to, że będzie dobrze, i dziękuje za to tutaj wszystkim którzy trwali przy moim boku, byliście dla mnie ogromnym oparciem, i nigdy nie byłam nikomu tak wdzięczna za pomoc w tych najgorszych chwilach, dziękuję :)
  5. Dzisiaj byłam ale niestety okazało się, że mogę być tylko góra raz na tydzień albo dwa, ale ta pani doktor przyjmuje też gdzie indziej na popołudnie, więc chyba po prostu spróbuję wziąć 2 skierowanie, i będę chodzić do 2 przychodni żeby móc się widywać z nią częściej. Dzisiaj było O WIELE lepiej, poszłam jakoś bardziej pozytywnie nastawiona z tym wszystkim, nie spałam od środka nocy bo zaczęłam zapisywać co chcę powiedzieć, ale trochę mi było głupio to czytać, doktor powiedziała, że no nie muszę tak wszystkiego, ale to wszystko było dla mnie ważne, właściwie to nawet to nie było wszystko, a fakt, że nie zdążę porozmawiać o wszystkim bo tak rzadko mam okazję do spotkań na początku mnie trochę zdenerwował, ale przyznam, że dużo ważnych tematów i tak poruszyłam "z głowy", czuję, że jest przełom jeśli chodzi o naszą relację, pytałam o leki i czy powinnam iść do seksuologa, ale powiedziano mi, że nie mam takich objawów żeby potrzebne mi były leki albo wizyta u seksuologa, więc myślę, że będzie dobrze :) jest nadziejaaaaaaaa !
  6. Jutro wizyta, zapiszę sobie niedługo o czym chcę porozmawiać z psycholog, ale myślę coraz częściej o psychoterapeucie i wydaje mi się, że jednak udam się do tego typu lekarza :) na pewno nie wystarczy mi jedno spotkanie na 2 tygodnie, bo w ciągu 2 tygodni stan się zbyt często zmienia, zwłaszcza z moim charakterem.
  7. Kobieta, jakoś myślę, że około 50, może ten jej wiek, też powoduje u mnie opory...niedługo 2gie spotkanie, mam nadzieję, że się przełamie, bardzo dziękuje Ci za odpowiedzi bo to dla mnie ogromne wsparcie, największą pomocą dla mnie w utrzymaniu "stabilności emocjonalnej" jest właśnie to forum i to że widzę na własne oczy że są ludzie, którzy równiez mają te problemy. Jest to dla mnie ogromna nadzieja.
  8. Ja jakoś na razie daję rade...jednak ogólnie mam pewne podstawy np. żeby oskarżać się o zoofilię bo w dzieciństwie gdy się masturbowałam miałam jednak taką przygodę z tym związaną... jednak no wydaje mi się, że nie chodziło wtedy o zwierzę ale po prostu o urozmaicenie masturbacji z mojej strony...wymysł dziecka, które tak na prawdę mimo, że niby wiedziało co robi to tak na prawdę nie zdawało sobie z tego sprawy, no ale miałam chyba około 9 lat, wiedziałam, że to coś złego no ale z drugiej strony...bo pamiętam, że miałam opory i wyrzuty sumienia. Nie wiem pogadam o tym z psychologiem chociaż ogromnie się wstydzę, nawet wstyd mi tu pisać o tym, czekam na wizytę bo mam za parę dni. Jestem pewna że z czasem będzie dobrze bo chcę być szczęśliwa, no ale jak pomyślę o tym co zrobiłam parokrotnie jako dziecko i o tym, że ostatnio miałam takie uczucie we śnie które mnie obudziło no to nie jestem nastawiona zbyt pozytywnie...i boję się, że mam takie skłonności... chociaż czytałam inny wątek o nerwicy i czytałam, że każdy człowiek np. podnieciłby się widząc zwierzęta uprawiające seks itp. więc to że poczułam uczucie orgazmu mając sen o tym co pisałam wcześniej...może to nie jest takim powodem do wstydu, ale martwi mnie to, że mimo masturbacji to takie ciśnienie nie ustąpiło. Może tak na prawdę jestem jakąś seksoholiczką ? -- 06 kwi 2013, 05:26 -- Jeszcze z tych zmartwień i tęsknoty nie mogę spać, nie chcę chodzić na zajęcia...chyba zawalę ten rok. Nie wiem co robić....
  9. Wiem, że potrzebuję na pewno częstszych wizyt niż raz na 2 tygodnie... dla mnie to jest o wiele za mało... Bardzo się boję, że już nie zbuduję związku przez to co się dzieje...najpierw to rozładowanie napięcia, i znowu taki bardziej świadomy sen, tylko dzisiaj miałam bardziej nad nim kontrolę... dzisiaj śniło mi się to, o czym pisałam Wam wczoraj...i nawet wcześniej czego się boję. Miałam wrażenie, że przez sen zaspokajałam swoje potrzeby, na początku właśnie pojawiła się myśl o dzieciach, ale jestem dumna (!) bo uciekłam myślami w "mniejsze zło", pojawiło się coś na temat zoofilii (coś co kiedyś mnie już dawno podnieciło jako nastolatkę, widziałam film kobiety uprawiającej seks...z koniem :/. I wtedy obudziło mnie coś, ruch łóżka chyba, i uczucie orgazmu). Wydaje mi się, że znowu miało miejsce to co wcześniej gdy śniły mi się kobiety uprawiające seks...czyli, że nawet się nie dotknęłam, ale "otarłam się" o łóżko, czy coś w tym stylu, i że to w połączeniu z tak intensywnymi myślami miało taki skutek...boje się, że coś mi się poprzestawiało. Może powinnam iść do seksuologa? Strasznie mnie już to męczy, wcześniej jak miałam jakieś sny to były tylko o zdradach (flirtach) ale nie o seksie, nie śnił mi się nigdy seks z dzieckiem, dzisiaj we śnie czułam coś takiego jakbym chciała właśnie sprawdzić swoje odczucia i celowo pojawiła się taka fantazja, ale, że właśnie uciekłam od niej w coś innego, miałam wrażenie jakiejś takiej walki, że chciałam w końcu się wyluzować, sprawdzić swoje reakcje, że pojawiła się taka myśl, że już mi to wszystko obojętne i pozwolić sobie na coś takiego, ale właśnie uciekłam w to mniejsze zło, tak jak pisałam wcześniej. Nie skrzywdzę nigdy przecież dziecka, ani seksu ze zwierzętami uprawiać też przecież nie chcę... jednak muszę przyznać, że po dzisiejszym śnie nieco się boję. PS. Będę wdzięczna jeśli Pani wcześniej, która pisała, że przechodzi przez coś podobnego jeszcze się odezwie. Chciałabym wiedzieć jak też to wyglądało, wygląda u niej... myślałam już nawet o tym, żeby nagrywać się jak śpię...słowo daję... Chyba wybiorę się do psychiatry, po coś na sen, a raczej na pewno bo nie chcę się już bać iść spać. Wcześniej było tak, że zasypiałam jak dziecko, właśnie pod koniec snu chyba się denerwowałam bo wtedy coś mi się śniło, ale teraz to już jest nie do wytrzymania. Jeśli nie odczuję ulgi po wizycie u psychologa, którą mam za parę dni, tego samego dnia ide do psychiatry. Po tych snach jestem cała spocona, brzuch mnie tak boli z nerwów, że zaraz muszę biegać do łazienki, Mam dość życia w strachu.
  10. Do psychiatry też będę potrzebowała skierowania? Bo myślałam, że jest tak, że psycholog może mnie skierować po prostu i tyle... Dzisiaj miałam okropny sen i to było znowu połączone z jakimiś odczuciami, obudziłam się strasznie spocona i zdenerwowana...znowu zaczęło się to samo. Zauważyłam, że to się pogarsza jak mam żal o coś do faceta.
  11. Po rozmowie z psychologiem zadecyduję, wystraszyłam się teraz bardzo bo jak spałam znowu stało się coś strasznego i bardzo się boję. Niby staram się uspokajać, że nic strasznego się nie dzieje, ale jest ciężko.
  12. Po tym co się teraz stało jestem pewna, że coś ze mną nietak i boję się, że się nie wylecze ;(
  13. Ciesze się, że dołączył do Nas ktoś nowy i miło mi bardzo, że podzieliłaś się tym wszystkim, bo każdy post tutaj daje mi nadzieję, i sprawia, że czuje się kimś "normalnym". Opisuję tu swój stan też właśnie dla takich ludzi, żeby może ktoś czytając to coś zrozumiał, albo przekonał się, że nie jest sam... u mnie wiele problemów na siebie nachodzi, kompleksy (przez które, np. chcę uwagi, a jednocześnie, gdy zdobywam się z kimś na rozmowę z żartem, staram się być pewna siebie, zaraz mam jakieś dziwne myśli, dzisiaj np. miałam taką dziwną sytuację, którą nieco przewidziałam/liczyłam na nią (?) bo parę razy takie coś mi się przytrafiło, jest to coś miłego, ktoś powiedział do osoby, w której towarzystwie byłam żeby się mną zainteresowała, a u mnie już pojawiły się "te uczucia" itd, brak uwagi, uczuć tu i ówdzie, niskie poczucie wartości, żal do faceta, za te wszystkie myśli dzisiaj odczułam ogromny żal do samej siebie. Mam żal właściwie o wszystko, do wszystkich, a do siebie największy za to, że doprowadziłam się do takiego stanu, sama na własne życzenie. Sama doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że prędko z tego nie wyjdę, boję się, że nawet nigdy, zbyt dużo bólu w sobie starałam się ukryć. Czasem bywają dni, że dużo płaczę rano, gdy się obudzę, nikt się tym nie przejmuje, rodzice udają, że w ogóle tego nie słyszą, a ja czasem chciałabym, żeby ktoś mnie przytulił, powiedział mi, że będzie dobrze i że mogę na niego liczyć a jest zupełnie odwrotnie. Dużo o tym wszystkim czytałam, nikt nie powie mi nic nowego, żaden lekarz. Czego bym od nich chciała? Żeby ktoś mi może wyjaśnił, o co właściwie chodzi, mam pewne podejrzenia, ale też nie chce nikogo obwiniać, czuję, że mam wiele braków, nie znam już sama źródła tych problemów, chciałam być taka idealna, a stałam się zupełnym przeciwieństwem ideału, nie wyobrażam sobie teraz seksu z ukochaną osobą, myślę, że byłby to dla mnie koszmar. Zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać jeśli chodzi o partnera, i widzę jedynie, że dużo mojej agresji i czepialstwa wzięło się z "czegoś dużego", chyba po prostu potrzebowałam czegoś innego, może potrzebuję za dużo... psycholog powiedziała mi wtedy na 1szym spotkaniu, że nikt nie podoła temu czego ja wymagam - czyli spełniania każdej roli ze stront partnera...nie wiem, może nie nadaję się do tego i tyle. Widzę u siebie np. to że strasznie unikam facetów, że czuję się tak spięta że mam takie nerwowe, nienaturalne ruchy, po prostu się chyba boję, że coś zrobię nietak, coś za co mogłabym się obwiniać... chcę być już bardzo zdrowa, bo jak na razie to tylko się pogorszyło po tamtej wizycie, tak jak napisała moja poprzedniczka, mam jakieś opory, najgorsze jest to, że od dawna właśnie "gubię myśli, wątki" jest to chyba też spowodowane tym, że dużo istotnych rzeczy zapisywałam żeby powiedzieć komuś, facetowi itd., przez to np. myślałam że mam rozdwojenie jaźni. Może będzie dobrze... najgorsze wydaje mi się jednak też zaakceptowanie tych myśli itd, bo tak jak mówiłam wcześniej o tym co się stało, że musiałam w końcu rozładować napięcie, starałam się olewać myśli, chociaż były bardzo silne i nie mogłam ich wyrzucić z głowy, a jak starałam się rozluźnić myśląc np. o pedofilii, poczułam i tak podniecenie, i to zaczęło się zamieniać w jakąś fantazję i strasznie mnie to zdenerwowało, wiedziałam, że później będę miała wyrzuty sumienia. Boję się, że to trwa tak długo (3 miesiące aż tak...), że już koniec i po moim normalnym życiu :/. Z 1.5 miesiąca temu, myślałam, że mi przejdzie, myśli o pedofilii ustąpiły ale nasilały się te o zdradzie. Sama już nie wiem o co chodzi, czy o to, że np. może chce spróbować z kimś innym ale nie umiem się sama przed sobą przyznać, czego się strasznie boję, że tak jest, czy po prostu to wszystko jest spowodowane tym jak się krzywdziliśmy, i to taka reakcja obronna, czy po prostu to przejściowy kryzys. Chciałabym dojść do źródła i naprawić swoje życie.
  14. Najgorsze, że czuję, że z tą Panią psychoterapeutką nie nawiążę więzi...nie podważam jej kompetencji ani nic...ale mam wrażenie, że ona mi nic nie powie innego, niż to co ja już wiem.
×