Poznałam jakiś czas temu wyjątkowego (jak mi się zdawało) mężczyznę.Wydawał się najzwyklejszym człowiekiem na świecie.Ma troszkę skomplikowaną sytuację rodzinną.Wychowywała go babcią,bo matka ma problem z alkoholem.Gdy przyjrzałam się ich relacji to uznałam,że babcia troszkę go zamknęła w tym świecie starej kobiety i nie pozwalała żyć własnym życiem.Lubiła także kierować nim.On czasem jej na to pozwalał...Może nawet częściej.Ogólnie układało nam się dobrze,choć bywały nieporozumienia.W pewnym momencie okazało się,że on ma guza mózgu i musi wyjechać do Wielkiej Brytanii na leczenie.Bardzo to przeżywałam.Zdaję sobie sprawę czym jest guz mózgu,jakie są zagrożenia i konsekwencje.Wyjechał bez pożegnania i bardzo pospiesznie.Bardzo mnie to zaniepokoiło.Wysłał najpierw długiego maila,a potem było milczenie.Później zdawkowa wiadomość,która w jego przypadku oznacza,że coś jest nie tak.Wyszło na jaw,że on wyjechał do pracy i ,że jest zupełnie zdrowy...Przynajmniej fizycznie.Całą historię z chorobą wymyślił nie wiadomo dlaczego.Twierdzi,że nie radzi tam sobie sam i wraca po nie całym tygodniu.Nie radzi sobie zarówno w Polsce jak i w Anglii.Babci nim trochę dyryguje i nie wie sam kim jest.Bardzo mi a nim zależy,bo na prawdę jest ciepłym i wesołym człowiekiem.Jednak z drugiej strony nie potrafię pojąć jak można tak oszukać osobę ,którą podobno się kocha.Jak bardzo trzeba być zaburzonym,żeby wymyślić całą historię z guzem mózgu i nożem gamma w Londynie i uciec???Jak bardzo trzeba się bać,by uciekać w taki sposób???O jakiej chorobie może to świadczyć???Czy jest szansa,że psychoterapia wystarczy,czy zapowiada się na leczenie farmakologiczne???Dziękuję za ewentualną pomoc.