Witam.
Byłam kiedyś u różnych psychologów, nawet u jednego uczęszczałam na psychoterapię, ponieważ miałam nerwicę. Wiem, że ciągle pomimo, że nerwica już dawno za mną, mam jakiś problem.
Przyciągam do siebie mężczyzn na coś chorych, poturbowanych przez los, przez innych ludzi. Mój były chłopak był uzależniony od narkotyków, poza tym był typowym wampirem emocjonalnym (często stosował szantaż), wykańczałam się powoli. Paradoksalnie dzięki nerwicy wyzwoliłam się z tamtego związku. I właśnie teraz znów kogoś mam. Przez długi czas było wszystko w porządku, spotykałam się z nim często, moja psychika przy nim odpoczęła, poczułam się znów jak kobieta, która ma jakąś wartość. I nagle coś się zmieniło- on się zmienił, okazało się, że ma schizofrenię i nie brał leków przez ponad dwa tygodnie I w tym samym czasie dowiedziałam się, że będę mieć z nim dziecko. On jest jeszcze na zamkniętym oddziale, dochodzi do siebie, a ja widzę swój rosnący brzuch i jest mi ciężko. Pomimo swego wieku, w ogóle nie czuję się na macierzyństwo gotowa. Szczególnie, że nie mam stałej pracy, tylko dorywcze. Rodzina mi pomaga, jak zawsze, tylko z tym także mi ciężko. Ciągle mi pomagają, a sama moja mama nie ma na buty, poświęca się, bym jakoś się utrzymała. Moja Mama dla wszystkich zawsze się stara, jest dla każdego podporą jest jak kobieta i mężczyzna jednocześnie. Za to mój ojciec nawet czterech liter nie potrafi podnieść by podejść do telefonu gdy dzwonię (mieszkam w innym mieście niż oni). Ojciec to dość ciężki człowiek, gdy byłam mała był takim despotą i tyranem. Na każdego wrzeszczał, potrafił uderzyć moją siostrę i mnie też- praktycznie za nic. Kazał mi siedzieć na krześle do późnej nocy i go słuchać- mówił, że kobiety są głupie, gorsze niż psy itp. Trwało to czasem godzinami i słuchałam i bałam się wyjść- bo potrafił siły użyć. Z ulgą wychodziłam na spacer z mamą, choć i ona mówiła i płakała często- mówiła, że mężczyźni to kule u nogi, wrzody na d... I ciągle mówiła, często zapominała, że byłam wtedy dzieckiem. Byłam małomówna, nie lubiłam rówieśników i do tej pory, równolatkowie są mi obcy. Nie czuję się jak kobieta, wiem, że w ciąży nie powinno się pewnych rzeczy nosić, dźwigać- i na przekór tego to robię. Aż z krwotokiem do szpitala musiałam iść- dziecko na szczęście żyje dalej(nie chciałam robić mu krzywdy). W każdej dotychczasowej pracy się męczyłam psychicznie, bo musiałam z ludźmi rozmawiać, a tego nie potrafię. Sama nie wiem, co umiem, nikt mnie raczej nie chwalił, a tylko mnie krytykowano, lub traktowano jak rzecz do słuchania (miałam siedzieć i milczeć). Nie wiem jak wyjść z tego zamkniętego kręgu? Jaka terapia jest skuteczna? I dlaczego przyciągam panów, którym brakuje pewności siebie, którym brakuje po prostu matki? Sądziłam, że powinnam przyciągać panów podobnych do mojego ojca- jak to z tym jest?