Skocz do zawartości
Nerwica.com

justine28

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez justine28

  1. Witam, Jestem właśnie w związku ze schizofrenikiem. Na początku jak go poznałam- nigdy bym nie powiedziała, że jest na cokolwiek chory. Był bardzo troskliwy, jeździł do mnie na drugi koniec miasta na rowerze i wracał czasem późnym wieczorem, niczego się nie bał. Lubił ze znajomymi pójść na imprezę, na czyjeś urodziny. Często do mnie dzwonił, pracował, dużo jadł i dużo spał (to jedno co mnie ciekawiło- ile on mógł jedzenia pochłonąć). Był taki wesoły, zawsze się śmiał, poznawał nowych ludzi- to niektórzy myśleli, że ze mną coś nie tak (bo jestem milczącą introwertyczką). I zaczął kombinować z lekami, powiedziałam mu tymczasem o tym, że zostanie ojcem- bo jestem w ciąży. Bardzo się przejął, myślał, że jak odstawi leki to nagle ozdrowieje i pójdzie do lepszej pracy. Później zbyt dobrze nie sypiał, mniej jadł, biegał po mieście, czegoś szukał, lub uciekał przed czymś. Mi zabronił wychodzić z domu, bo jacyś ,,oni" są i czekają. W nocy mnie budził pytaniem czy słyszę te krzyki, strzały czy głosy itp. Mówiłam niezmienne, że nie! On dalej swoje, że na niego się uwzięli. Aż w końcu gdzieś polazł z samego rana, jego mama (też chora na S. tylko innego typu) cicho powiedziała, że jej syn zniknął i nie wie czemu. Dzwoniłam do jego lekarza, może do niego poszedł- nie, szukałam i myślałam, gdzie on mógł iść. Zadzwonili do mnie w końcu z komisariatu. Stamtąd zabrała go karetka do szpitala, musiałam najpierw tłumaczyć na komisariacie, że on jest chory, że nikt go nie gonił. Teraz go odwiedzam w szpitalu- nadal twierdzi, że nikt go nie lubi. Choć widzę lekką poprawę. Jestem zmęczona uspokajaniem go, choć w pewien sposób go nawet rozumiem- miałam co prawda innego typu problemy (nerwicę), ale domyślam się, że pewnie brakuje mu takiej stabilności, spokoju. Obawiam się teraz dodatkowo, że dziecko odziedziczy jego chorobę, lub będzie musiało przez coś trudnego przechodzić, z powodu swego ojca. Obawiam się też tego, że sobie nie poradzę, że on spocznie na laurach i nie będzie chciał się zająć swoim dzieckiem, albo mu kiedyś krzywdę zrobi przez przypadek. Nie wiem, czy on wróci ze szpitala i będzie sobą?
  2. Dużo czytałam na temat schizofrenii. Jego urojenia jakoś mnie osobiście nie przeraziły, choć potrafi być teraz męczący- w kółko powtarza, że coś słyszy, że nikt go nie lubi, że chcą go skrzywdzić(sam oczywiście nie wie kto). Zawsze był taki wesoły, wszystko potrafił załatwić, czy w urzędach, czy to w pracy, sporo osób go lubiło. Nigdy bym nie podejrzewała, że choruje Dopiero sam mi powiedział i przekombinował ze swoim lekiem, wziął za mało, potem wcale i teraz będzie musiał brać o wiele więcej tych leków. Chyba potrafię słuchać, może dlatego wiele osób z różnymi problemami, czy to do mnie przychodziło, czy dzwoniło. Koleżanka (także ze sporymi problemami) dzwoniła wręcz nagminnie, bo podobno lepsze rady niż psycholog jej dawałam. Lubię analizować, wiem, że jestem typowym introwertykiem, męczy mnie tłum, męczą imprezy- choć dla mojego chłopaka czasem wychodziłam na czyjeś huczne urodziny. On był wcześniej taki towarzyski, teraz tylko płacze mi na ramieniu- szkoda mi, że tak się zmienił, mam tylko nadzieję, że znów będzie sobą. Z moim ojcem dawno w myślach się pogodziłam, mam związane z nim kilka miłych wspomnień, w sumie mam ochotę mu powiedzieć, że mu wybaczyłam (pomimo, że on ze mną nie chce rozmawiać), nie czuję już do niego złości, szkoda mi tylko, że nie potrafił być tym ojcem przez większość czasu, że tylko kilka razy okazał mi jakikolwiek pozytywne uczucia i pokazał przypadkiem, że jest całkiem normalnym człowiekiem. Miał spore problemy z mamą, nie mogli nigdy się dogadać, teraz śpią w innych pokojach- właśnie, wystarczyło by porozmawiać, omówić sytuacje, pewnie by się okazało, że tyle lat wcześniej tak by zrobili i żyliby dziś w zgodzie. Tak czasem mi żal, że nie potrafię się nigdzie odnaleźć. Tyle niepotrzebnych nerwów przez to straciłam, chciałam rodziców pogodzić, byłam na każde ich zawołanie (szczególnie zawołanie ojca), gdybym wtedy jednak potrafiła krzyknąć, powiedzieć z mocą, że się nie zgadzam. Dlatego teraz tego nie potrafię, nie umiem odmawiać, nie umiem w pełni zadbać o siebie i to mnie gnębi. A poczucie własnej wartości także jest ważne do codziennego funkcjonowania. Dziękuję Wam za odpowiedzi. Pójdę do tego psychologa, zobaczę co mi zaproponuje.
  3. Witam. Byłam kiedyś u różnych psychologów, nawet u jednego uczęszczałam na psychoterapię, ponieważ miałam nerwicę. Wiem, że ciągle pomimo, że nerwica już dawno za mną, mam jakiś problem. Przyciągam do siebie mężczyzn na coś chorych, poturbowanych przez los, przez innych ludzi. Mój były chłopak był uzależniony od narkotyków, poza tym był typowym wampirem emocjonalnym (często stosował szantaż), wykańczałam się powoli. Paradoksalnie dzięki nerwicy wyzwoliłam się z tamtego związku. I właśnie teraz znów kogoś mam. Przez długi czas było wszystko w porządku, spotykałam się z nim często, moja psychika przy nim odpoczęła, poczułam się znów jak kobieta, która ma jakąś wartość. I nagle coś się zmieniło- on się zmienił, okazało się, że ma schizofrenię i nie brał leków przez ponad dwa tygodnie I w tym samym czasie dowiedziałam się, że będę mieć z nim dziecko. On jest jeszcze na zamkniętym oddziale, dochodzi do siebie, a ja widzę swój rosnący brzuch i jest mi ciężko. Pomimo swego wieku, w ogóle nie czuję się na macierzyństwo gotowa. Szczególnie, że nie mam stałej pracy, tylko dorywcze. Rodzina mi pomaga, jak zawsze, tylko z tym także mi ciężko. Ciągle mi pomagają, a sama moja mama nie ma na buty, poświęca się, bym jakoś się utrzymała. Moja Mama dla wszystkich zawsze się stara, jest dla każdego podporą jest jak kobieta i mężczyzna jednocześnie. Za to mój ojciec nawet czterech liter nie potrafi podnieść by podejść do telefonu gdy dzwonię (mieszkam w innym mieście niż oni). Ojciec to dość ciężki człowiek, gdy byłam mała był takim despotą i tyranem. Na każdego wrzeszczał, potrafił uderzyć moją siostrę i mnie też- praktycznie za nic. Kazał mi siedzieć na krześle do późnej nocy i go słuchać- mówił, że kobiety są głupie, gorsze niż psy itp. Trwało to czasem godzinami i słuchałam i bałam się wyjść- bo potrafił siły użyć. Z ulgą wychodziłam na spacer z mamą, choć i ona mówiła i płakała często- mówiła, że mężczyźni to kule u nogi, wrzody na d... I ciągle mówiła, często zapominała, że byłam wtedy dzieckiem. Byłam małomówna, nie lubiłam rówieśników i do tej pory, równolatkowie są mi obcy. Nie czuję się jak kobieta, wiem, że w ciąży nie powinno się pewnych rzeczy nosić, dźwigać- i na przekór tego to robię. Aż z krwotokiem do szpitala musiałam iść- dziecko na szczęście żyje dalej(nie chciałam robić mu krzywdy). W każdej dotychczasowej pracy się męczyłam psychicznie, bo musiałam z ludźmi rozmawiać, a tego nie potrafię. Sama nie wiem, co umiem, nikt mnie raczej nie chwalił, a tylko mnie krytykowano, lub traktowano jak rzecz do słuchania (miałam siedzieć i milczeć). Nie wiem jak wyjść z tego zamkniętego kręgu? Jaka terapia jest skuteczna? I dlaczego przyciągam panów, którym brakuje pewności siebie, którym brakuje po prostu matki? Sądziłam, że powinnam przyciągać panów podobnych do mojego ojca- jak to z tym jest?
×