Skocz do zawartości
Nerwica.com

shizia

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez shizia

  1. I za te slowa bardzo Ci dziekuje :) Wydaje mi sie tez, ze potrzebuje mentora, nauczyciela - kogos w tym rodzaju, kto naprowadzi mnie na dobra droge. Wczoraj odbylam podobna rozmowe z chlopakiem, ktory sam stwierdzil, ze lepiej jest robic cos dla przyjemnosci, niz dla korzysci. Przez ten caly czas patrze na swoje 'hobby' jak na obowiazek, ktory musze wykonac, zeby nie zawiesc innych. Postaram sie zmienic swoj poglad na ten temat i robic rzeczy, ktore sprawiaja mi przyjemnosc o wiele wolniej, na spokojnie, bez zbednego stresu. Jestem pewna, ze ciezko bedzie pozbyc sie tego perfekcjonizmu, ale trzeba sprobowac, bo niedlugo zwariuje, jesli to sie nie zmieni. Jeszcze raz dziekuje za Twojego posta!
  2. Witam serdecznie, dolaczylam do forum po przeczytaniu watkow na temat perfekcjonizmu. Wlasciwie dzieki tym watkom zdalam sobie sprawe, ze perfekcjonizm to moj problem. Mam 20 lat i niestety moge smialo stwierdzic, ze jestem czlowiekiem bez pasji. Nie ma takiego zajecia czy hobby, ktore moglabym uznac za swoja pasje, ktoremu moglabym sie poswiecac. Doszlo to do mnie jakis czas temu, ale nie dopuszczalam do siebie, ze to moze byc prawda. Staralam sie dalej 'rozwijac' zainteresowania, ale bezowocnie. W dziecinstwie czesto slyszalam, ze mam slomiany zapal, ale chyba dopiero teraz sama to widze po swoim zachowaniu. Po skonczeniu liceum toczylam naprawde trudna walke ze sama soba, rodzicami i innymi ludzmi, co do tego co powinnam robic. Niezliczone kierunki studiow byly brane przeze mnie pod uwage, az w koncu wyladowalam bez zadnego (glownie ze wzgledow finansowych, nie mieszkam w Polsce, wiec nie mam darmowej nauki). Interesuje sie szyciem, procesem tworzenia ciuchow, ogolnie sztuka, czymkolwiek, co zmusza do kreatywnego myslenia. Uznalam, ze zajme sie szyciem - naucze sie podstaw chocby sama, zrobilam nawet kurs projektowania mody, (z ktorego dyplom i tak nic mi nie pomoze). Pamietam w jaki szal zakupow wpadlam, zaczelam zbierac nici, tasiemki, materialy, doslownie wszystko co potrzebne. Od chlopaka dostalam maszyne do szycia na urodziny. Moznaby pomyslec, ze wreszcie znalazlam 'to cos', ale jednak... Teraz kiedy mam cos uszyc, doslownie krew mnie zalewa. Z niechecia do tego podchodze. Mama podsuwa mi jakies rzeczy do przerobki, ale gdy to robi, od razu psuje mi sie humor. Czasami mam ochote uszyc cos sama od podstaw, ide kupic odpowiedni material, przychodze do domu i nie wychodzi mi totalnie nic, mimo ze stosuje sie do wszystkich instrukcji. Taki dzien zazwyczaj konczy sie niepowodzeniem, zloscia na sama siebie. Gdyby nie to, ze maszyna jest prezentem od chlopaka, chetnie bym sie jej pozbyla, nie robie tego, zeby nie sprawic mu przykrosci. Czuje, ze jesli przestane probowac, ludzie sie na mnie zawioda. Mam wrazenie, ze inni oczekuja ode mnie, ze siade przy tej cholernej maszynie i bede szyc jakies cuda. Jesli cos nie wychodzi mi w 100% poprawnie, potrafie rzucic to zajecie na kolejne kilka miesiecy, dopoki nie znajde czegos nowego, w czym chcialabym sie sprobowac. Meczy mnie cos takiego, nie potrafie tego zmienic. Do szalu doprowadza mnie to, ze nie moge spelnic sie w jednej konkretnej dziedzinie, zawsze mam wrazenie, ze i tak beda lepsi ode mnie ludzie, wiec po co sie meczyc? Szycie jest tylko jednym przykladem, a bylo ich wiecej. Jak moge zmienic swoje podejscie? Gdy czytam te wszystkie instrukcje, wydaja sie takie latwe, a kiedy mam stworzyc cos sama... katastrofa. Z gory przepraszam za dlugi post, ciezko mi przekazac slowami, co czuje.
×