Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mariusz1980

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mariusz1980

  1. witam Po przeczytaniu tego postu mam wrażenie że tylko on z Tobą zakończył znajomość, Ty chyba natomiast nie pozwoliłaś mu odejść, przynajmniej w swoim sercu i umyśle. Kobiety lubią mieć ostatnie zdanie więc .... wiem, wiem nie jest to łatwe ale używając słów "straszne" itp. sama się kodujesz, sama popadasz w taki stan, co raz bardziej się nakręcasz i chyba zdajesz sobie sprawę z tego. Czy nie jest tak że się przyzwyczaiłaś do takiego myślenia o nim że nie wpuszczasz innych myśli ? sam osobiście byłem w podobnej sytuacji dlatego ośmieliłem się tak napisać, podobnie jak Ty użalałem się nad sobą, co zmieniło moją samoocenę, ale do takich wniosków doszedłem zbyt późno. Może zacznij najpierw od siebie, zdaj sobie sprawę jak jesteś wartościową osobą a co za tym idzie że to on nie zasłużył na Ciebie.
  2. witam Po przeczytaniu tego postu mam wrażenie że tylko on z Tobą zakończył znajomość, Ty chyba natomiast nie pozwoliłaś mu odejść, przynajmniej w swoim sercu i umyśle. Kobiety lubią mieć ostatnie zdanie więc .... wiem, wiem nie jest to łatwe ale używając słów "straszne" itp. sama się kodujesz, sama popadasz w taki stan, co raz bardziej się nakręcasz i chyba zdajesz sobie sprawę z tego. Czy nie jest tak że się przyzwyczaiłaś do takiego myślenia o nim że nie wpuszczasz innych myśli ? sam osobiście byłem w podobnej sytuacji dlatego ośmieliłem się tak napisać, podobnie jak Ty użalałem się nad sobą, co zmieniło moją samoocenę, ale do takich wniosków doszedłem zbyt późno. Może zacznij najpierw od siebie, zdaj sobie sprawę jak jesteś wartościową osobą a co za tym idzie że to on nie zasłużył na Ciebie.
  3. witam Po przeczytaniu tego postu mam wrażenie że tylko on z Tobą zakończył znajomość, Ty chyba natomiast nie pozwoliłaś mu odejść, przynajmniej w swoim sercu i umyśle. Kobiety lubią mieć ostatnie zdanie więc .... wiem, wiem nie jest to łatwe ale używając słów "straszne" itp. sama się kodujesz, sama popadasz w taki stan, co raz bardziej się nakręcasz i chyba zdajesz sobie sprawę z tego. Czy nie jest tak że się przyzwyczaiłaś do takiego myślenia o nim że nie wpuszczasz innych myśli ? sam osobiście byłem w podobnej sytuacji dlatego ośmieliłem się tak napisać, podobnie jak Ty użalałem się nad sobą, co zmieniło moją samoocenę, ale do takich wniosków doszedłem zbyt późno. Może zacznij najpierw od siebie, zdaj sobie sprawę jak jesteś wartościową osobą a co za tym idzie że to on nie zasłużył na Ciebie.
  4. pytanie się kłania czy te lekkie i umiarkowane problemy emocjonalne nie przerodzą się z czasem w coś poważniejszego
  5. To się zgadza że wyleczenie się zależy od każdego z nas, ale książka może być tą iskrą która rozpali w nas inne podejście a co za tym idzie polepszy samopoczucie. Usłyszałem kiedyś takie ciekawe zdanie "może ci 1000 osób mówić dokładnie to samo ale dzięki tej 1001 zrozumiesz meritum sprawy"
  6. Witam Osobiście uważam że czytanie książek jest bardzo dobrym pomysłem. Choćby dlatego że nie jako "zmusza" nas do podjęcia szerszych działań aniżeli złapanie za kartonik z tabletkami i ich zażycie. Czytanie książki to też "przeżywanie" prawie całym sobą tego co jest w niej zawarte. Nasz umysł chłonie informację i analizując dochodzi do wniosków czego następstwem może być poprawa naszego stanu. Pytanie się tylko kłania czy zawarte informację w książce trafią do czytelnika w taki sposób aby mu pomóc a nie przeszkodzić. Tak jak w przypadku leków odpowiednia książka musi być skierowana do odpowiedniego pacjenta. Na naszym rynku jest wiele książek tego typu, osobiście jednak obawiał bym się czy trafię na taką pozycję która mi pomorze. Obawiam się że nie które pozycje na naszym rynku to nabijanie kieszeni ich "autorów" gdzie zawartość owej pozycji nic za sobą nie niesie. Nie mniej jednak książka to wspaniały dar choćby z tego powodu że samo sięgnięcie po nią poprawia nasze samopoczucie i samoocenę że jednak chcemy coś dla siebie zrobić i potrafimy to zrobić.
  7. Mariusz1980

    Witam

    Od dawna zastanawiam się nad psychologiem i prawdopodobnie poczynię kroki w tym kierunku pzdr
  8. Mariusz1980

    Witam

    przeczytaj mój post musz-si-wy-ali-jestem-za-amany-t40860.html i wszystkiego się dowiesz pozdrawiam -- 28 sty 2013, 14:32 -- Witaj nie chodzę do psychologa, mam znajomą która pomaga ludziom w uzależnieniach, ma wiedzę jak nie jeden psycholog, napisała też kilka książek na ten temat, ma więc pojęcie co i jak. Do mnie niestety ostatnio nie trafia, myślałem o jakimś psychologu sam nie wiem czy podłoże mojego problemu rozwiąże psycholog. Być może mógł bym sobie to jakoś wszystko poukładać przy pomocy psychologa ale jestem zrezygnowany do większości "rzeczy" które mnie otaczają. Myślałem że za pomocą tego forum znajdę jakąś okoliczność która mnie popchnie do działania ale póki co nie znalazłem takowej. Pozdrawiam -- 28 sty 2013, 14:34 -- witaj dziękuje za zainteresowanie, przeczytaj mój inny post będziesz wiedział co się dzieje i-tak-ka-dy-dzie-po-dniu-brakuje-mi-ju-si-t40861.html pozdrawiam
  9. Mariusz1980

    Witam

    Każde słowo i podejście pomaga, bez względu na to czy jesteś zdrowy czy nie, czasami wystarczy tylko słowo czy stwierdzenie. Jest takie przysłowie "syty głodnego nie zrozumie" ale mam wrażenie że w przypadku naszego umysłu to przysłowie jest puste, wiem że to slogan ale czasami tak nie wiele trzeba żeby ...
  10. Tak się składa że moja żona wie doskonale o wszystkim, zobacz mój inny post tam wszystko jest opisane. Wiem że to pomaga ale mnie już nawet zaczęło to przeszkadzać że obarczam Ją swoimi problemami, bo wiem jak je przeżywa. Pozdrowienia dla Ciebie i Twojego faceta :) -- 29 sty 2013, 09:31 -- Dziś w nocy i wczoraj w nocy znów ogarnął mnie lęk, czułem jak uderza we mnie ciepło, było mi tak gorąco że zacząłem się pocić, kur... jak ja nienawidzę tego uczucia !!! Gdy się wczoraj kładłem spać byłem bardzo śpiący ale sam nie wiem jak to się stało kiedy już zasypiałem do głowy wpadły myśli o problemach i się zaczęło. W sumie to nie wiem czy spałem czy nie, w pewnym momencie sen popieprzył mi się z rzeczywistością - to jest dopiero paskudne uczucie. Sam już nie wiem co o tym myśleć i jak tu się nastawić na to wszystko. Jestem chyba zbyt empatyczną osobą i może to jest jeden z powodów. Z drugiej strony może problemem jest to że chciałbym aby jak najszybciej zakończyły się pozytywnie moje problemy. Uwierzcie ale mam czasami takie wrażenie jak by ktoś rzucił urok na moją rodzinę albo nas przeklął. Miałem przyjemność rozmawiać z księdzem egzorcystą który potwierdził że tak mogło się stać, ale to już jest inna opowieść. Co raz częściej zadaje sobie pytanie dlaczego i z jakiego powodu pojawiły się takie problemy - pewnie robię błąd. Najgorsze jest w tym wszystkim to że nie widzę możliwości że ktoś może mi pomóc w tym wszystkim. Co raz bardziej czuje się osamotniony w tym wszystkim. pzdr -- 05 lut 2013, 11:41 -- Tak sobie to wszystko przemyślałem i zamiast poprawy pomimo moich starań nic się nie zmienia a nawet pogarsza. Cały czas czuje w środku to "ciśnienie" które ściska mnie w płucach, czuje jak nie równy mam oddech. No i to uczucie niepewności, lęku które wręcz mnie oszałamia czy hamuje. Z początku myślałem że "wygadanie" się tutaj coś poprawi ale niestety nie pomogło. Zaczęło się od problemów, problemy się nie skończyły a do tego doszły jeszcze fizyczne aspekty mojego stanu. Nie potrafię już tak dłużej, czas na rozmowę z psychoterapeutą muszę tylko takiego jeszcze znaleźć. Przyznam się że jestem już tak zrezygnowany do wszystkiego że obojętnym dla mnie jest co raz więcej "rzeczy". Czuje się jak bym zawisł w jakiejś rzeczywistości na którą nie mam wpływu. Myślałem że pisanie za pośrednictwem forum z osobami które mają problemy i doradzanie im też mi pomoże, że mnie ściągnie na ziemie, że dostanę "kopa" do tego aby się nie stresować tak bardzo tym wszystkim ale to również nie pomogło. Próbowałem sam sobie pomóc i chyba zaliczyłem porażkę, a wszystko przez nawarstwiające się problemy, kur.... tak jeszcze nigdy u mnie nie było, mam już dość życia z nadzieją że będzie lepiej, ponoć zawsze jest jakieś wyjście ale te klamry nade mną co raz bardziej się zaciskają i przytłaczają. Zaczynają mnie stresować co raz bardziej błahe "rzeczy" a tego najbardziej się obawiałem i tak się stało. Zgubiłem się w tym wszystkim, szukając jakiegoś wytłumaczenia sobie że jednak nie jest tak źle, że to wszystko się ułoży w końcu tak żeby wyprowadzić mnie z tego stanu.
  11. Witaj Dziękuje za odpowiedź, miło z Twojej strony Najgorsze jest to że czy mi się powiedzie w wyjściu z tych problemów nie jest do końca zależne ode mnie, teraz te problemy są duże, zawsze myślałem pozytywnie o tym że dam czy damy sobie radę. Z tego myślenia wyszło teraz to co jest, stąd moje zrezygnowanie do życia, bo przecież ile można się męczyć. Kiedy mi się wydaje że gorzej już nie może być nagle pojawia się kolejny problem większy lub nie ale kolejny i tak naprawdę to wszystko się nawarstwia - spirala. W tym wszystkim czuje się osamotniony i to chyba nie jest dziwne, nie życzę nikomu żeby był w mojej skórze. Dziękuje za wiarę że mi się uda, Życzę Tobie Wszystkiego Dobrego
  12. Dziękuje za odpowiedź, artykuły które podałeś przeczytam w wolnej chwili co do wiedzy którą zebrałem oraz czy zrobiłem wszystko aby się wykaraskać z problemów i tego co mnie powstrzymuje to odpowiedź wydaje się prosta, bo nigdy tak naprawdę nie jesteś w stanie tego zrobić, ale to też nie zawsze jest zależne od człowieka jako jednostki. To są sprawy gdzie jest więcej jednostek a wszystkie okazują się słabymi ogniwami, dlatego że pewne rzeczy też nie są od nich do końca zależne. Moja firma znalazła się w tej sferze gdzie większość ma problemy, ale nie wszyscy potrafią to zrozumieć. Wydaje mi się że nigdy nie będę miał poczucia że zrobiłem wszystko nie wiem czy to dobrze czy źle, bo niby ambitne ale czy to nie jest chora ambicja która powstrzymuje do dalszych działań taki ot to paradoks. Moja żona jest dla mnie najważniejsza w bardzo szerokim rozumieniu, chce dla Niej jak najlepiej, ale czasami się po prostu nie da. Oczywiście nie chce Jej trzymać pod kloszem czy w złotej klatce, nie robię tego błędu jak to nie którym się zdarza traktując drugą osobę jako absolutnie idealną wręcz boską. Do tej pory nie wiem na czym może polegać problem, zdaje sobie sprawę z tego jak na organizm wpływa negatywne myślenie, ale mój umysł jest teraz słabszy aby sobie to wszystko poukładać, a mają na to wpływ czynniki zewnętrzne. Pozdrawiam i Życzę Wszystkiego Dobrego
  13. Witaj Dziękuje że przeczytałeś mój wpis, jestem wdzięczny - Bóg nigdy nie daje nam więcej niż byśmy byli w stanie unieść :) Poza tym szacunek dla Ciebie bo Ty chociaż spróbowałeś otworzyć firmę - miałeś odwagę którą powinieneś poszukać ponownie. Przypomnij sobie jak ją otwierałeś. Ile fantastycznych myśli i wizji miałeś :) przypominanie sobie o tym jak miało być w mojej firmie śledzą mnie non-stop i niestety nie darzą mnie optymizmem, a problemy obecne gaszą moją odwagę, widać nie nadaję się do tego - a siebie kochasz? Ile jest w Tobie miłości do samego siebie? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? tak znam to podejście że najpierw należy kochać siebie aby móc kochać innych, nie mam kompleksów, jest nie wiele rzeczy które mnie dołują, hamują - nie jestem Twoja żoną ale myślę że wystarczy jej to że jesteś - zapytaj ją :) moja żona bardzo często mi o tym mówi i chyba dlatego tak mi źle że ma takiego faceta któremu musi to mówić, bo przecież gdyby nie to, to by nie musiała tego mówić, zdaje sobie sprawę z tego i to chyba aż za dobrze, moja żona zna moje problemy ale już naprawdę nie chce Jej obarczać tymi problemami dalej, ale jak się pyta to nie potrafię Jej nic nie mówić - dlaczego o tym nie mówisz? dlaczego nie chcesz się tym podzielić? Większość ludzi uważa że lepiej nie mówić żeby nie martwić (ja też tak myślałem i robiłem). Teraz mam zupełnie inne zdanie. Widzę że dusisz to w sobie.... Jesteście rodziną i powinieneś w końcu podzielić się swoimi zmartwieniami, problemami, uczuciami... powinieneś się nawet popłakać. To nie jest oznaka słabości - to odwaga, szczerość i prawda. Macie trudną sytuacją finansową dlatego RAZEM powinniście się z tym uporać. Co by się nie działo - zawsze macie siebie :) moja rodzina wie o moich problemach, starają się nam pomóc jak tylko mogą, ale to tak naprawdę jest mój problem i ja muszę go rozwiązać nikt tego za mnie nie zrobi, jestem chyba za bardzo empatyczny i szkoda mi bliskich obarczając ich swoimi problemami i patrząc jak "cierpią" razem ze mną taka sytuacja mi nie pomaga, płacz dla mnie nigdy nie był oznaką słabości, cały czas mam łzy w oczach i nie wstydzę się tego ale mam też już dość tego cholernego stanu. Niestety nie umiem poradzić sobie z tym że to wszystko się tak bardzo długo ciągnie, jest to krzyż którego nie potrafie już unieść i nie wiem czy w ten sposób Bóg nie woła mnie do siebie bo dał mi więcej niż potrafie unieść. Przez te wszystkie problemy to co jest we mnie tylko muszę tego szukać czyli charyzma, ambicja itd sa aktualnie dla mnie trudne do odnalezienia mam taką spiralę w głowie że nawet to już mnie dobija. Życie poprostu mi się po... jest tego dla mnie zbyt wiele a szukanie sił na to zajmnie mi tyle czasu że pewnie mnie zlicytują albo zlinczują.
  14. chce mi się płakać… mam taką spiralę myśli że strach ogarnia mnie co chwilę pamiętam jak mój umysł, organizm był przyzwyczajony do powiedzmy błogiego spokoju,a było to 1 stycznia tego roku. Okres Świąt nie był dla mnie wesoły, z braku funduszy nie mogliśmy sobie razem z żoną kupić jakiegoś prezentu, po za tym w Wigilię listonosz przyniósł mi sądowy nakaz zapłaty, co prawda nie do końca zasadny ale jednak w taki dzień to nie jest przyjemna sytuacja. Okres Świąteczny powoli mijał z większymi czy mniejszymi problemami ale jednak dzięki odwiedzinom rodziny jakoś to wszystko przeżyłem. W Nowym Roku 1 stycznia było wszystko ok, pamiętam jak byłem w kuchni, usiadłem na krzesełku i poczułem lęk, zmysły mi się wyostrzyły, zacząłem odczuwać przygnębienie i już wiedziałem. Spojrzałem na zegar na ścianie i poczułem się jeszcze gorzej, minęła godzina 24 był już 2 stycznia. Okres powiedzmy to błogiego spokoju minął i znów zaczęły się myśli o problemach, a to że trzeba komuś pieniądze zapłacić, jak to zrobić jak ich nie mam, że muszę wysłać jakieś pisma itd. nie spałem chyba do godziny 2 w nocy, patrząc ślepo w telewizor. Robiłem wszystko żeby zasnąć, żeby poczuć choć na chwilę spokój. Zasnąłem na krótko bo o godzinie 5 rano znów się obudziłem, spojrzałem na żonę jak śpi i pierwsze co mi przyszło do głowy to to że jest mi przykro jakiego ma męża. Nie chce tak żyć. Niestety taka sytuacja jest codziennie, oczywiście zdarza się że śpię całą noc ale niestety bardzo rzadko. Wczoraj obudziłem się o 3 w nocy zupełnie wyspany, nie wiedziałem co ze sobą począć. Nienawidzę kur… tego uczucia jak podczas snu pierwsze co się dzieje to to że najpierw jest myśl że mam problemy, później czuje że zaczynam się wybudzać i już nie śpie. Nie wiem jak to się skończy. Te wszystkie problemy często kończą się tym że jadę do pracy bez śniadania, wracam do domu w lepszym czy gorszym humorze i nie mam czasami ochoty zjeść czegokolwiek, i tu zaczyna się problem sięgam po piwo. Zjem kolację około 21, i kładę się spać około 24. Często mam takie uczucie jak przeszywa mnie wręcz strach i lęk, robi mi się zimno a po chwili gorąco, czuje jak pulsują mi skronie, ręce zaczynają się trząść i pocić, uczucie podobne do tego jak się wchodzi do naszego Bałtyku po kąpieli słonecznej,
  15. Mariusz1980

    Witam

    nie, nie leczę się w sensie farmakologicznym staram sie myśleć pozytywnie ale ... spirala już się nakręciła
  16. Na początek wypadało by się przedstawić. Facet po trzydziestce, normalny mieszkający w centrum polski, żonaty. W sumie jestem tutaj po to aby się wyżyć i może dzięki temu poprawi się mój nastrój. Minęło dużo czasu zanim zagościłem tutaj, tak naprawdę człowiek (ja) musi się chyba wygadać wirtualnie, tu nie czuje wstydu czy zażenowania, pojawiają się inne emocje. Moja historia nie należy ostatnio do najszczęśliwszych, baaa nawet do nieszczęśliwych, otóż … Pracuje tzn. prowadzę własną działalność gospodarczą która spędza mi sen z powiek. Jak się okazało prowadzenie własnej firmy jak stwierdził mój kolega jest skokiem z samolotu bez spadochronu, a za to z hodowlą jedwabników. W moim przypadku lot jest bardzo długi. Ponoć ci którzy spadając z dużej wysokości umierają na zawał serca zanim spotkają się twardym gruntem. Obawiam się że u mnie jest podobnie, czasami liczę już dni kiedy to się stanie a czasami proszę Boga aby zabrał mnie do siebie, bo ten krzyż który noszę jest ciężki i nie potrafię znaleźć sposobu aby go udźwignąć. Gdyby nie to że bardzo kocham żonę dla której zrobił bym wszystko pewnie już by było po wszystkim. Problem w tym że to „wszystko dla Niej” zaczyna się kruszyć, nie mogę już patrzeć jak cierpi razem ze mną, jak się przejmuje moimi problemami (prawdopodobnie utożsamia się z nimi) po prostu nie potrafię na to wszystko patrzeć. Myślałem o rozwodzie ale pewnie do tego nie dojdzie bo za bardzo mnie kocha i jest za mną na każdym kroku. Ja nie potrafię się już bardziej Jej odwdzięczyć za to że jest ze mną i przy mnie. Dla niej już dużym ciosem było to że mamy rozdzielność majątkową, miała łzy w oczach gdy to podpisywaliśmy. Najgorsze jest w tym wszystkim to że sama ma problemy z pracą. Jeśli umowę zlecenie można nazwać pracą, teraz jedno jest pewne – do końca lutego ma prace, a dalej … Może Bóg, los (bo już sam nie wiem w co wierzyć) zwróci chociaż na Nią uwagę i choć jedna ważna rzecz się ułoży. Obecnie jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji materialnej, ratuje nas to że mieszkamy z rodzicami, ale Oni też nie mają łatwo. Staramy się nie mówić o naszych problemach, ja staram się nie mówić o problemach ale co z tego jeśli wchodzę do domu po 17 siadam w fotelu podpieram głowę ręką i tak siedzę trzy godziny, jest mi wszystko obojętne, myślę jak to wszystko poukładać, jak zaplanować, ale niestety po czasie plan zawodzi bo pojawiają się kolejne problemy którym trzeba sprostać. Słowo „sprostać” w tym przypadku jest tylko pustym dźwiękiem. W głowie kotłuje mi się tyle myśli że noce mam nie przespane od roku. Łzy do oczu mi płyną jak patrzę na ukochaną jak śpi, wiem o czym marzy, jakie ma ambicję które absolutnie nie są wygórowane i nie mogę Jej pomóc. Jest tak że nie mam sił czasami Ją wspierać bo sam mam tyle na głowie. Ambicje, chęci, charyzma, pozytywne podejście po prostu ulotniło się. Mam dość zadawania pytań sobie czy Bogu kiedy to się wreszcie ułoży pomyślnie – wiem nie wszystko jest tak jak się chce, ale dlaczego wszystko jest źle. Kiedyś ratowała mnie muzyka, nabierałem wtedy energii do dalszego działania, a teraz … o tym że mam hobby w ogóle zapomniałem. Jak co roku zrobiłem sobie rachunek sumienia, znany jestem z tego że potrafię patrzeć bardzo obiektywnie nawet wobec własnej osoby. Nie wiem co źle zrobiłem czy robie to pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy po analizie tego co się dzieje wokół mnie, nas. Czuje się jak zaszczuta ofiara, nie dość że ci którzy tak bardzo obiecywali że zapłacą to nie robią tego, jeszcze próbują mnie wykiwać, staram się jak mogę ściągnąć te cholerne pieniądze żeby popłacić długi ale to jest po prostu syzyfowa praca. Mam już kur… dość telefonów od windykacji itp. Którzy traktują mnie jak złodzieja, podnosząc głos na mnie, twierdząc że mam pieniądze tylko że nie chce ich zapłacić itd. Gdzie my kur… żyjemy !? Sądy, urzędy … wszyscy chcą pieniądze, nikt nie potrafi zrozumieć uczciwego człowieka. Nie należę do osób stosujących przekręty czy tym podobne ale z takimi niestety mam „przyjemność”. Nigdy nie przypuszczałem że będę miał takie problemy, że pieniądze i to co z tym dookoła związane tak bardzo mnie zniszczą. Zawsze cieszyłem się z tego co mam co osiągnąłem, nigdy nikomu nie zazdrościłem że ma więcej, zawsze życzyłem dobrze, wierząc w to że jeśli jednemu się powodzi to mnie też się może się tak powodzić lub że dzięki temu któremu się powodzi, powodzi się też mnie. W sumie prosta zasada ekonomii. Cóż z tego wszystkiego ? Patrzę na to wszystko i nie widzę dla siebie wyjścia
  17. Mariusz1980

    Witam

    Witaj bolące serce dosłownie i w przenośni, ogólnie "mówiąc" jest chyba wczesne stadium depresji, obecnie jestem w pracy i to właśnie ta praca jest powodem tego co się dzieje wokół mnie
  18. Mariusz1980

    Witam

    Witajcie Mam na imię Mariusz, 33 lata Chciałbym się przywitać i żyje nadzieją że może tutaj znajdę pomoc w swoich troskach na które brakuje już "sił" pozdrawiam :)
×