Skocz do zawartości
Nerwica.com

BasiaS.

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia BasiaS.

  1. Cóż, mój syn ma jeden lek od samego początku, a więc ponad 4 lata. Potem do Rysperidomu dołączono Depakine a ostatnio po hospitalizacji jeszcze Hydroxyzinę, ale chyba dopiero od wizyty w szpitalu leki są tak dobrane, że mam syna którego można ogarnąć. Dokładanie leków było raczej pod dochodzące objawy, tak myślę, dlatego aż 4 lat trzeba było by leki były w tej dawce i akurat te.......
  2. Cóż, mój syn ma jeden lek od samego początku, a więc ponad 4 lata. Potem do Rysperidomu dołączono Depakine a ostatnio po hospitalizacji jeszcze Hydroxyzinę, ale chyba dopiero od wizyty w szpitalu leki są tak dobrane, że mam syna którego można ogarnąć. Dokładanie leków było raczej pod dochodzące objawy, tak myślę, dlatego aż 4 lat trzeba było by leki były w tej dawce i akurat te.......
  3. Cóż, mój syn ma jeden lek od samego początku, a więc ponad 4 lata. Potem do Rysperidomu dołączono Depakine a ostatnio po hospitalizacji jeszcze Hydroxyzinę, ale chyba dopiero od wizyty w szpitalu leki są tak dobrane, że mam syna którego można ogarnąć. Dokładanie leków było raczej pod dochodzące objawy, tak myślę, dlatego aż 4 lat trzeba było by leki były w tej dawce i akurat te.......
  4. On sam nie widzi problemu, jego zachowanie uważa za normalne, a siebie za przeciętnego nastolatka. Bierze leki, które przy jego ADHD bardzo pomagają go ogarnąć, ale nie ma żadnego sposobu (a wierzcie mi, że chwytam się wszystkiego co tylko mogę) by wpłynąć na jego sposób myślenia. Jak pisałam wyżej, chodzenie na terapię, do lekarza, wszelkie rozmowy z pedagogiem czy psychologiem traktuje jako odskocznię, nic sobie z tego nie robi, nie bierze do serca. Za to każdemu zawsze obieca poprawę i pracę nad sobą, a więc mówi to, co dany rozmówca oczekuje usłyszeć. Ogólnie rzecz ujmując problem z nim samym mamy my, otaczający go ludzie, a nie on sam. On dobrze się czuje z samym sobą i tym jak się zachowuje, nie widzi w tym nic złego czy niestosownego, a jeśli wydarzy się coś złego winę za to ponosi ktoś inny, nigdy on sam.
  5. On sam nie widzi problemu, jego zachowanie uważa za normalne, a siebie za przeciętnego nastolatka. Bierze leki, które przy jego ADHD bardzo pomagają go ogarnąć, ale nie ma żadnego sposobu (a wierzcie mi, że chwytam się wszystkiego co tylko mogę) by wpłynąć na jego sposób myślenia. Jak pisałam wyżej, chodzenie na terapię, do lekarza, wszelkie rozmowy z pedagogiem czy psychologiem traktuje jako odskocznię, nic sobie z tego nie robi, nie bierze do serca. Za to każdemu zawsze obieca poprawę i pracę nad sobą, a więc mówi to, co dany rozmówca oczekuje usłyszeć. Ogólnie rzecz ujmując problem z nim samym mamy my, otaczający go ludzie, a nie on sam. On dobrze się czuje z samym sobą i tym jak się zachowuje, nie widzi w tym nic złego czy niestosownego, a jeśli wydarzy się coś złego winę za to ponosi ktoś inny, nigdy on sam.
  6. On sam nie widzi problemu, jego zachowanie uważa za normalne, a siebie za przeciętnego nastolatka. Bierze leki, które przy jego ADHD bardzo pomagają go ogarnąć, ale nie ma żadnego sposobu (a wierzcie mi, że chwytam się wszystkiego co tylko mogę) by wpłynąć na jego sposób myślenia. Jak pisałam wyżej, chodzenie na terapię, do lekarza, wszelkie rozmowy z pedagogiem czy psychologiem traktuje jako odskocznię, nic sobie z tego nie robi, nie bierze do serca. Za to każdemu zawsze obieca poprawę i pracę nad sobą, a więc mówi to, co dany rozmówca oczekuje usłyszeć. Ogólnie rzecz ujmując problem z nim samym mamy my, otaczający go ludzie, a nie on sam. On dobrze się czuje z samym sobą i tym jak się zachowuje, nie widzi w tym nic złego czy niestosownego, a jeśli wydarzy się coś złego winę za to ponosi ktoś inny, nigdy on sam.
  7. chojrakowa można spać do 13-tej (przecież sen to zdrowie) a resztę dnia przechodzić w piżamce. I można nie posprzątać i nie ugotować obiadku. Po prostu można i już, a świat się nie zawali. Wiele uśmiechu Ci posyłam i dobrej energii, i dużo ciepłego i puchatego
  8. chybanerwica ja tu takie wynurzenia, a Ty wszystko w trzech zdaniach Dokładnie, mój Dominik ma ludzi (to tak wygląda jak się Dominika pozna: on ma ludzi, posiada ich, hoduje...nie wiem jak to nazwać) do tego by robili mu dobrze, liczy się to co chce on, tylko jego roszczenia są priorytetem. Nie ważne, że dzisiaj nie ma kasy na schabowego bo trzeba było zapłacić za podartą bluzę kolegi (która podarła się sama rzecz jasna) i będzie pomidorowa, on nie będzie jadł obiadu jak nie będzie schaba. W szkole zaś opowie, że go głodzą w domu by dostać więcej podwieczorku. To prosty przykład działania mojego syna, ale tak jest w każdej dziedzinie naszego życia co sprawia nam sporo problemów, ale tylko nam, on ma się z sobą bardzo dobrze. Czasem jednak jest tak, że gdyby Dominikowi napluł ktoś w twarz to on powie, że deszcz pada. Nie rozumiem tego. Co będzie za 5 lat? Czasem boję się myśleć... Brak hamulców (ja to nazywam czerwoną lampką) u mojego syna sprawia, że może zrobić wszystko. Nie boi się policji, sądu, kuratora, opieprzu od nauczyciela, tego, że nie będę się do niego odzywała. Ma gdzieś to, że jak ucieka to się martwimy, szukamy go, nie śpimy... To wszystko nie ma dla niego żadnego znaczenia. Syn wyjazdy do lekarza (musimy dojeżdżać 30km) traktuje jak fajną wycieczkę, a terapia to odskocznia od dnia codziennego (czasem w czasie trwania lekcji): coś się dzieje, więc chętnie z tego korzysta. A przecież to nie tak, nie jedziemy na wycieczkę... To trochę jak walka z wiatrakami, ale co robić?? Muszę próbować... Dziękuję za zrozumienie
  9. Witam serdecznie, jestem mamą 14-letniego chłopca, którego problem tytułowy tego wątku dotyczy pomimo tak młodego wieku. Syn jest leczony psychiatrycznie od ponad 4 lat (wcześniej konsultacje psychologiczno-pedagogiczne). Na dzień dzisiejszy bierze bierze leki: Risperidon 2x1, Hydroksyzyna 3x2 oraz Depakine 2x1, raz był hospitalizowany na Oddziale Psychiatrycznym Dziecięcym, głównie w celu potwierdzenia diagnozy. Oficjalnie ma zdiagnozowane Zaburzenia Zachowania i Emocji (ze względu na młody wiek) jednak w nawiasie jest od roku dopisek o osobowości psychopatycznej typu pierwotnego, i tak jest zapisane w karcie w PZP oraz na karcie informacyjnej leczenia szpitalnego na którym jest zaznaczone iż konieczna jest stała opieka osoby dorosłej. Jednak nie oficjalnie lekarz prowadzący, psycholog w PPP oraz lekarz ze szpitala mówi o zaburzeniu osobowości-osobowości psychopatycznej oraz o tym, że nic nie da się z tym zrobić. Nie ma leków ani terapii na takie zaburzenie i o ile syn nie zechce się zmienić, to nic się nie zmieni poza jego miejscem zamieszkania. Problemy z synem są ogromne właściwie od same początku odkąd zaczął chodzić i mówić, i nic nie skutkuje, żadne rozmowy, znane metody wychowawcze również te zapożyczone z PPP, żadne terapie (rodzinne, psychologiczne, psychogimnastyczne, socjoterapie, terapie zajęciowe indywidualne i w grupie), żadne kary ani nagrody, a tym bardziej ich perspektywa nie odnosi zamierzonego skutku. Wręcz przeciwnie, z wiekiem jest coraz perfidniejszy w tym co robi. Syn manipuluje otoczeniem bez żadnego skrupułu: np.: na jednej z ostatnich ucieczek z domu, po złapaniu przez policję, sprzedał na komendzie bajkę łkając ogromnie o problemie alkoholowym w domu oraz znęcaniu się moim i moich kolejnych konkubentów nad nim-szczegółów państwu oszczędzę. Historyjka była na tyle wiarygodna, że syn do wyjaśnienia sprawy był na Oddziale Interwencji Kryzysowej, co z kolei było powodem do chełpienia się w szkole i zdobywaniu poklasku u kolegów. Manipuluje w podobny sposób nowo poznanymi dorosłymi (np.; nauczyciele w nowej szkole) bez żadnego zażenowania, a gdy już wyjdą na jaw jego matactwa to nic sobie z tego nie robi, albo tak przedstawia sprawę, że nikt już tak na prawdę nie wie o co komu chodziło i kto tu namieszał. Za to sąsiadki i dalsi znajomi go kochają, bo kłania się im nisko i pomaga nosić zakupy, otwiera drzwi, pogawędzi... Dziecko nie ma żadnych wyrzutów sumienia, winni są zawsze inni (pobita dziewczynka w szkole sama się zaczynała, on ją tylko popchnął, a to, że upadła i miała wstrząs mózgu, to nie jego wina; gdy podpalił śmietnik w szkole to winę zrzucił na chłopca, który odebrał mu zapalniczkę i zgłosił to nauczycielowi, ukradł pieniądze bo ja i tak by mu ich nie dała, a chciał sobie kupić karty; zjadł wszystkie ozdoby do tortu, bo miał ochotę; nie poszedł na lekcje bo pana nie lubi i miał ochotę się przejść lub nie chciało mu się siedzieć na lekcji; mając 6 lat uciekł z domu pierwszy raz bo chciał pojeździć sobie autobusami-taka myśl wpadła mu do głowy; trzykrotnie oddał kał do basenu, bo nie chciało mu się iść do łazienki-winę zrzucił na kolegę pomimo dowodu-pokazania mu filmu z kamery; nasz pies kuleje bo go wkurza i akurat wlazł mu pod nogę). Cały żywot syna opiewa na jego chceniu lub niechceniu i zrobi wszystko by osiągnąć swój cel tu i teraz. Syn jest już po 6 sprawach o demoralizację, pierwsza w wieku 7 lat: ucieczki, kradzieże, pobicia, podpalenia i wagary. Chłopiec ma dwie młodsze o połowę jego wieku siostry, z którymi zabawy zawsze kończą się ich płaczem a czasem nawet kontuzjami. Starszą próbował całować na siłę, bo chciał i nie odpuścił nawet gdy ta płakała. Od tamtej pory nie zostawiam go z siostrami samego. Być może nasz problem mógłby się wydawać błahy jednakże taki nie jest, ponieważ to nie jest problem czysto wychowawczy, to siedzi u niego w głowie. On tak postrzega świat, a zapytany odpowie iż nic takiego złego nie robi, jego zachowanie jest przeciętne i wręcz dobre, to otoczenie ma problem a nie on sam. W tej chwili syn ma zajęcia indywidualne w szkole (I kl w gimnazjum) ze względu na zachowanie. Nie ma żadnych problemów z nauką, poza permanentnym lenistwem, nie uczy się w ogóle (bo mu się nie chce), a wiedza kończy się na tym co wyniesie z lekcji, co przy jego ponadprzeciętnej inteligencji nie jest czymś trudnym, więc oceny są na poziomie 3 i 4. Chłopiec zna doskonale zasady panujące w szkole, w domu, w społeczeństwie w ogóle czy na ulicy (zasady ruchu drogowego), ale nie przestrzega ich: to kierowca powinien uważać jak jeździ, albo pieszy na chodniku powinien przewidzieć iż zza rogu wyjedzie mój syn na rowerze. W dodatku moje dziecko ostatnio nauczyło się odpowiadać zarówno lekarzowi jak i pedagogom w szkole czy kuratorowi dokładnie to, co oni chcą usłyszeć. A lubi i garnie się tylko do tych od których często coś dostaje lub którzy pozwalają robić mu to co chce. Ciąża z synem przebiegła prawidłowo (jest pierworodny), poród bez powikłań, nie paliłam i nie piłam w ciąży. Ojciec syna od 7 lat nie mieszka z nami, miał kilka wyroków za znęcanie się nad rodziną (u niego to taka tradycja rodzinna; dziadek bił babcię, a teściu teściową), dwa lata siedział w więzieniu, od tego czasu nie ma z nim kontaktu. W tej chwili rodzina jest od ponad pięciu lat zrekonstruowana, syn do męża zwraca się tato. Na dzień dzisiejszy mój syn nigdy nie jest sam. Prowadzę go do szkoły i z niej odbieram, na przerwach jest u pani pedagog, w domu nie zostaje sam i na dwór także wychodzi tylko pod opieką. Tylko, że teraz już nie chodzi tylko o niego samego, ale głównie o to by nikomu innemu nie stała się krzywda... Ale najgorsze chyba jest to, że moje dziecko nie widzi w tym co robi nic złego, on nie ma problemu z zachowaniem, agresją, kłamstwem... niby ja i najbliższa rodzina wiemy o tym jak funkcjonuje nasze dziecko, ale ja nie potrafię się z tym pogodzić. Ciągle mam nadzieję, że mój syn się zmieni, że kiedyś te nasze rozmowy i terapie, że kiedyś przyniesie to wszystko zamierzony skutek i mój kochany syn będzie kochał.
×