Skocz do zawartości
Nerwica.com

pjotrr

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia pjotrr

  1. pjotrr

    fatalne zauroczenie

    no właśnie, tylko co to za tajemnicze cechy jak ona mnie irytowała często, a potem nagle wszystko odwróciło się o 180 st. może to jakieś moje zaburzenie osobowości
  2. pjotrr

    fatalne zauroczenie

    Ciekawe, może coś w tym być, może dlatego tak się nakręcam w robocie, bo sama robota również kojarzy się ze zwiększonym stresem. Co nie zmienia faktu, że ewentualne zrozumienie tego mechanizmu jakoś tak nie do końca pomaga mi w wyjściu z tego.
  3. pjotrr

    Samotność

    Dzisiejsze czasy to kryzys relacji damsko-męskich. Kobiety się wycwaniły, a mężczyźni są w defensywie. W konsekwencji osoby o usposobieniu introwertycznym mają ogromny problem w nawiązywaniu kontaktów, już nie mówiąc o budowaniu jakichkolwiek związków. Nie wiadomo czy to się zmieni.
  4. pjotrr

    fatalne zauroczenie

    Witam, chciałbym, aby ktoś kto ma jakieś tam pojęcie o psychologii – zwłaszcza psychologii pożądania/zakochania (o ile coś takiego w ogóle istnieje) wyjaśnił mi mój fenomen zauroczenia się w kimś, kto do tej pory nie był dla mnie nikim szczególnym. Po prostu zastanawia mnie jak to się mogło, do cholery, stać. Mam ileś tam lat po 30 i pracuje w miejscu, gdzie jestem jedynym mężczyzną (nawet szef jest kobietą). Praca z kobietami bywa czasem męcząca – no bo czy się chce, czy nie trzeba wysłuchiwać opowiadań i historii o rzeczach mniej lub bardziej dla mężczyzny ciekawych, bo po prostu inaczej się nie da…bywa też i zabawnie i nudnawo- w sumie jak w każdej pracy? Generalnie jakoś się już przyzwyczaiłem do roli rodzynka. Pracuję w tym miejscu już kilka lat i zawsze kobiety miały liczebną przewagę, ale trzeba podkreślić, że przedtem odsetek mężczyzn był trochę większy ale byliśmy zawsze w mniejszości. Ale do rzeczy- mam taką koleżankę, z którą pracuję już 3 lata. Pierwsze wrażenie jakie na mnie zrobiła –również jako kobieta - po prostu nic specjalnego. Z biegiem czasu nawet trochę mnie zaczęła irytować, tj. nie odpowiadał mi jej charakter (jak na osobę praktycznie w moim wieku to ona jest nieco niezrównoważona psychicznie - niedojrzała kobieta, szukająca problemów tam, gdzie ich nie ma, emocjonująca się jakimiś duperelami- jak gadała o swoim piesku to mi się nóż w kieszeni otwierał). Sposób wypowiadania się też nie przypadł mi do gustu (no po prostu nie od zniesienia, ale nie wiem jak to wam opisać), wygląd zewnętrzny oceniałem na dość przeciętny, a przede wszystkim nie w moim typie i co najważniejsze widziałem w tym wyglądzie wady, które czasem nawet eksponowałem w umyśle do przesady. I żeby nie było, że inne koleżanki były dla mnie jak do rany przyłóż – każda miała jakieś tam zachowania, które mnie denerwowały. Ale generalnie lubię z nimi pracować, tworzymy w miarę scaloną ekipę i jakoś się dogadujemy. No i w tym roku stało się – fatalne zauroczenie mnie dopadło, ni z gruszki ni z pietruszki, to jest taki moment nie wiadomo kiedy i jak, że człowiek zaczyna myśleć o tej osobie, i myśleć, i myśleć… nagle 70% moich myśli to ona. Zacząłem się nią interesować i szukać na jej temat informacji, np. przez fb – przeglądać jej zdjęcia, nawet niektóre ściągać- w sumie nie wiem po co, skoro widzę ją na co dzień. Typowe chorobliwe zauroczenie i ślepa fascynacja. Oliwy do ognia dodała pewna sytuacja – jak by los ze mnie sobie zakpił. Poszedłem na imprezę i kogo spotkałem? Była tam z gościem i jeszcze mi go przedstawia, że to jej kolega (oficjalnie jest singielką). Była b. zaskoczona, że mnie tam zobaczyła – ja przyszedłem sam. Nawet powiedziała coś w stylu- „zaskoczyłeś mnie, co ty robisz tutaj?”. Oczywiście nie gadałem z nią długo. Powiem wam poczułem się jak by mi ktoś w łeb strzelił (albo w serce). Jak bym był jej mężem, a ona spotkała się z innym. Przeżyłem to strasznie. I tak to już trwa trochę czasu. Najgorsze, że mimo tego, że teraz mam wolne - nie da się odciąć od myśli o niej. Chciałbym tylko jeszcze nakreślić tło tego wszystkiego, bo może ma to znaczenie w tej sytuacji. Tzn. w tym roku dopadł mnie głębszy dół, a zaczęło się od tego, że w czerwcu zmarł taki mój sąsiad. Starszy ode mnie człowiek. To był człowiek, który zawsze do mnie zagadał jak go widziałem, taki wiecie sąsiad, co wszystko wie co się dzieje i nadaje bez przerwy. Nie mówię, że jakoś mega go lubiłem, ale jego śmierć troszkę mnie zszokowała, nie mogłem się z tym pogodzić. Wiem, że moje zauroczenie właśnie miało miejsce niedługo po tym wydarzeniu. Po prostu może przez ten kryzys psychiczny łatwiej było mi popaść taki stan? Może podświadomie szukałem w niej ukojenia? Ale czemu w niej? Takiej prostej dziewczynie? Nie wiem, może to bez sensu. W każdym bądź razie walczę z tym chorym uczuciem jak na razie bezskutecznie. Jeszcze jedno na koniec – to nie pierwszy raz, kiedy zauroczyłem się w koleżance z pracy i wiem jedno, że takie doświadczenia wcale nie hartują nas i nie uodparniają, każdy przypadek jest tak samo hardkorowy. Na szczęście wiem również, że to uczucie z czasem przeminie, pytanie tylko ile jeszcze zajmie mu czasu pastwienie się nade mną. Myślałem, też, żeby "zadziałać coś" w jej kierunku ale wiecie, że to stąpanie po kruchym lodzie, bo romanse w pracy to po prostu słaby pomysł. Nie ważne czy coś z tego wyjdzie, czy nie – i tak na końcu pewnie zrobi się z tego syf. A zatem szukam odpowiedzi na to jedno pytanie: dlaczego?
×