Nie wiem właściwie od czego zacząć. Napiszę w jakim położeniu w życiu znajduję się obecnie – mam 22 lata i teoretycznie powinnam już być na studiach magisterskich, ale ukończony mam tylko 1 rok i na ten kierunek już nie chce wracać. Całej swojej przeszłości nie opiszę, bo była straszna i podjęłam masę głupich decyzji. Od czerwca 2012 znajduje się w ciężkiej depresji, od wrzesnia byłam 2 miesiące leczona w szpitalu psychiatrycznym, zaczełam w październiku studia, ale z racji bliżej nieokreślonych myśli samobójczych nie nadawałam się do kontynuowania nowego kierunku. Uważam, że w owej sytuacji przegrałam własne życie, inni ludzie się kształcą, kończą studia, maja pasje a ja nawet nie jestem na 1 roku i normalnie w swoim życiu nie pracowałam (tzn. pracowałam, ale to co robiłam nie jest powodem do dumy). Nieustannie się obwiniam za błędy, chociaż próbowałam sobie wybaczyć, ale nie potrafię. Biorę leki, ale one nie sprawią, że nagle rzeczywistość stanie się różowa, a ja bez obciążeń wróce do wieku maturalnego. To, że myślę o innych i to porównywuje się podcina mi skrzydła. Od ludzi się odsunęłam, nie utrzymuje z nikim kontaktu, nie chce słuchać jak innym dobrze się powodzi. Jestem teraz na garnuszku rodziców, gdzie też jestem ciężarem, myślałam o podjęciu pracy, ale sama nie wiem czy w tym stanie nadaje się do pracy, a dwa jak pomysle o swoim pustym CV to mi się słabo robi. Po prostu myślę, że będę miała bardzo ciężkie życie, uważam, że już nigdy nie będę szcześliwa i nie odzyskam swojego poczucia własnej wartości. Właściwie to nic w swoim życiu nie chce poza śmiercią. Tak sobie dziś leżałam i myślałam, że w sumie to mnie nic nie jest w stanie uszczęśliwić. Miałam u boku osobę, która kochałam i on też mnie akceotował taka jaka jestem, ale ja nie potrafiłabym z nim być, ciągle czułam się gorsza, bo on skończył już studia, miał pracę, a ja nie. Siostra też już studia kończy, zresztą jak tylko słysze słowo studia to mi ściska serce. W ogóle nie rozumiem co się ze mną dzieje, ale wiem, ze chciałabym uciec jak najdalej, nie budzić się już wcale. Mysli samobójcze są mocne, ale jestem w takim stanie, że nawet organizacja tego wszystkiego mnie przerasta. Nie dość, że poczucie, że do niczego się w zyciu nie doszło to jeszcze fakt bycia odmieńcem. Ja już nie wiem co mam zrobić, pomocy.