Skocz do zawartości
Nerwica.com

kama21

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kama21

  1. Hej wszystkim. Czy ktoś tu jeszcze zagląda? Pisałam w tym wątku kilka lat temu. Wtedy udało mi się po kilku miesiącach pokonać ten stan. Byliśmy w związku szczęśliwi i byłam potem pewna, że kocham i wszystko wróciło do normy. Po dwóch latach rozstaliśmy się z tamtym partnerem jednakże nie z powodu niekochania, z zupełnie innych przyczyn. Mamy 2019 rok, jestem od 1,5 roku w związku z cudownym mężczyzna, wszystko było pięknie i byłam najszczęśliwsza na świecie. Do czasu. Pod koniec maja przyśnił mi się kilka razy moj poprzedni partner co napawało mnie małym lękiem i niesmakiem,ale zbagatelizowałam to. Po kilku dniach na Facebooku przeczytałam post o miłości etc. I rozpętało się piekło. Kolejny raz. Czy kocham,czy nie. Jednego dnia, że Kocham,rano już nie wiem. Wymioty,biegunki, bóle głowy, nie mogę spać. W snach sni mi się, że nie kocham, że muszę zerwać. Układam sobie w głowie jak to zrobić,po czym on przyjezdza a ja wcale nie chcę odchodzić. Znów czuję się zakochana i jest cudownie. Na drugi dzień jednak ten stan powraca. To jakiś koszmar. Teraz czuję, że go nie chcę, że muszę się rozstać,mam do niego jakaś niechęć a ponadto wszystko wydaję się być tak realne, że mam wrażenie, że to nie moje myśli, tylko ja. Błagam pomóżcie mi, o co chodzi? Ja nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie wiem co się dzieje. Czy moja podświadomość sugeruje, że mam się rozstać? To jakaś paranoja! Nawet gdybyśmy się rozstali,to jaka mam pewność, że w kolejnym związku pewnego dnia nie obudzę się i znów nie powtórzy się to samo?? Tylko,że ja nie wyobrażam sobie być w innym związku, być bez niego, żyć!!!
  2. wiem, że pytanie nie tyczyło się mnie, ale ja pamiętam idealnie ! Wszystko bylo cudownie, nic nie zapowiadalo takiego dooołaa! Nagle na drugi dzień wpadła mi ta mysl i od tamtej pory nie puszcza, mimo, ze probowalam juz na wszelkie sposoby bagatelizowac ja... raz specjalnie upiłam się z moim Kochanym, bo mialam nadzieje, ze wtedy półświadoma zaczne mu mowic o co mi chodzi, ale nic z tego... :) zaczelo sie niewinnie, myslalaml ze jakos sobie to przetłumaczylam, ale wracal ten ciagly niepokoj, raz chec raz niechcec, ta ciagla obawa, strach itp. czasem mam wrazenie jakbym stawala obok siebie i wtedy wydaje mi sie to smieszne i irracjonalne, alepotem znow wraca...
  3. Ezekiel- rozumiem Twoje pytania retoryczne, mające na celu uruchomienie naszych refleksji, ale czy sadzisz, że gdybysmy uwazaly swoje zachowanie za normalne, pisalybysmy teraz na tym forum? Ja, jak i wszytskie osoby (prawie) tutaj wiemy, ze cos jest nie tak. Ty tez wiesz i rozumiesz, czytajac i odpowiadajac bardzo profesjonalnie na nasze posty :) Ja nigdy nie uwazalam sie za slaba psychicznie, zazwyczaj odwrotnie, wiedzialam czego chce i bylam pewna, uczuc, ludzi , siebie etc. WNa wszystkie Twoje zadane poprzednio pytania moja odp byla jasna-ze nienormalne, ze niemozliwe, ze bezsensowne. Wiem to, o tym wszyatkim wiem a jednak to wciaz przychodzi i wraca. Ja potrzebuje jasnego bodźca, może być nawet od Ciebie, powiedz mi, czy istnieje szansa, ze poradze sobie z tym sama? Racjonalizujac i przecinajac te mysli? czy powinnam udac sie Twoim zdaniem do specjalisty? :) pzdr :)
  4. Witam:) nie pisałam jakiś czas i, ale to nie znaczy, że nie zaglądałam tu do Was :) Mam kilka pytań, bo nie wiem czy też tak miewacie, czy to dotyczy tylko mnie. Mam dość tych ciągłych huśtawek nastrojów, dwa dni temu był u mnie mój Kochany i wszystko było cudownie, rozmawialiśmy nawet o ślubie, o wspólnym zamieszkaniu, naszej miłości... myśli były, ale przepływały spokojnie przez moją głowe. Po jego wizycie byłam dziwnie spokojna i zadowolona. Wczoraj poczułam znów lekki nawrót ale uczę sie do sesji, więc miałam zajęcie. Dziś rano obudziłam się z nieodpartym lękiem, nie umiem opisać tego uczucia, ale towarzyszy mi dość często od kilku mies (tzn. od momentu pojawienia się tych myśli). Znacie to pewnie, taki strach, niepokój, ścisk w żołądku i ogromna ochota zobaczenia jego- żeby się upewnić w uczuciach. Czasem boję się z nim spotkać, bo czuję, że zerwę, alebo mam obawy jak będzie wyglądało to spotkanie, czy będą towarzyszyły mi takie myśli itd. Dziwi mnie też to, że jednego dnia wyszłabym za niego za mąż, czuję, że chcę z nim byc, a drugiego dnia tak silnie czuję, że chciałabym przerwy, ale nie chcę się z nim rozstawać na stał, tylko przerwy bo tylko mam wrażenie, że tęsknię za tymi momentami kiedy się poznawalimsy, kiedy czułam te motyle, kiedy on byl tajemniczy, był do zdobycia. Nie umiem zgadnac sama dlaczego tak sie dzieje, dlaczego gdzies w glebi tesknie za tym az tak, ze robi mi sie niedobrze, czuje jakbym spadala, skad to przekonanie, ze nam sie nie uda, ze napewno sie rozstaniemy, ale potem bedzie fajnie jak do siebie wrocimy. Nie wyobrazam sobie innego mezczyny obok mnie, on jest dla mnie naj, inni mi sie nie podobaja, wiem, ze tesknilabym za nim, pociaga mnie i czuje, ze go kocham, a mimi to wciaz takie mysli, ciagle zwatpienia, leki, analiza swojego jego zachowania. Zaznacze, ze to zaczelo sie dokladnie w sierpniu, bo 7 mies pieknej i bardzo intensywnej znajomosci, bo widywalismy sie codziennie, mozliwe, ze mi sie znudzil ? dlatego mam takie mysli?? Nie rozumiem... ta mysl spadla na mnie nieoczekiwanie, wszystko było najcudowniej na świecie , aż tu nagle rano mielismy się spotkać, czekałam na niego przed domem, on wyszedl i pomyslalam " a może ja już go mniej kocham/ co jeśli go nie kocham "... od tam tej pory, a to już 6 mies jakos leci, te mysli we mnie sa, raz slabsze raz mocniejsze ale sa i mam ich dosc, powiedzialam o wszystkim mojemu chlopakowi. on raz juz byl ze mna u psychologa, stwierdzila jakies leki i zalecila wizyte u psychiatry, ale zbagatelizowalam tobo stwierdzila, ze ja u psychiatry??? sama sobie dam rade! Ale nie daje... nie moge sobie z tym poradzic, bo to sa tak silne odczucia, jak jest dobrze to jest, cudownie nawet bym rzekla, ale jak tylko mam te leki, to mysli o niechcei do zwiazku sa tak silne i wyrazne, szybkie i wiarygodne... wiecie, jak czasm to czy chcecie kawe lub herbate, od razu czujecie, ze tak lub nie, tak samo czasem ja mam z tym zerwaniem, tylko nigdy nie cuzje jednoznacznie... zawsze tym myslom towarzysyz jakis opior, wynikajacy ze swiodmoaci, ze moglabym go stracic, ze moglby mnie olac i nie wrocic, ze zranilabym go, siebie tez, bo wiem, ze bym tesknila, ze nie chce innego i tak zamyka sie to błędne koło ... kompletnie siebie nie rozumiem Czy uwazacie, ze powinnam sie wybrac do specjalisty? Po rozmowie z moim Kochanym albo z moja mama, z ktora mam swietny kontakt, jest mi o wiele lepiej... a moze znalazlam sie na zlym forum, moze to niejest zadna nerwica, tylko poprostu nie umiem kochac? Szybko sie nudze i jestem egoistyczną s*ką?? Pomóżcie
  5. Dzięki wszystkim za porady! Już miałam siebie za kompletna wariatkę. To straszne dziwne uczucie jak nie odpowiadasz za swój umysł... czasem rzucam mu się na szyję i jestem pewna swojej miłości, a czasem mam wrażenie, że go oszukuję... chciałabym żeby to się skończyło, myslałam też nad przerwą w związku, np. na miesiąc, żebym upewniła się, że tęsknię, że kocham itp, ale wiem podświadomie, że nie wytrzymałabym miesiąca bez niego ehh, Ezekiel- Twoje porady i wiedza są bardzo profesjonalne, umiesz podtrzymać na duchu, wyjaśnić przyczynę postepowania i myśli :) dziękuję. Czy powinnam to leczyć, czy przeczekać jeszcze ? czy to wgl kiedyś minie?
  6. hej:) mam bardzo podobny problem do Waszego, dlatego postanowiłam tu napisać. Może ktoś mi pomoże. Gdy byłam dzieckiem czułam jak coś w głowie podsuwało mi myśli związane z dziwną tematyką, dotyczące bliskich, rodziców etc. Nie zdawałam sobie sprawy, że może to mieć jakieś większe znaczenie w dorosłym życiu, potem pojawiła się niesamowita tęsknota za rodzicami podczas pobyty na koloniach, paranoiczny lęk, że nigdy ich nie zobaczę, że zginę w drodze powrotnej lub oni umrą, ciągły niepokój, brak apetytu, ból żołądka. Przeszło, żyję ja i oni też :) Problem pojawił się pół roku temu. Jestem związana z cudownym człowiekiem, bez którego nie wyobrażam sobie życia, ani też życia z kimkolwiek innym, nie mogłabym go zdradzić, nie interesują mnie inni faceci, mam do nich wręcz obrzydzenie, mój pociąga mnie fizycznie, nie mam oporów co do przytuleń, pocałunków itp. ale jest "coś" co czyni mnie nieszczęśliwa. Pół roku temu, po kilku miesiącach związku naszła mnie myśl "a co jeśli go nie kocham", "może już go mniej kocham", "co jeśli nie to", "on mi sie wcale tak nie podoba", a to przecież znaczy, że już mniej kocham, albo i wcale i ta w kółko, trudności ze snem, wymioty, ciągły niepokój, ból brzucha, rozstrojone stany emocjonalne- raz cudwonie, raz beznadziejnie. Ciągłe zastanawianie sie nad uczuciami, obawy, gdy wydawał mi się męski i tajemniczy, obway, że może mnie skrzywdzić, zdradzić i tak w kółko... byłam u psychologa. ale niestety mi nie pomógł. Chciałam tylko podkreslić, że zalezy mi na nim, bo zanim to się zaczęło, byłam pewna, że to "ten jedyny" , teraz też tego jestem pewna, ale przez ten stos wątpliwości już nic nie jest wymierne... na jakiś czas to mnie opuściło, może 2 tyg i wtedy byłąm pewna, że przeszło, jak w kalejdoskopie- raz pewna i zakochana, raz zakochana ale niepewna, wciąż zmuszona sobie to udowadniąc. Nie uważam się za jakieś indywiduum ale tłumacze sobie, że nie jestem głupia, żę powinnam sobie poradzić z tym sama... ale cóz- to nie pomaga. A kiedy mam wrażenie, że minęło i dziś jest już dobrze- to wtedy czuję się jakbym wyszła z siebie i spojrzała z jakiejś dziwnej strony na to, czego obawiałam się jeszcze wczoraj, uświadamiam sobie, że to absurd, i że wąłściwie o czym ja myśle, że to śmieszne, a na drugi dzień to samo i ten sam problem... nie mam siły, czy to rzeczywiście nerwica, czy może brak miłości i na siłe usprawieldiwianie siebie, a może niedojrzałośc emocjonalna, niepozwalająca na racjonalne zapatrywanie na sprawę? Proszę o odpowiedź |:) pzdr!
×