Skocz do zawartości
Nerwica.com

lajna

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia lajna

  1. witam, jestem tu nowa, niepokoję się ostatnio o moją mamę, czy przypadkiem nie jest chora na nerwicę. Przez większość życia była bardzo zapracowana - 3, a później nawet 4 dzieci, pracowała jako nauczycielka, a po lekcjach jeszcze jako tłumacz. Nie była sama - mój tata zawsze ją wspierał, tak samo moja babcia, z którą mieszkaliśmy. Kilka lat temu moja siostra wyjechała do Anglii - właściwie 2 lata nie było z nią kontaktu. Potem nagle był stamtąd telefon - że jest w strasznym stanie - uzależniona od narkotyków, jak się później okazało też w ciąży, nawet nie z tym co myślała z początku. Po odwyku zamieszkała wraz z dzieckiem w rodzinnym domu. Ja tymczasem poszłam już na studia, reszta rodzeństwa dawno się usamodzielniła. Siostra wyszła z tego, chodziła przez długi czas na terapie, tak samo moi rodzice - na grupy wsparcia dla rodziców narkomanów. Moja mama wciąż na nie chodzi, chociaż jak mówię - z siostrą jest wszystko w najlepszym porządku, z dzieckiem z resztą też. Także w moim domu rodzinnym mieszkają - moi rodzice, moja babcia i siostra z dzieckiem. Rok temu zmarła siostra mojej mamy - faworyzowana przez ich matkę, a moją babcię. To spowodowało trochę konfliktów i spięć i z babcią i z mężem mojej cioci, m. in. przez sprawy spadkowe, nieuregulowane sprawy majątkowe. Na grupie wsparcia moja mama żaliła się z tych powodów, radzili jej asertywność, odcięcie się od tej strony rodziny. Moja mama jest więc teraz na emeryturze - tłumaczeń też ma dużo mniej niż kiedyś, a przez to, że większość dzieci jest już na swoim garnuszku (moja siostra zarabia), ma dużo więcej i czasu i pieniędzy. I o ile wcześniej - pomimo zajęcia, a może też właśnie przez to - raz na jakiś czas - widywała się z jakimiś koleżankami ze szkoły czy skądś, teraz, w ciągu ostatniego roku nie kojarzę, żeby widywała się z kimś poza grupami. Jedynie grupa wsparcia, czasem grupa ćwiczeń fitness, mój brat z dziećmi, ja czy drugi brat i to właściwie tyle z nieobowiązkowych kontaktów. Za to jest coraz bardziej wrogo nastawiona na swoją matkę - z którą przecież mieszka, mówi, że nią rządzi, że jest 'małym Napoleonem', większość rozmów między nimi brzmi jak przesłuchania. Zaczęła rządzić ze strasznym rygorem, którego wcześniej nie pamiętam - wszystko ma być po jej myśli, jeśli nie jest - mówi regułkami asertywnymi z tej grupy - że JA mam prawo do własnego zdania, że należy MNIE uszanować, że ona tylko wyraża co myśli. Więc gdy widzę, gdy ucina jakiekolwiek opinie wygłaszane przez np. moją babcię, to zwracam uwagę, że to jest takie samo zdanie jak i jej. Co roku na Wigilię łamaliśmy się opłatkiem - każde z każdym, mówiliśmy życzenia indywidualne. W tym roku mama wymusiła na tacie (który stał się dużo bardziej cichy - a możliwość swobodnej rozmowy z nim mam tylko sam na sam w jeździe samochodem, on chce mieć po prostu święty spokój) by odczytał jakieś puste frazesy kościelne, zaczynając od słowa "Kochani" - choć nigdy się tak do nas nie zwracał, po czym mieliśmy się złapać za rączki i puścić iskierkę. Nie wiem co to miało być. Nie wiem po co te zmiany. Jakiś czas temu wymyśliła sobie, by spisać reguły domu - kto dokładnie kiedy ma sprzątać z godzinami, kiedy ma mieć otwarty swój gabinet, kiedy jedzie na rynek, kto za co ma być odpowiedzialny, męczyła z 2 tygodnie wszystkich, by wymyślali kolejne reguły, chociaż wyraźnie nikt nie miał na to ochoty. Potem kazała podpisać się pod tym każdemu. Też nie wiem po co to było - bez tego każdy znał swoje obowiązki, chociaż wiadomo - nie zawsze każdemu wszystko się chce, czasem trzeba komuś o czymś przypomnieć - w granicach normy. Chodzi o to, że zaczęła wytwarzać jakieś sztuczne granice, między rodziną jej a inną - czyli moją babcią, której docina na każdym kroku. Zwłaszcza, że ona nie chce się odciąć od męża jej siostry. Przyszedł do nas np. przed wigilią złożyć życzenia - mówił, że będzie 13-15, a przyjechał o 16 - moja mama uznała to za spisek, że chciał się wkręcić na Wigilię JEJ rodziny. Przyszedł by złożyć życzenia i był w pokoju mojej babci - jak to moja mama określa - na terytorium babci - i nie chciała przejść paru metrów by złożył jej życzenia - bo powinien wejść na jej terytorium w tym celu - czyli do innego pokoju. Kiedyś nie była taka przewrażliwiona na punkcie tak drobnych gestów - a jeszcze bardziej potrafi ją ubóść złe wyrażenie słów. Jest dużo bardziej płaczliwa niż kiedyś, gdy NAPRAWDĘ miała więcej trudności. Mówi wszystkim, że nie ma czasu, że ma tyyyyle zajęć - fakt, zawsze sobie coś znajdzie, ale to są drobnostki - pieczenie, gotowanie, pielęgnowanie ogródka, pójście do sklepu dalszego niż zwykle by mieć spacer. Gdy jakaś koleżanka z ćwiczeń zaprosiła ją na kawę - mówi, że się obroniła przed oderwaniem jej od jej zajęć, że potrafi być asertywna i odmówić. Że najważniejsza dla niej jest rodzina, że to się teraz dla niej tylko liczy. Strasznie łatwo ją zranić, spowodować, że się rozpłacze, nie przyjmuje żadnej krytyki swojego zachowania wyrażonej spokojnie, bez nerwów - odparowuje krzykiem/płaczem z zawodzeniem, że ona ma prawo do spokoju/prawo do robienia jak chce/decydowania o sobie/nie zasługuje na to co ją spotyka od strony rodziny/tyle robi dla rodziny, a my się jej tak odpłacamy. Tylko nie widzi, że tak naprawdę postępuje egoistycznie - chociaż ja nawet takiego słowa nie użyję, bo wiem, że się rozpłacze. Krytykuje też na każdym kroku moją siostrę - odnośnie tego jak wychowuje dziecko - w bardzo drobnych kwestiach - chociaż jak powtarza, każdy ma prawo do decydowania o tym jak żyje i jak wychowuje dziecko. Generalnie widzi przez strasznie wąską perspektywę, czego wcześniej u niej nie było. Dziś opowiadała o filmie China town - mówię, że nie widziałam, kojarzę tylko z tytułu - JAK MOŻNA TEGO NIE WIDZIEĆ? PRZECIEŻ TO JEST KLASYK! No ja tego nie rozumiem! TAKI PIĘKNY FILM, A TY GO NIE WIDZIAŁAŚ? KLASYKA! - i to nie jest w formie żartu powiedziane, tylko całkiem poważne oburzenie. Tego wszystkiego nie zauważa moja siostra mieszkająca na codzień, ale babcia tak. Widzę ja, gdy przyjeżdżam raz na miesiąc, jak i mój brat, który też wpada raz na kilka miesięcy. Nie wiem czy to jest nerwica, czy jakieś inne zaburzenie. Jak patrzyłam na objawy somatyczne - moja mama ma wysokie ciśnienie, gradówkę, napięte mięśnie okręgu barkowego, drobne problemy z trzustką, wątrobą czy wzdęciami, szumy w głowie, czasem bezsenność. Co powinnam zrobić, by jej pomóc? Z resztą, nie tylko jej, bo przez nią cierpi i moja siostra z siostrzeńcem i babcia i tata poniekąd.
×