Skocz do zawartości
Nerwica.com

maska451

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maska451

  1. maska451

    Częściowa pustka

    Nie potrafię być do końca sobą przebywając wśród ludzi, ogranicza się Mój zasób słów, moje myśli - nie wiem czasem co tak naprawdę myślę. Wróciłem niedawno zza granicy, aktualnie myślę nad planem na życie w PL jednak i do tego brakuje Mi nieraz siły, motywacji mimo iż nie boję się ciężkiej pracy. Mam skłonności do przebywania samemu, samotnych spacerów, jazdy na rowerze po okolicznych wsiach. Coraz częściej uciekam w alkohol siedząc wśród szerokiego grona znajomych co daje mi pewien sposób ulgi, potrafię wtedy wypowiedzieć się na każdy temat, wiem, że to niby normalne jednakże jeśli ktoś jest idiotą to nawet pod wpływem alkoholu Nim pozostanie. Mam myśli o których nie chcę myśleć, przeżyłem kilka traum w młodym wieku, jednak z czasem potrafiłem sobie z tym poradzić. 1000 myśli na minutę, to zapewne coś z czym zmaga się większa część tutejszych użytkowników forum. Nie chcę o tym myśleć lecz mimowolnie walczę z tymi myślami często nawet w towarzystwie co często mnie wycisza. Jestem raczej typem "tajemniczego" samotnika przez co osoby trzecie raczej nie zauważają tego, staram się to zręcznie kamuflować. Przez znajomych jestem postrzegany jako typ inteligentnej osoby co stwarza Mi ostatnio pewnego rodzaju kompleks - czy naprawdę tak jest? Ostatnio wziąłem się za czytanie ważnej dla mnie książki politycznej z dość trudnym do zrozumienia tekstem, nie potrafię się na Nim skupić bo nawet wtedy rozmyślam. Mawiają "miej wy**bane a będzie CI dane" - ale czy to nie byłbym wtedy głupcem? Nie potrafię tak, liczę się z tym jak wypadnę, jak patrzeć będą na Mnie inni. W głębi czuje, że ratunkiem byłaby dla Mnie kobieta, gdyż ponoć człowiek nie został stworzony do samotnego bycia. Ponoć jestem przystojny i "inteligentny" jednak chłód i nieśmiałość sprawia, że odrzucam je od siebie. Trzymam w sobie wiele myśli obserwując otoczenie, sądze czasem, że potrafię dobrze rozumieć ludzi, ich problemy jednak wszystkie te myśli zachowuję dla siebie nie przejmując się tym przez co dość dawno zauważyłem w sobie cynizm - czy to oznacza, że jestem złym człowiekiem? Nawet na tym forum nie potrafię opisać nawet w połowie tego co myślę więc chciałbym w tym dziale pisać to w ratach gdy rzeczywiście będe wiedział co chodzi mi po głowie. Od kilku lat palę zioło, zamierzam z tym skończyć co nie powinno być dla mnie dużym problemem choć nie sądze, żeby to pomogło w większym stopniu. Z dnia na dzień staram się nad sobą pracować. Miałem kiedyś przyjaciółkę która bardzo Mi pomagała, wyleczyła sporo kompleksów lecz z czasem Mój cynizm i egoizm sprawił, że znajomość ta została zerwana. Nie lubię się zwierzać, piszę ten temat z całkowitą obojętnością. Boję się, że za 10 lat w Moim przypadku może przerodzić się to w schizofrenię lub inną ciężką chorobę, zamierzam z tym walczyć. Nie mam zamiaru iść do psychologa, nie potrafiłbym w takim stopniu zaufać obcej osobie, myśleć w sposób narzucony Mi z góry - odpada. Znam wiele osób które przeżyły w życiu istne piekło co jest dla mnie w pewnym sensie motywacją, mogę przez to uświadomić sobie, że to co przeżyłem w życiu nie jest aż tak straszne, jednak czy to ważne skoro nie mogę sobie z tym poradzić? Dodatkowa presja którą wywiera na mnie rodzina którą czuję, że zaczynam zaniedbywać, urywać kontakt. ukojenia szukam w muzyce i w alkoholu który też niestety robi swoje. Mam jedynie dwadzieścia lat i trochę głupio żalić się na takim forum gdzie większość swych żali wylewają małolaty które rzucił chłopak po dwóch miesiącach w dodatku samemu mając pewność, że nikt Mi nie pomoże ale daje Mi to w jakimś sensie ulgę.
  2. maska451

    Błagam pomocy!

    Nie mogę już patrzeć na te żałosne porady co do udania się do psychologa. To tak jakby w tych kilku słowach chcieli powiedzieć Ci - spadaj! jakbym mial problem z komputerem to co byście mi napisali? Żebym zrobił format albo kupił nowy?! Mam w pewnym sensie podobny problem, jednakże sądze iż jest on poważniejszy, rozwinięty na dużo wyższym etapie depresji. Miałem zamiar przybliżyć mój problem ale nie wiem czy to ma sens, nigdy nie lubiłem się zwierzać i mam nadzieję, że i z tym problemem poradzę sobie sam... w przeciwnym razie nie dożyję świąt, których nienawidzę.
  3. maska451

    Jak to nazwiecie?

    Witam. Pisałem kilkukrotnie na tym forum co przychodziło mi z dużą trudnością, po raz kolejny zmusiłem się do tego kroku. Chciałbym odrazu przejść do sedna sprawy: Mam niespełna 20 lat, ukończyłem właśnie szkołę bez matury którą zamierzam(choć nie wiadomo co z tego wyjdzie) napisać za rok ale mniejsza z tym. Problemy z "deklem" miałem w sumie od dawna jednak w przeciągu ostatniego roku mocno się nasiliły i zaczęły z czasem dawać we znaki. Wszystko zaczeło się od pewnej dziewczyny, mianowicie mocnego zawodu miłosnego, do tej pory mimo iż zdałem sobie sprawę że to nie ma sensu co chwilę o niej myślę(często ją widuję, pisze do mnie i takie tam) ale jakoś daję sobie z tym radę(sądze że zapomnę jak w czerwcu wyjadę tymczasowo za granicę). Przez wspomniany wcześniej okres bardzo dużo myślę, często mam problemy ze snem, często występują u mnie huśtawki nastrojów, czasem zdarza się nawet że od tej pustki w głowie nie potrafię się wysłowić jak przystało na ucznia klasy humanistycznej:D W tamtyk roku miałem okres mocnego uzależnienia od amfetaminy jednak rzuciłem to. Obecnie bardzo często piję, rzadziej palę marichuanę(paliłem dzień w dzień praktycznie od 4 lat lecz ostatnio mocno przystopowałem) Często mam wrażenie że jestem "inny" od reszty ludzi, w otoczeniu tajemniczy, bardzo nieufny dla obcych, mimo iż wg. wielu kobiet atrakcyjny, ciężko dostępny także dla nich. Często miewam stany że nie ufam nawet własnym przyjaciołom, często złość wyładowywuję na rodzinie krzywdząc ją tym samym co także mnie boli. Bardzo często wracam myślami do przeszłości(będąc jeszcze mniejszy dużo osób mnie że tak powiem "tępiło" jednakże z przypływem kilku lat podrosłem i role się odwróciły :) mimo to dalej siedzi to w mojej głowie) Będąc dzieckiem często padałem ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej ze strony ojca co także było dla mnie traumą w b. młodym wieku. Bardzo często wyobrażam sobie przeróżne sytuacje które nigdy nie będą miały miejsca, bujam tak w obłokach zazwyczaj słuchając muzyki na słuchawkach. Wydaje mi się iż z czasem stałem się nieco "zimniejszy", z większym entuzjazmem wysłuchuję bądź czytam o cudzym cierpieniu, nawet niektórzy moi znajomi to dostrzegli mówiąc że jestem "psychicznie pierdolnięty" oczywiście w żartobliwym kontekście. Na codzień przebywając w towarzystwie jestem lubiany, szanowany, wszystkie te natręctwa pojawiają się gdy wrócę już do domu, jestem sam... zdany na siebie, w sumie powinienem do tego przywyknąć iż przeważnie musiałem wszystko trzymać w sobie ale to nie jest takie proste. Myśli samobójcze? Owszem - było ich sporo i domyślam się że nie raz wrócą ale to już inna bajka. Jeśli ma to jakieś znaczenie to dodam iż pojawiło się kilka drobnych tików nerwowych, częste myślenie o tym samym, nie raz zdaje mi się że stoję w miejscu a wszyscy dookoła pragną abym spadł jeszcze niżej. -- 26 maja 2013, 14:02 -- Rozumiem że nikt nie ma nic sensownego do powiedzenia oprócz standardowej odpowiedzi "udaj się do psychiatry bo jesteś czubkiem" ?
  4. Czekam na dalsze wypowiedzi w tym temacie.
  5. Witam Mam pełno problemów o których już może kiedyś wpsominałem jednak nie chcę Was nimi teraz zanudzać, mam jednak ważne pytanie - mianowicie czy kilkumesieczny wyjazd za granicę może pomóc w zapomnieniu o problemach które dręczą mnie i nie mogę przestać o nich myśleć w spółczesnym otoczeniu? Sądze że owy wyjazd dobrze mi zrobi gdyż będzie to coś nowego i mój styl życia z pewnością mocno się zmieni, dochodzą obowiązki itp. czy przez to będe mógł zapomnieć o np. nieszczęśliwej miłości? Co o tym sądzicie?
  6. Szczerze? Nie potrafię odpowiedzieć Ci na to pytanie. Może się boję, może nie chce żeby ktoś się dowiedział... przeważnie z każdego doła wychodziłem sam to może i teraz tak będzie, w najgorszym wypadku zdechnę. -- 13 mar 2013, 22:38 -- Ta odpowiedź była chyba zbyt idiotyczna żeby ktoś się do niej teraz ustosunkował
  7. Szczerze? Nie potrafię odpowiedzieć Ci na to pytanie. Może się boję, może nie chce żeby ktoś się dowiedział... przeważnie z każdego doła wychodziłem sam to może i teraz tak będzie, w najgorszym wypadku zdechnę. -- 13 mar 2013, 22:38 -- Ta odpowiedź była chyba zbyt idiotyczna żeby ktoś się do niej teraz ustosunkował
  8. Cześć. Moje lęki również ostatnimi dniami nasilają się stale. Obawiam się rzeczy absurdalnych, ciągle myślę o przeszłości, o przykrościach i urazach które mnie spotkały. Często mam wrażenie że wszyscy się odemnie odwracają przez co sam wrogo nastawiam się do rówieśników. Nie wiem czy jest to przyczyna urazu psychicznego czy coś. Nie byłem z tym u żadnego specjalisty bo w sumie troche się obawiam a mam tak już od 3 lat. Depresja dopadna niemal codziennie. Ostatnio ciągłe koszmary, dziwne huśtawki nastroju i nasilające się bóle głowy. Ciągła pustka w głowie i brak motywacji do działania przez co często siedzę ostatnio w domu. Najgorsze w tym wszystkim jest to że nie mogę powiedzieć o tym nikomu gdyż nie chcę być uznany za kogoś "innego". W sumie to smutne ale co poradzić . Nic oczywiście nie widać po mnie gdy przebywam wśród ludzi, bywam duszą towarzystwa ale co z tego jak wszystko pęka we mnie gdy jestem sam a jestem przyzwyczajona do tego że jestem sam. Często rozmyślam nad soba, nad swoją przyszłością, rozmyślam nad tym czy jej podołam tym bardziej że za 3 miesiące lecę za granice. Myślę o wszystkich rzeczach które w życiu spieprzyłem i nie dam rady naprawić. Owszem miałem myśli samobójcze ale wiem że nigdy tego nie zrobię bo mam jednak w sobie jeszcze ciut ambicji. Czymże jest życie w którym nic tak naprawdę Cie nie cieszy :) To co napisałem to jakieś 5% tego co czuję, objawów mam znacznie więcej i większość zgadza się z opisanymi tutaj dot. nerwicy lękowej i natręctw którym towarzyszy także depresja. Nie wiem w sumie po co to pisze skoro nic to nikogo nie obchodzi ale skoro ktoś może przez to poczuć się lepiej to spoko :> PS. Możecie doradzić mi jakies skuteczne leki i podać ich ceny :)
  9. Cześć. Moje lęki również ostatnimi dniami nasilają się stale. Obawiam się rzeczy absurdalnych, ciągle myślę o przeszłości, o przykrościach i urazach które mnie spotkały. Często mam wrażenie że wszyscy się odemnie odwracają przez co sam wrogo nastawiam się do rówieśników. Nie wiem czy jest to przyczyna urazu psychicznego czy coś. Nie byłem z tym u żadnego specjalisty bo w sumie troche się obawiam a mam tak już od 3 lat. Depresja dopadna niemal codziennie. Ostatnio ciągłe koszmary, dziwne huśtawki nastroju i nasilające się bóle głowy. Ciągła pustka w głowie i brak motywacji do działania przez co często siedzę ostatnio w domu. Najgorsze w tym wszystkim jest to że nie mogę powiedzieć o tym nikomu gdyż nie chcę być uznany za kogoś "innego". W sumie to smutne ale co poradzić . Nic oczywiście nie widać po mnie gdy przebywam wśród ludzi, bywam duszą towarzystwa ale co z tego jak wszystko pęka we mnie gdy jestem sam a jestem przyzwyczajona do tego że jestem sam. Często rozmyślam nad soba, nad swoją przyszłością, rozmyślam nad tym czy jej podołam tym bardziej że za 3 miesiące lecę za granice. Myślę o wszystkich rzeczach które w życiu spieprzyłem i nie dam rady naprawić. Owszem miałem myśli samobójcze ale wiem że nigdy tego nie zrobię bo mam jednak w sobie jeszcze ciut ambicji. Czymże jest życie w którym nic tak naprawdę Cie nie cieszy :) To co napisałem to jakieś 5% tego co czuję, objawów mam znacznie więcej i większość zgadza się z opisanymi tutaj dot. nerwicy lękowej i natręctw którym towarzyszy także depresja. Nie wiem w sumie po co to pisze skoro nic to nikogo nie obchodzi ale skoro ktoś może przez to poczuć się lepiej to spoko :> PS. Możecie doradzić mi jakies skuteczne leki i podać ich ceny :)
  10. Hehe i mam się wypłakać lekarzowi jaki to ja jestem biedny i nieszczęśliwy a on mi przypisze jakieś psychotropy po których będe musiał chodzić naćpany żeby czuć się lepiej? :D Całe życie radzę sobie z tym sam i sam muszę z tego wyjść. Jeśli zwariuję to trudno, jednego świra mniej...
  11. Niestety, po dłuższym czasie nie daję rady już normalnie funkcjonować, z dnia nadzień wszystko upada coraz niżej. Przekraczam powoli tą cienką granicę. Próbowałem zasięgnąć pomocy na tym śmiesznym forum ale i to mi nic nie dało. Myślę że jeszcze w tym miesiącu będzie po krzyku i wkońcu skończę z sobą, szkoda mi jedynie mamy ale może kiedyś mi wybaczy ... Pozdrawiam tych którzy przeszli przez piekło i są szczęśliwi, mnie to nie spotkało. Najwyraźniej jestem inny od innych ludzi jednak potrafiłem to zręcznie kamuflować. Nie zasługuję na to by żyć.
  12. Cześć. Z takim problemem zmagam się od jakichś dwóch lat. Ostatnio nasiliło się to u mnie, często popadam w depresję, mam dziwne huśtawki nastrojów, przepłaczę parę godzin po czym jakby nigdy nic wyjdę do znajomych się pośmiać przez co nie widać po mnie żebym miał jakiś problem. Coraz częściej odłączam się od rówieśników, coraz częściej boli mnie głowa i czuje się słabo, coraz mniej rzeczy mnie cieszy... W dzieciństwie często byłem bity i poniżany przez ojca, byłem przez to nieśmiały i małomówny przez co często naśmiewano się ze mnie w szkole jednak poznałem kilka osób które nauczyły mnie że tak powiem życia i w jakiś sposób ogarnąłem się, podszlifowałem swój charakter i nie pozwalałem nikomu wchodzić na głowę, z czasem zaszło to tak daleko że lubiłem wyładowywać agresję na przypadkowych ludziach. W głowie często mam dziwne myśli, głosy... nie wiem jak to nazwać, nie chcę tego. Największy problem mam z koncentracją, zapisałem się na prawo jazdy i po 15h instruktor powiedział mi że go już nie zdam, nie mogę się skupić podczas jazdy, często niezauważam znaków, popełniam te same błędy. Kolegów i znajomych mam multum, jestem szanowany i nikt raczej nie widzi we mnie żadnej słabości czy też kompleksów. Często mam manie do bycia samemu, zamiast spędzać czas ze znajomymi dość często chodzę sobię gdzieś sam, zupełnie bezcelowo. Nie wysypiam się, mam problemy z bezsennością, czasami dochodzą mi jakieś tiki nerwowe, problemy z oddychaniem. Ostatnio mięsień w okolicach karku zaczął mi tak dziwnie pulsować i boleć ale to z czasem mi ustało. Po dwóch latach uświadomiłem sobie że jestem chory i nie chcę tak dłużej żyć, mogę to jakoś zwalczyć? Boli mnie to że muszę pisać o tym tutaj, do ludzi którzy mnie nie znają, nie mogę powiedzieć o tym głośno gdyż w towarzystwie w którym się obracam nie ma miejsca dla mięczaków a ludzie mogliby mnie wziąść za czubka przez co straciłbym to na co tyle pracowałem - szacunek. Największym problemem w tym wszystkim było przyznanie się przed samym sobą że jestem chory... Nie chcę już więcej krzywdzić siebie i swoich bliskich. -- 26 gru 2012, 14:35 -- Mhm, rozumiem.
  13. maska451

    Samobójstwo

    Też powoli wyciągam wnioski aby udać się jednak do specjalisty mimo że nadal uważam że jest to desperackie i żałosne ale skoro nie ma wyjścia to będe musiał zdecydować się na taki ruch. Odczuwam że Twój przypadek jest gorszy albo poprostu gorzej go przedstawiasz, nie wnikam. Ale wiedz że zawsze jest o co walczyć, sam osobiście straciłem "tymczasowo" dużo ważnych wartości ale mimo to będe starał się zrobić coś z moim życiem. Pamiętaj że nikt nie pamięta tchórzy.
  14. maska451

    ból istnienia?

    Witam. Mam 18 lat, chodzę do liceum. Jestem dość skrytą i nieufną osobą, z czasem zauważyłem niepokojące urojenia w swoim zachowaniu które po przeczytaniu kilku artykułów w internecie uznałem za objawy depresji. Zmagam się z tym jakieś 1.5 roku, przez większość tego okresu jakoś dawałem radę, mimo wszystko to "coś" nasila się, dziwne myśli, głosy w głowie, częsty stres, załamania nerwowe. Nie chodzi mi tutaj o jakieś użalanie się nad sobą, jestem osobą pewną siebie, mam wielu znajomych, ludzie mnie szanują, w szkole czują do mnie respekt. Myślę że jestem przystojny bo dziewczyny dość często oglądają się za mną, czy to w szkole czy na mieście. Jak już wspominałem jestem pewny siebie, nie płacze nad swoim losem bo mimo że nie miałem w życiu łatwo to znam multum ludzi którzy przeżyli w nim prawdziwe piekło a mimo to wyszli na prostą. Obracam się w środowisku w którym nie ma miejsca dla mięczaków co w jakimś stopniu mnie boli bo nie mogę powiedzieć o swoich problemach nikomu, nie daję tego do zrozumienia w żaden sposób, wszyscy wokół raczej myślą że jest ok, często bywam duszą towarzystwa gdy przebywam w zaufanym gronie. Nie jestem może jakimś desperatem tzn. nigdy nie zrobiłem sobie celowo krzywdy, nie myślałem na poważnie o samobójstwie jednak mimo wszystko z czasem w dniu dzisiejszym uświadomiłem sobie że mam problem z którym muszę sobie poradzić. Nie chcę aby ludzie wiedzieli o mojej słabości, wkońcu jestem w jakiś sposób dla nich wzorem. Może gdybym znalazł dziewczyne? Mam czasami tak że nie mam ochoty z nimi rozmawiać, i to nie jest tak że jestem jakiś specjalnie nieśmiały i palę buraka, poprostu nie mam ochoty... Jestem wychowany w dobrym domu, nie mam już problemów finansowych. Rodzice zmniejszyli z czasem nacisk na mnie, jednakże ostatnio urywam z nimi stopniowo kontakt. Mój stan podświadomości mówi mi że zaczynam się psychicznie staczać, czuję to. Często wychodzę gdzieś sam, tak o, bez celu. Ostatnio dość często piję, jednak jedynym środkiem który chociaż tymczasowo mnie uspokaja jest zioło. Oskarżam sam siebie o wiele rzeczy, często budzę się wkurzony na cały świat, często złość wyładowywuję na bliskich, często pierw coś robię a potem myślę. Mimo tego co myślą inni mam kilka rażących mnie kompleksów ale nie uważam siebie za jakiegoś śmiecia, myślę że jestem zdolny i mógłbym zajść daleko jednak nie podejdę raczej w tym roku do matury. Nie korzystałem nigdy z usług specjalisty, czy wpieprzanie psychotropów i wyżalanie się jakiemuś lekarzowi w czymś mi pomoże? Co mi to da że jakaś baba poklepie mnie po ramieniu powie że wszystko będzie dobrze i wypisze recepte na cztery stówki... Nic mnie nie cieszy, mam przyjaciół, kolegów, pieniądze też zawsze jakieś wpadają, ostatnio w większości zostawiam je na hazardzie. Mógłbym tak tu płakać, żalić się na cztery strony, ale po co? W sumie to nie wiem po co wogóle to napisałem, nie wiem nawet czego oczekuje, może poczuje się przez to lepiej... Mam twardy charakter i poprostu wiem że muszę z tego wyjść sam, samotność sama w sobie jest chorobą którą trudno zwalczyć, dlatego nie mogę do niej więcej dopuszczać. Dziękuję za uwagę i życzę miłych i wesołych świąt :))))
×