Skocz do zawartości
Nerwica.com

rampage

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rampage

  1. Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak osobowość nieprawidłowo kształtująca się, więc dziękuję bardzo Vian za uświadomienie. :) Myślę, że to może być to, czego szukałam, a chyba nawet jestem pewna. DelRey25, nie do końca jestem przekonana o tym, że mam osobowość narcystyczną, chociaż oczywiście niczemu nie przeczę... Może wypieram to ze swojej świadomości. Chyba muszę rzeczywiście zasięgnąć porady specjalisty dopóki jeszcze jest czas, żeby wrócić na właściwy tor.
  2. Witam wszystkich bardzo serdecznie. Nie ukrywam, że zwracam się z prośbą o pomoc, tak jak inni, którzy znaleźli się tu aby uzyskać poradę i wsparcie. Jestem osobą młodą, mam siedemnaście lat i dlatego nie wiem, czy moje problemy spowodowane są młodym wiekiem czy też zaburzeniem osobowości. Od kiedy pamiętam byłam osobą nadzwyczaj inteligentną, nigdy nie miałam problemów z nauką czy też rozwojem umysłowym - zawsze byłam "naj". W związku z tym moi rodzice nie oczekiwali nigdy ode mnie niczego związanego ze szkołą, ponieważ sama potrafiłam o to zadbać. Niestety, stało się to moją zmorą (przynajmniej tak dotychczas uważałam - moje problemy biorą się z tego, że jestem po porostu mądrzejsza od rówieśników i dostrzegam rzeczy, które dla nich są niewidoczne) - nigdy nie czułam się taka, jak moi koledzy z klasy. Byłam wykluczana nie tylko przez rówieśników, ale też przez ludzi z całej szkoły - bito mnie, ale dochodziło też do sytuacji, kiedy bałam się umycia rąk w toalecie. Myślę, że to mogło być to, co powoduje u mnie teraz takie a nie inne zachowania. Kiedy dochodzi do kontaktów z ludźmi, czuję się wykończona. Dokładam wszelkich starań, aby mnie nie opuścili, nie odizolowali, nie wyśmiali. Jednak kiedy zostaję sama, muszę zamknąć się w pokoju i zwyczajnie odpocząć, dać upust swoim emocjom i myślom. Udaję, że jestem taka jak inni - śmieję się z głupich żartów, dokuczam, czasem zachowuję się wręcz infantylnie, dopasowuję się do środowiska jak kameleon - wszystko to w obawie przed odrzuceniem. Na początku zawsze mam duże pokłady chęci do poznania nowych ludzi, ale potem zaczynam ich nienawidzić, bo dostrzegam, że nie są kryształowi. Mimo to nie daję po sobie poznać co czuję i dalej brnę w fałszywe relacje, oparte na kłamliwej życzliwości. Nie chcę jednak skrzywdzić tej osoby, po prostu wolałabym, żeby jej nie było. Kiedy jednak do kogoś się zbliżam, zaczynają się moje problemy. Kiedy poczuję, że osobie choć trochę na mnie zależy, że tak łatwo mnie nie opuści, zaczyna się przysłowiowy cyrk. Pozwalam sobie na huśtawki nastrojów, ze śmiechu w złość czy smutek potrafię przejść dosłownie w parę minut. Kiedy coś mnie rozdrażni, uderzam w najczulsze punkty, wiem co kogo zaboli i wykorzystuję to. Uświadamiam sobie potem, jak bardzo nie chciałam kogoś zranić, ale kiedy znów do tego dochodzi, zapominam tak jakby o tym co sobie przysięgłam i zapętlam się w to błędne koło. Mam też problem z autoagresją, ale nie jest on aż tak silny. Kiedy jestem wyprowadzona z równowagi, drapię się do krwi, miałam też próby z żyletką - nie było to jednak działanie mające na celu zwrócenie uwagi, tylko upust emocji. Kiedy czułam ból, wiedziałam, że zrobiłam źle i zostałam ukarana. Wtedy moja agresja do innych ludzi nie była aż tak silna. Mam ogromny problem z zazdrością. Obecnie jestem w związku od ponad półtora roku i każde spotkanie beze mnie odbieram jako coś przeciwko mnie. Jestem wtedy zła i rozdrażniona, krzywdzę. Krzywdzę tak, że ta osoba płacze, odbiera jej to chęci na spotkanie i je odwołuje. To mam na celu w danym momencie, choć tak właściwie wcale tego nie chcę. Czuję, jakby we mnie przekrzykiwały się dwie osoby. Krzywdzę jak nikt inny, jednocześnie jak nikt inny potrafię okazywać współczucie i miłość. Raz kogoś odpycham, innym razem chcę być ciągle z nim. Każda rzecz, nawet najmniejsza, powoduje u mnie nieprzewidywalne reakcje - potrafię zerwać związek przechodząc ze stanu zakochania do nienawiści w ciągu pięciu minut, mimo że kocham jak szalona, myślę, że niezwykle dojrzale i stabilnie (kiedy akurat mam "spokojniejszy" tydzień). Kiedy obiorę sobie jakiś cel w życiu, często po tygodniu nie potrafię zrozumieć jak mogłam chcieć czegoś takiego. Jestem też typem osobowości, która potrafi każdemu wmówić wszystko. Nawet sobie. Wmawiam sobie rzeczy, które nie są prawdziwe i potem tak bardzo w nie wierzę, że mylę je z rzeczywistością. To dla mnie ogromny problem. Opowiadałam coś komuś dwa dni wcześniej, w międzyczasie zapominam, że już to mówiłam i opowiadam znów, przekonana o prawdziwości moich słów. Zaraz zarzuca mi się kłamstwo, a ja nawet nie pamiętam co przekręciłam. Takie sytuacje zdarzają się coraz częściej. W jednej chwili pamiętam co miałam zrobić, napisać, za trzy sekundy już nie. Nie popadam w uzależnienia, mimo że mam skłonności do zapominania się. Potrafię zjeść naraz bardzo dużo słodyczy. Kiedyś paliłam papierosy, ale napadami. Rzucenie tego nie było najmniejszym problemem, pojawiła się osoba, która tego nie akceptowała, więc przestałam - zakochałam się. Również w sprawach intymnych miewam ogromne problemy. W jednej chwili mam ochotę być z kimś bardzo blisko, a kiedy już do tego dochodzi, nagle mi się odechciewa i czuję wręcz wstręt. Mam problemy z kontrolą złości, krzyczę, szarpię, mówię rzeczy nieprawdziwe i raniące. Wyrzucam przedmioty przez okno. Doprowadzona do skraju wytrzymałości biję. Nadinterpretuję wypowiedzi innych. Dopowiadam sobie coś, co potem doprowadza mnie do furii. Nie radzę sobie też ze smutkiem - miałam epizody depresyjne, ale wyszłam z tego, również dzięki miłości. Teraz ona dźwiga mnie do góry, ale wiem, że długo tak nie wytrzyma. Chcę się zmienić, ale nie wiem czy potrafię. Najgorsza, nawet dla mnie, jest nieprzewidywalność. Nie wiem w jakim stanie znajdę się za dziesięć minut. Kiedy jestem z bliskimi, męczę ich, kiedy przebywam wśród obcych i dalekich znajomych - to ja jestem zmęczona tym, że muszę mieć z nimi kontakt. Nie wiem, czy to wina mojej młodości, może to sobie uroiłam, ale wiem, że inni też to zauważają. Nie dostrzegam tego u innych moich rówieśników, nie mają oni takich problemów. Podejrzewam u siebie zaburzenie BPD. Nie wiem gdzie zwrócić się o pomoc, boję się odrzucenia i tego, że ktoś mnie wyśmieje. Jeśli dotrwaliście do końca - szczerze dziękuję, bo musiałam się gdzieś wygadać. Mam nadzieję, że nie zostanę wykpiona. Dziękuję za wszystkie rady. Pozdrawiam serdecznie.
×