Skocz do zawartości
Nerwica.com

dondon

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia dondon

  1. dondon

    Tak depresjo, mam Cię.

    Obym miał Ci za co dziękować... gdzie to trzeba się w ogóle zgłosić?
  2. Z perspektywy czasu ja oceniam czas studiów jako czas POTENCJALNIE najpiękniejszy, choć w moim przypadku był to najgorszy. Z tym, że do depresji mnie sprowadziły z goła odmienne rzeczy jak natłok ludzi, imprez, wrażeń i popadania w nałogi, problemy, wieczne kace moralne, brak motywacji do czegokolwiek ambitnego. Teraz jestem pół roku po studiach i wolałbym przejść lobotomię żeby to wszystko zapomnieć do jakiego stanu i opinii mnie to wszystko doprowadziło. Ale generalnie pamiętajcie, początek studiów to nie jest czas na patrzenie za siebie. Po prostu żyjcie i bądźcie szczęśliwi i nie izolujcie się od najbliższych, bo oni Wam pomogą znaleźć równowagę pomiędzy tym wszystkim co Was otacza.
  3. dondon

    Tak depresjo, mam Cię.

    Jestem chodzącym absurdem, najprawdopodobniej już za nawet godzinę mogę żałować, że piszę to co piszę. Ale teraz, mam nadzieje, że być może będzie to pierwszy krok do zmiany na lepsze. Bo tak dalej być nie może i skończy się w końcu tragedią. Sprawę stawiam jasno - nienawidzę swojego życia a przede wszystkim siebie, przynajmniej od 5-6 lat a jednocześnie niesamowicie bardzo pragnę być szczęśliwy i cieszyć się prostymi przyziemnymi rzeczami. Nie mogę się ustabilizować emocjonalnie. Mam 25 lat, skończoną dobrą uczelnię, i odwagę do mówienia tylko tutaj, teraz w internecie, o swoich odczuciach. Jestem osobą bardzo zamkniętą w sobie. Już za chwilę będę uważał siebie znowu za ciotę, że nie radzę sobie w życiu i płacze w internecie wówczas gdy wiele ludzi ma w życiu bardziej pod górkę. Ale ja mam robaka w głowie i po prostu długo nie pociągnę chociaż nie chcę się zabijać, chce żyć ale z racji moich wahań, gdy jest źle i dochodzi do tego alkohol - nie kontroluje się i nienawiści do samego siebie. Za to, że jestem zerem, nie mam niczego, punktem zapalnym kilka lat temu było złamane serce, dupa, właśnie nie. Ze złamanym sercem bym sobie poradził mimo, że niesamowicie kochałem swoją dziewczynę, ale ogólnie opinia poszła w świat, że jestem świr. A jak Boga kocham nie byłem wtedy, ja byłem kiedyś wzorem dla młodszych, nie tylko z pozoru. I chyba podświadomość od tamtego czasu każe mi się cały czas staczać w dół. Nie wiem czy to moja wina, być może, nie dopuszczam nikogo do siebie, nie mam chyba przyjaciół. Dlatego piszę tutaj. Właśnie znowu mi nie wyszło w miłości po dłuższym związku. Dopiero od pół roku mam regularną pracę, wróciłem do domu, myślałem że sie ustabilizuję. Nie. W opinii ludzi jestem chyba najbardziej rozpitą osobą wśród znajomych, bliższych i dalszych. Kac moralny mnie zabija, nie pije często ale za to bardzo dużo i do jest zawsze gwóźdź. Ale gdy nie piję to wcale nie jest dobrze, dlatego jestem pewien, że moim głównym problemem wcale nie jest alkohol. Milion razy już to przerabiałem i obiektywnie patrząc z perspektywy cały czas staczam się w dół. Nawet materialnie to jest mniej niż zero. Samopoczucie wiecznie złe, nerwy. Oczywiście te pseudotesty w internecie czy masz depresje odsyłają mnie natychmiast do specjalistów. I samotność, pustka. Zrobiłbym wszystko, żeby być szczęśliwym ale aktualnie nie chce mi się nawet wyjść na dwór pobiegać dla lepszego samopoczucia. Mógłbym teraz napisać tutaj całą książkę nieszczęść. Zastanawiam się czy to nie zmierza tylko w stronę samobójstwa - moja matka tak właśnie rozwiązała swoje problemy. -- 18 gru 2012, 22:27 -- Do tego nie wiem czy ktokolwiek z otoczenia powiedziałbym, że mam jakieś problemy, raczej myślę, że mają mnie za debila co ubzdurał sobie coś. A ja wcale nie chcę być w centrum uwagi, nikt nie musi wiedzieć, ale poddaje się (a może wręcz przeciwnie) - chcę coś z tym zrobić, nie mam siły powtarzać wmawiania sobie, że wszystko jest ok bo nie jest. Nie wiem, cokolwiek... Zaznaczam, że byłem u psychologa i uważam to za zmarnowane 80 zł i zrobienie z siebie kretyna. Pani psycholog była tak ambitna, że ja nawet nie pamiętam o czym rozmawialiśmy ale jakbym poczytał jakąś książkę dzień wcześniej to pewnie i bym ją przegadał.
×