Tydzien temu mój przyjaciel popełnił samobójstwo.
ciężka sprawa...
Na początku żal do Niego, wściekłość...
Teraz żal Jego, tęsknota i... coś co trudno opisać, a mianowicie...
Moje życie nagle straciło sens.
Nawet nie dlatego, ze straciłam kogoś ważnego, ale dlatego że nagle sobie uświadomiłam, że życie ludzkie nie ma sensu.
dziś jestem, jutro mnie może nie być, ktoś zapłacze, ktoś inny nie, a po ajkimś czasie- krótszym czy dłuższym wszyscy zapomną.
niektórzy będą wspominać, ale i tak kiedyś pamięć po mnie zaginie.
Hmmm....
"Nic nie trwa wiecznie, niebezpiecznie jest myśleć, że coś trwa wiecznie."
No właśnie..
Z tym sobie nie radzę.
Mimo tego, że mam córkę i męża, mam dla kogo żyć, ale nie umiem się tym wszystkim cieszyć bo wydaje mi się, ze to nie ma sensu.
ale zaplątałam...
pewnie nikt nie wie o co mi chodzi.
Admin lub moderator dadzą upomnienie...
Ale jeśli ktoś jest w stanie mi powiedzieć co mam z tym zrobić, jak odnaleźć sens w tym beznadziejnym życiu to piszcie.