Witam ,jestem na tym forum po raz pierwszy i nie bardzo wiem ,jak się tu poruszac ,ale do odważnych świat należy.Moze coś o sobie,mam 31 lat,córkę i właśnie i przyczynę mojej choroby męża.Człowiek którego kochałam nad życie,poświęciłam całe 11 lat małżeństwa tylko dla niego i córki ,nic dla mnie bo kiedy ich zostawiałam to czułam się jak przestępca,jakbym popełniała zbrodnię ,że idę z koleżankami po zajęciach do pabu.A on w zamian zrobił ze mnie wrak człowieka ,nigdy nie staną po mojej stronie w kłótniach z matką ,zawsze byłam i jestem wszystkiemu winna ,jesli coś jest nie tak to prze ze mnie.Żyłam tak przez osiem lat ,byłam nie do życia ciągle płacz ,wszystko widziane na czarno,złosc i ogromna bezradność i ta najbliższa osoba ,która nic sobie z tego nie robiła.Tak trafiłam do psychiatry leczę się u niej luż ponad 2 lata a wciąż idąc na wizytę boję się ,że trafię na kogoś znajomego,mo mąż nigdy nie był tam ze mną ,ale potrafił powiedziec ,że mam coś z głową skoro tam chodze co bardzo mnie zabolało,dziś mimo brania leków doszła mi jeszcze terapia u psychologa nie radzę sobie ,chciałabym ,żeby mój mąż zrozumiał co ja czuję co się dzieje we mnie i ze mną .Coraz częściej myślę o tym ,żeby skonczyc to ,nie raz chciałam wsiąsc w samochod i nacisnąc gaz ,ale powstrzymywała mnie mysl ,że skrzywdzę moich rodziców i swoje dziecko ,więc teraz zastanawiam się czy jesli juz miałabym kiedys to zrobic to zabiorę ze sobą małą ,wiem ,że moi rodzice mi pewnie nie wybaczyli by tego ,ale w skrajnych monentach wydaje mi się to jedynym rozwiązaniem i myślę ,że mój mąż byłby szczęśliwy ,na pewno.kiedy czasem mówię mu ,że nie radzę sobie z tym ,to on wtedy krzyczy ,że go szantazuję, więc może gdybym to zrobiła ....,mam w sobie jeszcze jakis lęk przez zrobieniem czegos sobie ,ale wiem ,ze w którymś momencie już się nie zawacham ,pokarzę mu ,że mogę to zrobic i nic tego nie cofnie.Byc może nie jest to strona na ten temat wybaczcie,ale może ktoś to przeczyta i pozostawi miłe słowo