Skocz do zawartości
Nerwica.com

ania egoistka

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia ania egoistka

  1. Tu to się nazywa chyba "zdrowy egoizm". Ja podziwiam, bo nie potrafię tak jak Ty. Zdrowy egoizm? Nieźle Wczoraj wieczorem znów miałam kryzys, zastanawiałam się czy mogę tak zdecydowanie zmienić życie wielu bliskich mi osób, podejmuję wielkie ryzyko, BOJĘ SIĘ !!!!! Na szczęście mi przeszło i znowu jestem na właściwej ścieżce strach zostanie ze mną ale uczę się z nim żyć, to dobrze robi na charakter, taka walka sama ze sobą, z własną słabością... Ja nie jestem specjalistką, ale wydaje mi się Monar, że jednak dasz radę skończyć z tym chorym układem, może nie dzisiaj, nie za tydzień, ale ... Kropla drąży skałę, to wymaga czasu, ja doznałam olśnienia ok 2 lata temu, przez 23 lata naprawdę wierzyłam że musi być tak jak jest, że nie ma wyjścia, że powinnam siedzieć cicho to może będzie mniej awantur... Zresztą wiesz o co chodzi... Tylko broń Boże się nie poddawaj!!! Kiedy już zaczniesz "się stawiać: jak to określa mój ojciec to zobaczysz że to wciąga, te emocje kiedy wygrasz potyczkę, pierwszą, drugą, kolejną...bezcenne
  2. Ania bo tak się nazywam a egoistka bo nią jestem... Jestem egoistką bo na tym etapie mojego życia myśle najpierw o sobie, nie o młodszej siostrze, mamie, a już na pewno nie o nim. Zamierzam zerwać chory układ panujący w domu mając na względzie wszelkie możliwe nieprzyjmne konsekwencje tego kroku. To paradoks ale wydaje mi się że postępując w ten sposób pośrednio pomagam najblższym - kiedy wyrwę się z tego bagna, poukładam sobie w głowie, uniezależnię się od pieniędzy ojca - to wtedy oni zobaczą że można żyć inaczej i skończy się dominacja miłościwie panującego, a mnie zaleje ocean satysfakcji...
  3. Witam, w tej chwili priorytetem jest dla mnie wyprowadzenie się z domu, nie będzie to łatwe, jeszcze pół roku temu na samą myśl robiło mi się słabo, że zostawię mamę samą, że ma na głowie tyle obowiązków itp itd ale jakoś ostatnio coś we mnie pękło, miarka się przebrała i choć to boli jak cholera to zacisnę zęby, spakuję walize, kupię bilet do anglii, zostanę oficjalnie ogłoszona najgorszą córką ever i ....zacznę żyć po swojemu:) wiem, że poczucie winy nie zniknie od tak, ale wolę to niż żyć ze świadomością że on wygrał i następne pokolenie zgnije w tych szambie. Na razie nie planuję terapii, jadę na tym emocjonalnym kopie który odczuwam, ale kiedy jako tako poukładam sobie życie na pewno się wybiorę, za dużo widziałam i słyszałam żeby samemu to ogarnąć. Cieszę się że są takie miejsca jak to, wczoraj do późna czytałam różne historie i jeszcze bardziej umocniłam się w swoich planach, mam nadzieję że wszyscy uczestnicy forum znajdą wreszcie swoje własne miejce na ziemi i SPOKÓJ tak bardzo niedoceniany. Pozdrawiam cieplutko:)
  4. Witam, jestem nowa na forum, zarejestrowałam się dosłownie przed chwilą, ponieważ czuję że znalazłam tutaj pokrewne dusze... Jestem DDA i DDD. Moim katem był i jest ojciec. To pijak (nie mylić z alkoholikem) i psychopata. Żyjemy w najmnejszej na świecie wsi na końcu świata, prowadzimy gospodarstwo rolne. Do siódmego roku życia mieszkałam z mamą i młodszą siostrą u dziadków. Po przeprowadzce do ojca skończyło się moje, a co gorsze dzieciństwo mojej siostry (zostać zmuszonym do dorosłości w wieku 4 lat- już za to mam ochotę go zabić). Na gospodarstwie które rodzice chcieli rozwinąć był ogrom pracy, po szkole ja i siostra musieliśmy pomogać przy bydle, w wakacje na polu, przy żniwach, sianokosach, zbieraiu ziemniaków itp., nie o to mam jednak pretensje bo że trzeba pracować to rozumiem, ale chodzi o to że czułam się jak w sowieckm obozie pracy, wszystko musiało być wykonane na określoną godzinę, ewentualne spóżnienie-ojciec jest wk....ony, coś nie wyszło, krowa zachorowała-ojciec wk...ony i na dodatek to moja/mamy/mojej siostry wina (NIGDY nie jego), a winny zawsze musiał być, nawet przy wypadkach losowych. Mieszkaliśmy z rodzicami ojca, kiedy jeszcze żyli to oni skupiali na sobie większość gniewu ojca, nie było takiego dnia żeby nie ydarł mordy na babcię, bo choruje, bo przyszła sąsiadka, a on chce spokoju itp., dziadka dodatkowo bił. Ja też nigdy nie zaprosiłam koleżanek do domu, bo spaliśmy z rodzicami i siostrą w jednym pokoju, a on o 19.00 szedł spać bo wstawał przed 4, oczywiście od tej pory obowiązywała cisza nocna.Jeżeli chodzi o picie, to nie pił codziennie, ale co parę miesięcy szedł na tzw. zryw i przez tydzień łaził po melinach, pił co mu wpadło pod reke, a potem wracałał na łono rodziny i domagał się współczucia, bo go wszystko boli i jest chory i nie może ciężko pracować itp. itd oczywiście to że pił to nasza wina. Mogłabym tak opowiadać i opowiadać, to mój pierwszy kiedy wogle wrzucam to z siebie, to takie oczyszczające, potrzebne... Przede mną jeszcze długa droga, ale cieszę się że wreszcie zaczynam to z siebie wyrzucać... Trzymajcie się i pamiętajcie to wy macie racje, nie pozwólcie żeby ktos wam wmówił że jest inaczej!
×