Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alt_A

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Alt_A

  1. Witam Was serdecznie na moim wątku Zakładam do, gdyż zupełnie nie wiem jak poradzić sobie z tą sytuacją. Mam nadzieję, że coś mi doradzicie Zacznę od tego, że oboje z moim chłopakiem mamy po 19lat. Poznaliśmy się około 2 lata temu przez internet i przez ten okres był to związek na odległość. On mieszka w małej miejscowości pod Łodzią, ja mieszkałam na Mazurach. Spotykaliśmy się w wakacje, ferie, dłuższe weekendy. Do Łodzi przeprowadziłam się dopiero dwa miesiące temu, na studia. Od tego czasu spędzamy ze sobą czas głównie w weekendy kiedy to u mnie pomieszkuje... Muszę tutaj opisać sytuację mojego TŻ. Kiedy był mały, ojciec rozstał się z jego matką i zostawił ich w długach. Przez co TŻ mieszka teraz z mamą i babcią. Pieniędzy ciągle im brakuje, jego mama w pracy zarabia bardzo mało. Doszło nawet kiedyś do tego, że dwa miesiące żyli bez prądu, bo nie było jak zapłacić rachunków. Chłopak chciał wtedy popłnić samobójstwo. Obecnie wydawało mi się, że sytuacja wygląda lepiej. Ale właśnie... wydawało mi się. Jego mama może stracić pracę. ON od kiedy go poznałam, miał nerwicę. Potrafił się zdenerwować na ludzi o byle co. Ale aktualnie to się zwielokrotniło. Ręce trzęsą mu się czasem tak bardzo, że nie jest w stanie zawiązać butów. Boję się wychodzić z nim na miasto, bo praktycznie zawsze jakiś człowiek potrafi go zdenerwować. Ma ochotę zabić chociażby kierowcę tramwaju za to, że tramwaj się zepsuł... Cały nasz spacer potrafi w związku z tym narzekać, jak to on nienawidzi ludzi, jak to wszystkich nie powinno się pozabijać, bo są debilami itp.Klasyczny przykład (nie pierwszy): W ten weekend przyjechała do mnie koleżanka której nie widziałam ponad dwa lata. We trójkę poszliśmy do baru. Tam oczywiście musiał posuć mu się humor (chyba zawsze upija się "na smutno" mimo, że wtedy wypiliśmy po dwa piwa). Prosiłam go, aby nie robił scen chociaż dzisiaj, przy koleżance. Na co zaczął praktycznie krzyczeć, że powinnam go rzucić, bo tylko się z nim męczę, że on przecież nawet nigdy nigdzie mnie zaprosić nie może, bo nigdy nie ma pieniędzy. Następnie poszedł wyżyć się na jakimś murku. Bił w niego normalnie gołymi pięściami, z 5 minut. Aż ludzie się zlecieli, aby zobaczyć co się dzieje. A ja mogłam tylko stać i patrzeć, bo bałam się do niego podejść... (jeszcze nigdy mnie nie uderzył, ale to się może chyba stać jeżeli czegoś z tym nie zrobimy) Kiedy wszystko z niego zeszło zaczął mnie przepraszać. Tłumaczył, że on już nie może znieść życia. Że codziennie budzi się w chęcią popełnienia samobójstwa. Że on nie zasługuje na kogoś takiego jak ja, ale prosi, abym mu pomogła. Bo nie chce mnie ranić... I tu pojawia się problem: jak mu pomóc? Kocham go, i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Ale on musi się zmienić, bo to wszystko bardzo mnie męczy. Nie chcę więcej przez niego płakać. Ale na psychologii i nerwicy w ogóle się nie znam. Możecie mo powiedzieć, jak mu pomóc?Powinien wybrać się do psychologa? Może do psychiatry? Znacie dobrego w Łodzi? Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca mojej wypowiedzi
×