Skocz do zawartości
Nerwica.com

MariaMagda

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia MariaMagda

  1. Normalnie zenada. Pozwole sobie wtracic dwa slowa. Do kogo nalezy to forum? Do administratorow. Jezeli nie podoba wam sie caloksztalt to nie wchodzcie tu. Jezeli zupa mi nie smakuje to zmieniam lokal i po sprawie. Ten użytkownik ktory tak was buntuje /nie wnikam czy ma racje czy nie/ moze stworzyc swoje wlasne forum i ugoscic niezadowolonych z forum.nerwica.pl Zostana tu ci ktorzy beda chcieli i bedzie po sprawie. Jak to mowia, wilk syty i owca cala.
  2. Nie mam szans ani u Zorkiego ani na klub. Wysoka blondynka
  3. Czarownica_Akara nie no. Najlepiej załamać się i ryczeć nad własnym losem Na szczęście lękowa to nie rak!
  4. Przepraszam Was bardzo ale kiedy czytam te dyrdymały o wzroście to śmiać mi się chce. Wzrost to może ma i znaczenie ale kiedy jest się podlotkiem. Chodząc do podstawówki miałam problem bo byłam zbyt wyrośnięta. Zrozumiałym jest, że dziewczynki szybciej dorastają... Byłam nawet ładna, ale co z tego skoro większa od wszystkich chłopaków. Zaden nie chciał zatańczyć na dyskotece z wyższą od siebie. No bo jak to wygląda? I wtedy może wzrost jest problemem, ale nie kiedy człowiek mieni się już dorosłym. Bozia tak dzieli, że po świecie chadzają ludzie o niskim, średnim i wysokim wzroście. Faceci i kobiety. Osobiście mam powyżej 170cm i pogląd,że kobieta musi być niższa od swojego faceta. To chyba jakieś wewnętrzne przekonanie, że mężczyzna większy ode mnie może dać mi większe poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że nijak ma się to do rzeczywistości bo wielki meno może być wewnętrznie słabiutkim chłopcem. Ale tak mam zakodowane i już. Wolę,żeby to on nosił mnie na rękach niż ja jego. Ale wracając do tematu. Facet niższego wzrostu może wybierać w ślicznych filigranowych kobietkach. Zawsze zazdrościłam tym dziewczynom...U mnie wszystko większe - jak to nazywacie "modelkowate". Z obserwacji wiem, że w mediach bardziej doceniane są smukłe,wysokie kobiety ale w rzeczywistości te drobne cieszą się większym powodzeniem. Mam lekko ponad trzydzieści lat i jakieś tam doświadczenie. Kiedy miałam 19 - 20 własciwie żyłam wyobrażeniami, złudzeniami. Dzisiaj jestem święcie przekonana,że nie potrzebuje ideału (poza tym wątpię że takowe są). Dla mnie facet powinien być silny. Potrzebuję tego nieszczęsnego poczucia bezpieczeństwa. Kobiety z natury (nawet jeśli są silne) potrzebują czasem wtulić się w męskie ramie i zapomnieć o bożym świecie. Ktoś pisał o "ciotach" czy jakoś tak... Pocieszę Was - facet z czasem mężnieje. Zycie go do tego zmusza. Nic nie przychodzi łatwo. Macie po 20 lat i pewnie jakieś tam swoje doświadczenia. Kiedyś (za jakieś 10 lat) spoglądniecie za siebie i zobaczycie spore zmiany we własnej osobie. Znajdziecie kobiety, które będą Was cenić za całokształt. Nie tylko za 170 cm wzrostu... Nie ma się czym martwić, chłopaki. Pozdrawiam serdecznie.
  5. Dokładnie. Aż sama wtedy zadziwiam się sobą. Najgorsze,że w moim przypadku objawia się to w relacjach miedzyludzkich. Chociażby związek - wydaje mi się, że kocham (bo chyba kocham). Raz potrafię walczyć, płakać, nieludzko tęsknić kiedy zaistnieje widmo rozstania, a innym razem jest mi prawie obojętne. Wtedy przeraża mnie ta obojętność i zaczynam bać się samej siebie. Jestem nieobliczalna... Nie znoszę się za to, że u mnie nie ma półśrodków. Jest białe i jest czarne. Kocham i nienawidzę. W sytuacji kiedy jestem niezrozumiała przez NIEGO - odchodzę. Tak czuję w tym momencie. Potem musi upłynąć jakiś czas bym mogła wrócić...bo kocham przecież. Nie lubię się za te akcje. To wieczna szarpanina. I znowu jestem nieobliczalna... Podziwiam Was, Dziewczyny. Nie miałabym tyle odwagi by przyznać się bliskim, że jestem tak zaburzona. Mój facet boi się tego typu schorzeń. Ledwie toleruje moją nerwicę lękową.
  6. Boże, jacy my jesteśmy podobni.. Wszystko jest tak skomplikowane. Nic nie może być proste.
  7. Hej... Mam borderline. Wiem o tym od dawna choć nie mam diagnozy. Przez jakiś czas starałam się wmówić sobie, że to mój wymysł. Nie chce być zaburzona. Mam wszystkie typowe cechy tego zaburzenia. W sumie niczym większym nie różnie się od Was. Jak można z tym żyć? Nie mówcie mi, że normalnie. Rozwalam wszystko co dla mnie najważniejsze. Tak już od lat. Czasem odnoszę wrażenie, ze ciąży nade mną fatum. Z tym że sama jestem swoim fatum. Chciałabym uciec od siebie.
×