Skocz do zawartości
Nerwica.com

meksykanka11

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez meksykanka11

  1. Nie da nic sie z tym zrobić. Zawsze kiedy ja zaczynam płakać on nic z tym nie robi a często jest i zły ze płacze bez powidu. Wydawało mi sie ze to świadczy o braku miłości ale daje mi tyle znaków miłości że nie wiem w które wierzyć.
  2. My bierzemy niedlugo slub. Chodzi o to ze on mnie juz dawno nie oszukał. Co do imprezy bylo z rok temu . Zaczęłam juz mu ufać zaczął chodzić juz wszędzie znaczy on i tak bardzo rzadko gdzieś beze mnie idzie ale zaczęłam sie juz przyzwyczajać i panowalam nad swoimi emocjami. Do dnia.kiedy poszedł do kuzyna po czym jak do niego dzwonilam odbieraly osoby nabijajace sie ze mnie a po tym jak on odebrał nie chciał ze mna gadać bo mu znowu przesskadzam i znowu sie zaczyna ze.nie pozwalam mu nigdzie posiedzieć. Na drugi dzien okazało sie ze jego koledzy powiedzieli mu ze to ja do nich klnelam a oni nic złego nie robili a on poszedł pozniej jeszcze z nimi na imprezę i zachowywali sie bardzo nieodpowiedzialnie. I po tym nagle jak chciał gdzieś isc mialam z tym problem. Nie wiem jak mam z nim rozmawiać. Chcę mu wytłumaczyć ale on albo sie złości bo twierdzi ze to moja wina albo mi przytakuje dla świętego spokoju. Te chwile w porównaniu do dobrych jest bardzo mało. Ogólnie jest kochany dlatego tym bardziej boli jak zrobi coś złego. Chciałabym po prostu wiedzieć co zrobić z tym
  3. Witam. Chciałam się poradzić osób trzecich czyja to jest wina. Mianowicie chodzi o to, że nie potrafię zaufać swojemu Narzeczonemu. Nie chodzi tu o sprawy typu, że mnie zdradzi (chociaż to też mnie czasem napada), ale boję się za każdym razem gdy ma wyjść na jakieś spotkanie towarzyskie beze mnie (picie ze znajomymi). Niestety nasze początki nie były najlepsze. Teraz też czasem nie jest. Strasznie się boję , że go stracę więc mu wiele rzeczy wybaczyłam ( zresztą nie było to nigdy nic takiego, żeby zrywać (nie licząc początku)). Do sedna. Mój Narzeczony kilka razy mnie okłamał, mówił mi, że idzie do kuzyna, a wylądował w klubie. Do tego gdy jego koledzy robili sobie ze mnie jaja on nie miał ochoty ze mną nawet porozmawiać i wytłumaczyć.Mówił, że idzie na próbę, a szedł na imprezę. Kilka było takich rzeczy które tkwią mi w pamięci i teraz gdy on mi mówi, że idzie tylko na chwile do znajomych łzy mi napływają do oczu i błagam, żeby nie szedł. Dzisiaj niestety była taka sytuacja po czym nakrzyczał na mnie powiedział, że posiedzi z pół godziny, a wrócił za 2 i nie dał znaku życia musiałam się jeszcze do niego dobijać pół godziny po jego powrocie. Nie wiem naprawdę co mam robić. Chciałabym pozwalać mu normalnie chodzić wszędzie, ale ta panika jest silniejsza. Ryczałam dziś przez godzinę jakby przynajmniej ze mną zerwał ,a przecież nic się nie działo. Tak teraz myślę. Czy jego kłamstwa na to mogły wpłynąć czy po prostu ja jestem nienormalna i powinnam się leczyć, a on przeze mnie cierpi.?
  4. A już się bałam, że to ja jestem chora. Nie no cóż rozmawiałam z nim o tym najpierw mi spokojnie wytłumaczył, że przecież siedzenie ze sobą przez 24 godziny codziennie to by mogło nas zamęczyć takich oddzielonych od świata. No ok. To jest jasne. Z tą kolacją wyjaśnił, że ma gdzieś z ojcem jechać o 7 i to trochę bez sensu bo ani on ani ja się nie wyśpię nawet jakbyśmy poszli od razu spać no a było już wtedy naprawdę późno, ale on się oczywiście zasłaniał tym, że w związku trzeba być szczerym. Ogólnie z tym zamykaniem w klatce jest tak, że bardziej mnie boli sposób w jaki mi mówi, że gdzieś idzie niż sam fakt, że tam idzie. Boli mnie gdy pytam się go czy się zobaczymy w czwartek, a on na to ,że nie bo musi coś tam coś i nauki tyle i wgl i że zobaczymy się w piątek, a jak kolega go zapyta czy idzie gdzieś tam w czwartek to ten od razu, że no w sumie może czemu nie . Ja rozumiem niech idzie tylko niech mi wcześniej nie wkręca ile to on ma zajęć. Zresztą też nie dziwie mu się, ,że chce się gdzieś wyrwać bo on czasu wolnego to ma troszkę i wtedy najczęściej widzi się ze mną chyba, że tego czasu wolnego nie ma, ale ja go do tego nie zmuszam. Jednak jak chce gdzieś wyjść niech powie, że chciałby bo coś tam i wgl. Po co od razu takie wyznania... No wiadomo że woli bo mnie zobaczy pewnie za moment a z kolegami nastepnym razem pojdzie gdziez za pare tygodni. No, ale w koncu mu to wytłumaczyłam. Po jego minie i po jego zachowaniu twierdzę, że rozmowa zakończyła się sukcesem. Strasznie mu głupio było że tak robił.
  5. Macie wszyscy racje i ja dobrze o tym wiem, ale w takich chwilach jak coś się stanie nie myślę tak racjonalnie jak teraz. Zresztą zobaczyłam ostatnio jeden problem w naszym związku. Mój chłopak nie miał przede mną nikogo i nie wiem czy to przez to czy to przez jakich zupełnie inne rozumienie szczerości w związku (niż ja) jest strasznie bezpośredni i szczery do bólu. Potrafi powiedzieć, że chce iść gdzieś i woli iść tam niż się ze mną spotkać bo i tak się widujemy często albo że nie wytrzymałby jakbyśmy się widzieli 24 h na dobę albo że chociażby woli iść do domu się wyspać bo ma jutro coś niż zjeść ze mną romantyczną kolację. Twierdzi, że to jest normalne i szczere. Ja wiem, że to jest normalne bo to wszystko jest prawda i mam tak samo ale nie lepiej to przemilczeć ? powiedzieć to jakoś milej ? po co prosto z mostu walić takimi tekstami. Może jestem jakąś wariatką czy histeryczką ? Nie wiem ale słuchanie takiego czegoś non stop no mnie wyprowadza z równowagi zaczyna się kłótnia i oczywiście przeze mnie... co sądzicie ?
  6. Czasem chciałabym, żeby stało się coś złego co przekonałoby mnie do prawdziwości tej miłości. Coś po czym byłabym pewna, że miłość mojego partnera do mnie jest szczera. Wiem, że to głupie, ale cóż.
  7. No właśnie powoli. Dlatego nie wierzę, że mnie kochał. Jeden dzień : Kocham Cię zrobie dla Ciebie wszystko, wprowadzę się do Twojego miasta. Następny dzień: Nie wiem czy Cie kocham. Nie chce Cie ranić . Nie możemy być razem . ) Mam cały czas lęk przed tym, że teraźniejsza "miłość" też się skończy dlatego nie potrafię być szczęśliwa
  8. Jak się oduzależnić od swojego partnera.?
  9. No wiesz. Czy naprawdę uważasz, że prawdziwa miłość może się skończyć z dnia na dzień. Przecież to nie miłość
  10. Nie wiem sama czasem czy wierze jeszcze w prawdziwą miłość. Miałam już kilku facetów przez których ciężko mi wierzyć w miłość, a szczególnie mój pierwszy w którym byłam zakochana po uszy od 13 do 17 roku życia. On się mną bawił(dzieciak) . potrafił jednego dnia mówić ze kocha drugiego zerwać. Byłam jedyną dziewczyną z której się nie śmiał przy znajomych i potrafił się przyznać przy każdym że mnie kocha co mu się wcześniej nie zdarzało. Był to ogólnie ciężki typ( sprawy w sądzie , pobicia , kradzieże ) . Jego mama , przyjaciele twierdzili ze się zmienił na lepsze dzięki mnie. Zaufałam ze naprawdę mnie kocha. Jednak skończyło się jak zwykle. Nie kochał i poszedł. Dawne historie ale nie w tym rzecz teraz. To wszystko co mi robił , to jak byłam 1,5 roku z jeszcze innym który sobie tak szybko odpuścił i znalazł inną zabrało mi wiarę w miłość. Mój obecny Mężczyzna :) przez to cierpi bo chociaż jestem z nim prawie rok, czasem boję się ze mu się wydaje że mnie kocha. Znajdzie inna , zakocha się albo pokłócimy się i poleci do innej. On tłumaczy ze kocha mnie i tylko mnie jednak ja twierdze że mu się tak po prostu wydaje jak moim byłym i i tak w końcu się okaże że mnie nie kocha. Czy miłość naprawdę istnieje czy jest to uczucie ulotne , chwilowe, a jak nie wyjdzie to następna i następna ?
  11. Witam. Mój problem polega na tym, że wszystkim się zbyt przejmuje. Słyszę jak się siostra z mężem trochę sprzecza albo z synem, chłopak nie napisze z rana ( i wgl jak o nim myślę to cały czas mam nerwobóle, ale to już chyba inna sprawa) , widzę jakiegoś biednego człowieka na ulicy, ktoś płacze, ktoś kogoś przezywa czy jest nie miły dla kogoś, kiedy dzieje się komukolwiek jakaś krzywda nawet niewielka to mam dziwne bóle w brzuchy najprawdopodobniej nerwobóle i do tego od razu mi łzy lecą. Wiem, że nie mogę się tak przejmować wszystkimi w koło, ale to nie jest zależne ode mnie. Nie wiem co z tym zrobić .
  12. Witam. Piszę ponieważ sama nie mogę już sobie poradzić ze swoimi problemami. Jestem z pewnym chłopakiem od prawie roku jednak nie potrafie mu zaufać. Staram się wierzyć, że go kocham, ale przy każdej jakiejś gorszej chwili czuję, że tak nie jest. Strasznie mi na nim zależy, ale on nie wytrzymał już i powiedział, że nie da tak rady żyć. Cały czas go o coś podejrzewam. Jak tylko musi coś zrobić i nie może sie ze mną spotkać albo co jeszcze gorsza odwoła nasze spotkanie na rzecz ważnej sprawy ja wpadam w furie. Ostatnio naskoczyłam na siebie za to, że nie poszedł ze mna na impreze poniewaz się rozchorował. Nie chciałam zeby ze mna szedł w takim stanie a mimo wszystko krzyczałam ze gdyby mnie kochał to by ze mną poszedł. Boję sie w każdej sekundzie kiedy jest gdzieś w towarzystwie koleżanek nawet jeśli jest to sytuacja kiedy jest z nimi na uczelni w grupie i coś razem robią. On ograniczył kontakty z kolezankami do minimum, nie chodzi beze mnie na imprezy, mówi mi codziennie ze mnie kocha, troszczy się o mnie, martwi, strasznie sie stara. Ja tez chciałabym, ale jak. W przeszłości zostałam strasznie skrzywdzona przez niejednego, mówią ze kochają a pozniej maja gdzies.... staraja sie a pozniej rzucaja w cholere.. ja robiłam wtedy wszystko zupełnie. ufałam niepotrzebnie.. teraz by mi sie to przydało bardziej . chce zaufa ale boje sie ze ja mu zaufam a on bedzie sie smiał ze ja taka głupia i naiwna albo ze nagle sobie uswiadomi ze to nie to a ja zrobie z siebie idiotke. wiem ze nie moge sie usprawiedliwiac przeszłoscia. Strasznie go kocham i nie chce go stracić. myslalam nawet zeby pojść sie gdzieś leczyć. Nie wiem czy lepiej go zostawić i dać spokój może znajdzie sobie kiedyś kogoś z kim bedzie szczęśliwy. Nie wiem. -- 30 lis 2012, 18:12 -- Miało być: Staram się wierzyć, że mnie kocha, a nie, że go kocham.
×