Witajcie,
ostatnio doszłam do dogłebnej przyczyny tego, ze
systematycznie od jakiegos czasu chce zrywać z moim
chłopakiem, a potem sie schodzimy. Okazało sie, ze tak
na prawde to nie chce z nim zerwać, bo jest mi bliski
i darze go uczuciem, tylko potrzebuje zerwać na 2-3
dni duza blikosc, aby sie zregenrowac psychicznie,
dowartosciowac, aby nabrać dystansu po to, żeby
kolejny raz z oczyszczonymi emocjami steskniona wejsc
w zwiazek, czuc bliskosc i romantyzm. Ale to jest
tylko do czasu i takie schematy się od dłuzszczego
czasu ponawiaja.Mam problem z czuciem mysli, zarówno negatywnych jak i
pozytywnych wobec mnie. To jest taki swoisty mechanizm
obronny i byc moze to zaburzenie to po prostu objaw borderline?
Mam taki problem, ze jak sie z kims
dobrze czuje, ze błyszcze np. intelektem, super
wygladam itd to automatycznie czuje przeczucia tej
osoby, pojawiaja mi sie w głowie takie pozytywne
wzmocnienia, ze moze ona tez o mnie mysli, ze jestem
atrakcyjna, ze duzo czytałam, ze sie przygotowałam do
tego spotkania wiec mi zależało na tej osobie, ze jest
super, ze ja jestem super itp.. i mam dobry nastrój,
co sie moze czasem przekładać na lekko przesadzone
moje emocje względem drugiej osoby.
Z kolei jezeli mam jakies negatywy w sobie, mam jakies
duze wady - jak np. nie mam pracy, mam spora
nadwage i nie dbam o siebie - to bez wzgledu co moj
kochajacy mnie chłopak ciagle by powtarzał i mnie
zapewniał, ja czuje jakie on ma do mnie zwiazane z tym
przeczucia, czesto rozmijajace sie z tym co aktualnie
mówi, co powoduje brak zaufania do niego i moje
poczucie winy. Moje poczucie winy, ze jestem dla niego
ciezarem, ze on mi kupuje bilety na pociag, ze go
wykorzystuje, ze on mi sie nie podoba, a jak chce z
nim zrywac to moze dojsc nawet do tego ,ze on mnie nie
kocha... I ostatnio na kamerce zrobilam taka jazde, ze
uwazał, ze mam atak psychotyczny, poniewaz chcialam
przelamac te bariery i sie sama oczyscic, jakby sie
tak usprawiedliwic z czym sie źle czułam wiec zaczełam
mu mówic, ze cały czas sie bawiłam jego uczuciami, ze
go nie kocham, ze jestem wredna suka, szmata itp..
Zawsze kiedy chce z nim zerwac on ma zupełnie,
diametralnie inne wyobrazenie o mnie i o naszym
zwiazku, absolutnie nie moze sie z tym zgodzic,
strasznie rozpacza, momentami nawet ma zachowania
autodestrukcyjne... Tak sie dzieje juz od dłuzszczego
czasu, mamy takie schematy ktore trwaja po ok. 1 ms
czasu, za kazdym razem coraz gorzej to wyglada i w
dodatku moj chłopak mi powiedział, ze w sierpniu,
kiedy pierwszy raz z nim zerwałam na miesiąc "mówiłam
dokładnie to samo"... Że jestem dla niego ciezarem,
nie kocham go, bawie sie jego uczuciami, ze mam tego
swiadomosc itd... Jestem w bliskim zwiazku z moim
chłopakiem i zależy mi bardzo na budowaniu więzi,
zaufaniu mu i żeby nie mieć problemu w związku, ale te
schematy wciąż się powtarzają... Non stop mam jakies
wątpliwości, pytam go o coś względem mnie, o zdanie
itd, robie mu jakies jazdy z tego powodu itd. Po
prostu wciąż nie moge zaufać, im jest dalej tym
bardziej mi się nie zgadza, aż do momentu rzekomego
"zerwania", czuje sie nieuczciwe i też z braku
zaufania nigdy nie uprawialiśmy klasycznego seksu...
Co bym bardzo chciała zrobić, ale nie mogłam się nigdy
do tego przekonać do końca, bo ze względu na te
przeczucia mam blokadę przed bliskością. Będę teraz
chodziła na konsultację psychologiczną, jestem na
liście oczekujących na terapię...Wiem, że bez
usunięcia tego najtrudniejszego problemu nie mam szans
na satyskacjonujący związek i też robię co chwilę
krzywdę mojemu chłopakowi.. Czy mieliście/miałyście w
związku podobny problem i jak to można zwalczyć??
Jakie macie z tym doświadczenia?
Pozdrawiam.