Skocz do zawartości
Nerwica.com

Włóczykij

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Włóczykij

  1. sens Jakie masz sny? Masz dużo koszmarów? Ja mam pełno. Ostatnio wnosiłem ciężką wannę na ostatnie piętro swojej kamienicy, ale zostawiłem ją na półpiętrze bo znalazłem dowód i postanowiłem odnaleźć właściciela. Wszedłem do góry, a tam impreza pełno moich znajomych. Właściciela dowodu nie odnalazłem, ale gdy wróciłem na półpiętro to moja żeliwna wanna była zniszczona - przepołowiona idealnie równo Wkurzyłem się, wziąłem dwa noże, kumpla do pomocy i wyrżneliśmy tak z połowę swoich znajomych w zemście za zniszczoną wannę. Potem aby pozbyć się ciał pokroiliśmy je na kawałki i ugotowaliśmy w kwasie solnym, ale dziwiło mnie, że wyglądały jak pokrojone ziemniaki i wcale nie było krwi :) Takie mam teraz sny, hehe. Innym razem byłem Aragornem i Boromir przekazał mi bardzo ważną tajemnicę państwową w postaci stenogramu rozmowy jakiś ważnych polityków - to miało być poufne i miałem przekazać to tylko zaufanym znajomym, ale nie bacząc na radę zamieściłem to na facebooku. Potem politycy mówili o mnie w TV, a ja się bałem, że mi antyterroryści na chatę wjadą o 6:00 rano :) I tak prawie codziennie. A biorę 150 Lamitrinu i 1500 Depakine Chrono (3x DCh 500).
  2. DobryDuszek Wiem, że chorób powodujących jest mnóstwo. U mnie zanim poszedłem do psychiatry wykluczono już Stwardnienie Rozsiane i Boreliozę - również kilka objawów się zgadzało. Miałem też robione badania krwi na różne rzeczy - sam nie wiem jakie :) O tarczycy słyszałem i chciałem właśnie podjąć ów myśl gdy nadszedł epizod maniakalny, który przesądził sprawę. Ale zapiszę się do endoktrynologa i żeby się upewnić obadam co z tarczycą - badań nigdy za wiele. Kto wie - może mam jednocześnie chad i coś nie tak z tarczycą :)
  3. A jakie można na ten temat zrobić badania ? O ile mi wiadomo nie ma czegoś takiego jak badanie na chad - tego nie widać na żadnych zdjęciach mózgu czy badaniach krwi :) No chyba, że: http://www.afektywna.pl/2010/01/badanie-wzroku-jako-test-na-chad/ Kiedyś myślałem, że senność mam od szumów usznych bo tak to się jakoś zbiegło jedno i drugie. Chodziłem po laryngologach, audiologach, neurologach, wiele razy odwiedzałem swojego lekarza pierwszego kontaktu i niczego się nie dowiedziałem poza tym, że nie mam boreliozy ani SM. Raz na samym początku dowiedziałem się, że to może mieć podłoże psychiczne, ale psychiatra mi się nie spodobał - zresztą jego diagnoza była zła bo stwierdził jednobiegunową. Potem trzy lata temu byłem u psychiatry i dowiedziałem się, że mam chad, ale zinterpretowałem to w ten sposób, że chodzi o jakiś rodzaj depresji (a nie o chorobę afektywną dwubiegunową), która przeplata się z okresami megadobrego humoru - w każdym razie nie znałem terminu "chad". Nie kupiłem tej diagnozy. Wydała mi się fałszywa. Dwa lata temu z dnia na dzień popadłem w jakiś absurdalnie dobry humor i zrobiłem mnóstwo jakiś kosmicznych rzeczy śpiąc średnio 2 godziny dziennie (czasem zdarzały się ciągi 2-3 dni bez snu) i tryskając optymizmem - no, ale wtedy nie zauważyłem w tym nic szczególnie dziwnego. Od tego czasu dwie osoby stwierdziły, że ja to mam chyba chad - ale nawet nie zwróciłem na to uwagi bo i pierwszy raz słyszałem ten termin, a w jednym przypadku wziąłem to za zwyczajny żart przy piwie. No i nadszedł maj 2012 roku. Kolejna mania, która wyczerpała chyba z 2/3 objawów epizodu maniakalnego. Brak potrzeby snu, poznawanie nowych ludzi, iście mocarstwowe plany, nadawanie nonstop z oszałamiającą szybkością i przeskakiwaniem z tematu na temat po to aby po jakimś czasie powrócić do poprzedniego tematu, włączenie trybu wędrownika no i moje ulubione - ogromna potrzeba pisania, notowanie na różnych karteczkach i zakładanie nowych zeszytów, które zawierałyby notatki na różne tematy. Już dwa lata temu założyłem jeden zeszyt, w którym z czasem przestałem pisać, w tym roku założyłem 4 dodatkowe i w nich także przestałem pisać. Wiem, że jak zacznę notować to będzie to oczywisty zwiastun kolejnego epizodu :) Naprawdę nie wiem czego potrzeba więcej. Może kolejnego epizodu maniakalnego? Jeśli tak to jeszcze z rok czekania (chyba, że leki go powstrzymają) :)
  4. Senność była moim problemem przed diagnozą i leczeniem. I właśnie to mnie zmyliło bo nielogiczne wydawało mi się, że senność może być objawem zaburzeń psychicznych (co nie usprawiedliwia poprzednich lekarzy, którzy generalnie nie wpadli na to co też może mi być i nie wysłali w odpowiednie miejsce). Czasem senności towarzyszyły doły, innym razem nie. W każdym razie takie doły nie były dla mnie dziwne - bo skoro jestem senny, rozbity i nie mam siły na to co CHCE zrobić to jest to trochę dołujące. Wciąż jestem przekonany, że gdyby nie senność (dzisiaj przespałem z 12 godzin - dwie próby wstania wcześniej zakończyły się niepowodzeniem i musiałem się wycofać do łóżka) to wszystkie moje problemy by się skończyły. Nie podchodzę perfekcyjnie. Kiedyś może tak było. Zresztą podejście do życia nie ma nic do rzeczy kiedy człowiek pół doby się śpi, a przez resztę doby czuje się jakby w ogóle tej nocy nie spał i non stop ziewa :) A jak chce wstać wcześniej to i tak prędzej czy później wraca do łóżka i odsypia swoje. I tak. Chcę mieć wpływ na to jak wygląda moje życie. Chcę je kształtować tylko potrzebuje do tego chociaż sił fizycznych. Trudno aby było inaczej. Moje ostatnie trzy lata to tragedia, a i kilka wcześniejszych lat mimo lepszych momentów, mogło wyglądać lepiej. W dużej mierze straciłem najlepsze lata życia, a i przyszłość nie rysuje się w najlepszych barwach. Czy rezygnacja? Póki nie skończyła się lista prochów jakie mógłbym na sobie przetestować o rezygnacji raczej nie może być mowy. Będę testował aż do końca półki :) Myślałem nad tym. Rozmawiałem z psychiatrą i przeglądałem internet. Podobno alkohol zmniejsza szanse na reemisję i zwiększa szanse na kolejne epizody. Nawet jeśli jedna butelka ma nikły wpływ to uważam, że mimo wszystko opłaca się z niej zrezygnować - dla tego nikłego wpływu. Jak już wspomniałem - senność narasta u mnie od lat i powraca do mnie na coraz dłuższe okresy. Najpierw próbowałem to diagnozować, ale lekarze nic nie wymyślili więc nauczyłem się to ignorować. Wiedziałem, że mi przejdzie po kilku dniach, tygodniach, maks po miesiącu z hakiem. Tak można było żyć. Bywało kryzysowo, ale z doświadczenia wiedziałem, że to niedługo minie - może nawet "jutro". A pewnego dnia nie przeszło po miesiącu, dwóch, trzech, czterech no i cóż... skończyło się na tym, że 3 ostatnie lata to około 2 miesięcy manii i hipomanii, może z 4 miesięcy reemisji po epizodach maniakalnych i 30 miesięcy lżejszego lub cięższego doołaaa. Na razie nie potrafię zadbać o samego siebie - jak w takim razie myśleć o rodzinie? Jeśli miałbym reemisję trwającą 5 lat to kto wie. No i należy też wziąć pod uwagę stres związany z możliwością nawrotu kolejnego epizodu. To by było już dla mnie za wiele. Nie lubię stresu. Co innego brać odpowiedzialność tylko za siebie, mieć odłożone pieniądze na kilkanaście miesięcy funkcjonowania i zapewnioną możliwość wycofania się do rodziców w razie potrzeby, a co innego mieć kredyt na karku (średnio licząc na 30 lat) i dzieci do wyżywienia (w optymistycznym wariancie przez 20 lat). Nie mówię, że z F-31 nie można mieć marzeń. Ale z pewnością należy je przedefiniować. Z niektórych trzeba zrezygnować, a na ich miejsce wstawić. I wcale nie powiedziane, że na gorsze. -- 29 lis 2012, 17:49 -- Może spójrz na to tak - zawsze możesz to zrobić. A zatem nie ma powodu aby robić to akurat teraz. Śmierć Ci nie ucieknie. -- 29 lis 2012, 17:50 -- Chociaż zdaję sobie sprawę, że organizowanie sobie tego wszystkiego w głowie bywa uspokajające i kojące...
  5. Też obawiałem się, że pełnoetatowa praca to dla mnie jednak za dużo. Fajnie byłoby pracować na 1/2, ale znowu to oznacza kasę, która nie starcza na nic. Optymalnie było by pracować na 3/4. Na sześć godzin pracy energię znajdę, a i pieniędzy by starczyło na to i owo. Ale znowu to co optymalne, niekoniecznie przystaje do rzeczywistości. Optymalnie byłoby mieszkać 5 minut od miejsca pracy, w niedrogiej kawalerce i pracować na 3/4 etatu :) Ale to już jest chyba kompletnie nierealne na obecnym rynku pracy. U mnie ze spaniem jest tak, że nie ma zmiłuj. Próbowałem wiele razy pokonać senność, wstając na siłę wcześniej niż zwykle, wychodząc na dwór z samego rana aby pobiegać albo pojeździć nad jeziorem na świeżym, rześkim powietrzu albo zapijałem senność mocną kawą. Czy to coś dawało? Nic. Sen i tak mnie dopadał. Albo od razu po powrocie z takiego wyjścia (często już w drodze powrotnej niemal zasypiałem w ruchu), a czasem wydawało się, że wypad zakończył się sukcesem bo wstępowała we mnie energia... tyle, że zawsze po około 3 godzinach nadchodziła taka chwila, że po prostu zwalało mnie z nóg. Najpierw musiałem sobie usiąść na łóżku, a potem przewalić na bok, a potem zasnąć. Mój sen obowiązuje jedna żelazna zasada - co się odwlecze to nie uciecze. Co do pracy to mam 26 lat więc tak czy owak trudno byłoby mi otrzymać przesadnie odpowiedzialne stanowisko. Z kolei w przypadku różnego rodzaju staży i praktyk świadectw pracy nie ma. A czy sprawdzają? Może tak, może nie. Jak pracowałem na studiach poważnej firmie, w której robiłem poważne rzeczy (kancelaria prawna obsługująca całkiem dużych klientów) to jakoś przesadnie nie analizowaliśmy CV - ot rzut oka, rozmowa z szefową i tyle. Liczę, że i mi się uda w razie czego. Zwłaszcza, że nie mam i tak zbyt wiele do stracenia. Jak się wyda to im powiem - jestem chory psychicznie i wiem, że żaden przedsiębiorca o zdrowych zmysłach nie przyjmie chorego psychicznie do pracy gdy ma wybór. W związku z tym muszę to ukryć. Po pierwsze nie mogę tego otwarcie powiedzieć. Po drugie nie mogę sprowokować pytania pod tytułem: "co pan robił przez ostatnie 2,5 roku?" bo co mogę na nie odpowiedzieć? Kiedy w życiorysie zostawia się taką dziurę to nawet największy kłamca miałby kłopot ze zwycięskim wybrnięciem z takiej sytuacji - o ile to w ogóle możliwe. Rozwiązanie nasuwa się samo - kłamać już na etapie życiorysu - najlepiej zanosić go samodzielnie i o ile to możliwe od razu się zaprezentować aby w mniejszym stopniu narażać się na sprawdzenie. Druga bezpieczniejsza opcja to ukrywanie jednej choroby inną chorobą - borelioza jest najlepsza bo daje podobne objawy do doła w chadzie i jest cykliczna - no i można uspokoić pracodawcę tym, że po podjęciu leczenia "antybiotykami" choroba ta nie sprawia już kłopotów zdrowotnych więc nie ma się czego bać mimo, ze prawda wygląda inaczej. Wyboru nie mam bo co? Mam siedzieć na garnku i utrzymaniu rodziców? A co po ich przejściu na emeryturę gdy nie starczy im kasy dla mnie? Co gdy będą w takim stanie, że to dzieci będą musiały ich ogarniać? Co w końcu gdy umrą? Byłem już w dziekance 3 dni i nie mam zamiaru przebywać tam ani dnia dłużej, nie mówiąc już o zostaniu pewnego dnia stałym pensjonariuszem. Może zabrzmieć to arogancko (chociaż nie jest to moim zamiarem), ale żałuje, że nie urodziłem się głupszy i że np. nie skończyłem edukacji w jakiejś zawodówce. Mógłbym zostać faktycznie cieciem albo ochroniarzem. Obecnie coś takiego jest dla mnie kompletnie nie do przyjęcia - już wolę żyć w tej śmierdzącej dziekance i zajadać się ohydnym czarnym chlebem. Po prostu nie mógłbym spojrzeć sobie w twarz i żyć ze świadomością, że za chwile pod mój szlaban może podjechać luksusowy samochód z jednym ze starych znajomych i jego rodziną albo że spotkam go w ochranianym przeze mnie sklepie. Po prostu masakra. Chyba podłapię od ojca trochę budowlanki i wyjadę na zachód np. do Islandii gdzie łatwiej się utrzymać - budowniczy to całkiem szlachetny i pożyteczny fach. Całkiem spoko byłoby także zamieszkać gdzieś na Azorach albo Kanarach i zostać jakimś baristą w knajpce przy plaży :) Ot jakieś niewymagające acz pożyteczne zawody wykonywane wśród ludzi na luzie i bez spiny w krajach, w których idzie się jakoś utrzymać za 3/4 etatu. Może to jest droga dla mnie? A co do Twojego zwątpienia w swoje CHAD to pewnie słyszałaś o czymś takim jak brak wglądu w chorobę. Generalnie przez pierwsze lata chorowania epizody maniakalne wcale nie muszą występować tudzież mogą mieć mały, nawet niezauważalny przebieg. Mi 3 lata temu psychiatra (do którego poszedłem z tego powodu, że już skończyli mi się specjaliści do których mógłbym pójść) powiedział po 5 minutach rozmowy, że mam CHAD. A ja na to, że bzdura, że ja nie mam depresji tylko spać mi się chce, a nawet jeśli mam depresję to z obiektywnych powodów (np. dlatego, że spać mi się chce i z powodów na tle osobistym) - już nie mówiąc, że nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego jak mania. A jednak miał rację bo rok później nadeszła hipomania (dokładnie 1 stycznia). Nie zauważyłem w tym nic dziwnego - ot senność zniknęła więc człowiek się bardzo cieszy, zwłaszcza, że w ostatnich latach okresy senności się wydłużają, a okresy gdy wszystko jest w porządku ulegają skróceniu. No, a jak senność znowu się pojawiła i gdy człowiek ledwo napisał magisterkę i się obronił to przestał się cieszyć :) Dopiero w maju jak mnie mania chwyciła to po dwóch dniach załapałem, że dzieje się coś dziwnego i pobiegłem do psychiatry - wszystko wydawało się wówczas takie piękne i cudowne. Diagnoza potwierdzona znaczy, że można w końcu mnie leczyć. Tabletki przypisane więc uznałem, że dzięki tym cudownym substancjom chemicznym wkrótce będę zdrowy i będę mógł normalnie żyć. Niestety życie zweryfikowało tą optymistyczną wizję, no a przy okazji straciłem mnóstwo znajomych przez to co nawyprawiałem podczas tego "cudownego" miesiąca.
  6. Tyle już zostało napisane w tych III wątkach, że nawet nie czytając tego wie się doskonale, że w zasadzie nie trzeba nic dodawać :) Życie jest dla nas smutne. Mam dobre wykształcenie, wszyscy moi znajomi odnoszą swoje pierwsze sukcesy na polu zawodowym i towarzyskim - wykonują ciekawą i perspektywiczną pracę, biorą śluby. A ja? Ja nawet napić się nie mogę bo lekarz zabronił - poza tym strasznie mnie boli głowa następnego dnia gdy zmieszam alkohol z prochami. Jestem więc niepraktykującym alkoholikiem i miłośnikiem piwa, które dzisiaj mogę sobie co najwyżej oglądać w witrynach sklepów piwnych. Małżeństwo, dzieci? Która się ożeni z szaleńcem, mając tego świadomość? Bo przecież nie będę kłamał. Która ożeni się z kimś kto wyklucza posiadanie dzieci? Bo przecież jestem zbyt nieprzewidywalny aby je posiadać, nie wspominając o ich genetycznej podatności na chad. Imprezy też nie dla mnie bo ani się napić ani zapalić jointa, a i koncerty są w moim przypadku wykluczone bo mam problem z szumem usznym, który zresztą sprowokował u mnie kilka lat temu pierwszy epizod chad :) Najgorsze jest jednak mieszkanie z rodzicami i bratem. W moim wieku (26 lat) to rzecz nie do wytrzymania - człowiek już jednak chciałby mieszkać na swoim i mieć spokój. Czasem wydaje mi się, że tak naprawdę moim jedynym problemem (poza ostatnim epizodem manii, który przybrał moim zdaniem patologiczne rozmiary chociaż jak na standardy tej choroby był dość lekki, co stwierdzam z perspektywy czasu) jest wszechogarniająca senność. W sensie, że gdyby jej nie było i sypiałbym po 6-7 godzin, a potem był w miarę rześki przez resztę dnia to żaden dół psychiczny nie miałby miejsca. Bo w zasadzie mi nie jest smutno bo jest smutno. Mi jest smutno z powodu senności, rozbicia i wszystkich konsekwencji jakie to ze sobą niesie dla mojego życia. Teraz i tak jest znacznie lepiej niż rok temu gdy się nie leczyłem. Wtedy przesypiałem średnio 15-16 godzin na dobę (na ławkach w parku gdy sobie przysiadłem aby odpocząć, na randce u koleżanki na chacie), a po każdym większym wysiłku (np. wyjście na 3 godziny z chaty) byłem wyczerpany do końca dnia i jeszcze przez następny dzień. Teraz śpię tylko około 10 (jest to absolutne minimum - jak nie prześpię 10 to ścina mnie w środku dnia), a potem jestem lekko rozbity i lekko senny przeważnie więc jest postęp. Chociaż dzisiaj akurat spałem tak z 12-13 na raty bo mnie zmuliło w środku dnia. Myślę sobie, że gdyby zlikwidować to poczucie rozbicia i senności w ciągu dnia to mógłbym spokojnie zacząć pracę. Mój plan na życie? Pełna reemisja - pełna bo w sumie już jest trochę lepiej. W tym celu biorę prochy, chodzę regularnie do psychiatry, aby zahamować, a nawet odwrócić tycie regularnie spalam kalorię biegając albo jeżdząc na rowerze, aby nie czuć poczucia bezproduktywności staram się czytać różne mądre rzeczy. Gdy poczuję, że to już wtedy zacznę się starać o pracę - wiem już w jakiej branży i jakie firmy. Jeśli zapytają o niezbyt bogaty życiorys z dziurą w ostatnich latach to powiem, że walczyłem z boreliozą bo przecież nie powiem, że mam chad. Ewentualnie wpiszę sobie różne staże i praktyki (w moim wieku to wiarygodne - gdybym miał 3-4 lata więcej, już nie) licząc, że niczego nie sprawdzą. I tak niczego nie ryzykuję. Chociaż po myśli o pracy zawsze nachodzi mnie myśl, że ja już teraz czuję się jak emeryt - mój sąsiad, kierowca T-34 Armii Czerwonej z czasów wojny jest bardziej żwawy niż ja. Od 6 na nogach i ciągle jak go widzę to coś robi. Gdy będę miał już pieniądze i dobrze dobrane leki to podstawową kwestią będzie to aby mieć do pracy około 5 minut na piechotę, maks 10 minut od drzwi do drzwi samochodem. No, a optymalnie to zamieszkałbym bezpośrednio obok miejsca pracy tak aby dzieliły mnie od niego tylko drzwi. Z tego właśnie powodu wykluczam kupno mieszkania. Zupełnie nie do pomyślenia jest dla mnie targanie się codziennie w mrozie i w żarze z 30 minut w jedną i 30 w drugą oraz wstawanie godzinę na przód w pośpiechu wsuwając śniadanie. Nie chce też od razu po powrocie z pracy i zjedzeniu obiadu od razu iść spać. W sferze towarzyskiej przewiduje niestety tylko nieformalne związki z przyczyn już wymienionych wyżej. Poza tym zamierzam prowadzić oszczędne życie, udzielać się społecznie, pomagać ludziom (zwłaszcza podczas manii mam wielką chęć pomagania ), a wolny czas przeznaczać w całości na realizację zainteresowań i pasji. Przede wszystkim żeglarstwo w tym samotne rejsy :) Swoją drogą. Jaki jest u was najzabawniejszy objaw epizodu maniakalnego? U mnie to jest to notowanie. Notuję mnóstwo rzeczy na każdej wolnej przestrzeni papierowej jaką mam przy sobie. Na biletach, paragonach, chusteczkach, a jak tego zabraknie to zaczynam notować na wewnętrznych stronach okładek swoich książek - o ile mam je przy sobie np. w podróży (wielka chęć podróżowania to już inna historia). Potem te wszystkie ważne notatki (z zapisami rozmów, pomysłami które zrodziły się w mojej głowie, zapisami tego co dzisiaj zrobiłem, co mam zrobić w przyszłości, z adresami mailowymi i telefonami osób które poznalem itd.) upycham po kieszeniach bo w końcu są one "bardzo ważne". Jak mi faza przeszła to było tego tak dużo, że nie byłe w stanie tego przetrawić i w sumie to nie wiedziałem co z tym zrobić więc upchnąłem to do reklamówki i upchnąłem pod łóżko
×