Skocz do zawartości
Nerwica.com

margaret*tacher

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez margaret*tacher

  1. tak myślałam no trudno zobacze jak to się potoczy dziś naprzykład mam lepszy dzień ale wiem przyjdzie załamanie jak złe sytuacje się powtorzą ciągle szukam jakiegos zaczepienia zeby jednak uwierzyc i zobaczyc te lepsze jutro no zobacze.Może ktos jednak powie co by zrobil na moim miejscu zabil sie jak bedzie totalnie zle czy zostal dla rodziny...
  2. Tylko że kochani ja próbowalam wielu rzeczy aby stan się poprawił starałam sie zmienić myślenie podejscie, 4 terapie 2 indywidualne 2 grupowe jedna nie skonczona bo totalnie nic niewnosila, leki przerozne jeszcze moz eniektorych niebralam, probowalam sie zaakceptowac niestety wszytsko w stoi w miejscu a co najgorsze jesli nic nie robie to stan sie pogarsza myślenie coraz gorsza samoocena okropnie spada.Nie pracuje bo sie boje tych stresów ciągłego udawania usmiechania side na siłe...Nie wiem co jeszcze robić jesczsze sprobuje 2 leków jak mi przypisza.A jak nic nieda poprawy to co byscie zrobili skoro wiecie ze nie ma pomocy?majac na uwadze rodzine co byscie zrobili?
  3. Witajcie u mnie sytuacja wyglada tak zero satysfakcji z zycia mega męczarnie i cierpienie mam silna fobie społeczną nerwice mega wszystkim sie przejmuje myśle negatywnie mam malo znajomych i malo wychodze z domu jedynie tam sie czuje swobodnie a tak to wieczne udawanie ktore mi zabiera duzo enrgii nie mam juz sil tak dluzej nic mnie nie cieszy jedyne co to rodzina bardzo kochajaca pelna ale niepotrafia zrozumiec moich problemow.Niestety mam przed glowa jedyne roziwazanie jakim jest samobojstwo aby wiecej nie cierpiec.Juz mam wszystko gotowe.Ale jest taki problem ze rodzina bedzie cierpiec mocno jak umre.Jestem w kropece czuje ze mam dylemat miedzy swoim cierpniem a ich.Co robic jak uwazacie czy życ tylko dla nich czy sobie ulzyc w ciepieniu i nieistniec bo jak sie budze to koszmar sie zaczyna. Piszę serio, i błagam wypowiedzcie się co o tym myslicie, jak byście wy zrobili? Żadnej wypowiedzi nie potraktuje jako namawianie do czegoś poprostu chce wiedziec i najlpeiej jakbyście napisali tak lub nie Proszę i czekam na odpowiedzi:(
  4. Witam.Piszę tutaj gdyż nic nie robie jak szukam ratunku dla siebie i chciałabym wiedziec co robić aby poprawić swój stan, przez który tak ogromnie cierpię w kontaktach z ludzmi. Ale od razu proszę że wiadomości typu idż do psychologa psychiatry on cię zdiagnozuje są zbędne gdyż dawno mam już to za sobą nawet chodze na psychoterapie i biore antydepresanty.Niestety nie dostałam konkretnych odpowiedzi a tylko słowa typu zaakceptuj siebie od psychologa a psychiatra niestety zbył mnie i zbagatelizował sprawę przypisując tylko tabletki. Od dobrych 6 lat mam fobię społeczną a od ok 2 nasila się coraz bardziej do tego stopnia że powstają rózne problemy według mnie związanych z lękiem przed ludzmi i niską samooceną. Pomijając problem z lękami powstał inny tak upierdliwy męczący i chory problem że nie wiem jak go rozwiązać Otóż: Gdy rozmawiam z kimkolwiek lub gdy tylko kogoś słucham typu nauczyciel za każdym razem wkręca mi się kontolowanie mojego patrzenia myśle o tym tak że nieskupiam się na treści przekazanej przez nadawce tylko na patrzeniu w oczy komuś. Przez co według mnie inni się peszą gdy widzą jak na nich patrze bo wtedy moje wymuszone patrzenie może być jakieś dziwne, przezywające może za długo się patrze itd,Gdy widzę jak ktoś się peszy to już całkiem się stresuje i jesczze bardziej kontroluje wzrok uciekam wzrokiem troche patrze przez co napewno wyglada to sztucznie. Wg mnie jest to jakas obsesja natrectwa myślowe gdy nie mysle o tym patrzeniu to problem przechodzi ale te mysli są automatyczne i prawie ciągle mi przypomina i tak się kółko napędza Prosze o jakies rady co z tym zrobić? I czy mogą mi pomóc neuroleptyki w tym przypadku?
  5. Witam.Piszę tutaj gdyż nic nie robie jak szukam ratunku dla siebie i chciałabym wiedziec co robić aby poprawić swój stan, przez który tak ogromnie cierpię w kontaktach z ludzmi. Ale od razu proszę że wiadomości typu idż do psychologa psychiatry on cię zdiagnozuje są zbędne gdyż dawno mam już to za sobą nawet chodze na psychoterapie i biore antydepresanty.Niestety nie dostałam konkretnych odpowiedzi a tylko słowa typu zaakceptuj siebie od psychologa a psychiatra niestety zbył mnie i zbagatelizował sprawę przypisując tylko tabletki. Od dobrych 6 lat mam fobię społeczną a od ok 2 nasila się coraz bardziej do tego stopnia że powstają rózne problemy według mnie związanych z lękiem przed ludzmi i niską samooceną. Pomijając problem z lękami powstał inny tak upierdliwy męczący i chory problem że nie wiem jak go rozwiązać Otóż: Gdy rozmawiam z kimkolwiek lub gdy tylko kogoś słucham typu nauczyciel za każdym razem wkręca mi się kontolowanie mojego patrzenia myśle o tym tak że nieskupiam się na treści przekazanej przez nadawce tylko na patrzeniu w oczy komuś. Przez co według mnie inni się peszą gdy widzą jak na nich patrze bo wtedy moje wymuszone patrzenie może być jakieś dziwne, przezywające może za długo się patrze itd,Gdy widzę jak ktoś się peszy to już całkiem się stresuje i jesczze bardziej kontroluje wzrok uciekam wzrokiem troche patrze przez co napewno wyglada to sztucznie. Wg mnie jest to jakas obsesja natrectwa myślowe gdy nie mysle o tym patrzeniu to problem przechodzi ale te mysli są automatyczne i prawie ciągle mi przypomina i tak się kółko napędza Prosze o jakies rady co z tym zrobić? I czy mogą mi pomóc neuroleptyki w tym przypadku?
×