Skocz do zawartości
Nerwica.com

akson

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez akson

  1. Nigdy nie miałem normalnego ojca. Bardzo długo nie zdawałem sobie sprawy z tego, że może to być problem. Dopiero teraz, gdy mam późne dwadzieścia ileś lat rozumiem jak istotną rolę pełni ojciec. Zawsze brakowało mi wzorca, kogoś kto odpowiedziałby na moje wątpliwości, wskazywał drogę. Mój ojciec, ze względów finansowych (został oszukany, potem okradziony z resztek majątku, a ostatecznie zbankrutował) praktycznie nie przebywał z nami - ledwo go pamiętam z mojego wczesnego dzieciństwa. Często wybuchał złością w momentach, w których bym się tego nie spodziewał i... często czułem wielką niesprawiedliwość, gdy byłem przez niego karcony. Z czasem wpadł w alkoholizm, który również mocno odbił się na mojej psychice: awantury, czepianie się o byle co, brak poczucia bezpieczeństw we własnym domu i pokoju - dopiero teraz sobie uświadamiam jak mocno się to na mnie odbiło. Zastanawiam się czy jest szansa, aby nadrobić stracony czas. Poczucie bezpieczeństwa wyrobię sobie sam. Bardziej martwi mnie brak odpowiedniego wzorca, brak przebywania przez odpowiedni czas w zdrowym, męskim środowisku. Staram się uczyć zachować od teścia, ale nie wiem czy to już dla mnie ne za późno :)
  2. Mój przypadek jest dziwny. Otóż, z pozoru wiodę bardzo szczęśliwe życie: od wielu lat mam jedną, wspaniałą dziewczynę; radzę sobie finansowo, bo mam dobrze płatną pracę i generalnie jest OK. Z drugiej strony, mam poważne problemy z mobilizacją i koncentracją na jednym zadaniu. Zaczynam 5 zadań, w trakcie jednego z nich przychodzi mi 5 kolejnych pomysłów... i nie mogę się już skupić na żadnym z pozostałych, bo muszę to coś sprawdzić czy zrealizować. (coś jakby nerwica natręctw?) Ale też czasem dotyka mnie prokrastynacja, bo zanim zabiorę się do pracy to muszę posprzątać biurko, poukładać książki i ... no nie zacznę, bo wszystko mi przeszkadza. Gdy dodamy do tego kawę, to czasami dochodzi mi delikatny lęk przed ludźmi: źle się czuję w miejscach, gdzie jest dużo ludzi. Swoją drogą, gdy tej kawy wypiję więcej (= więcej stresu, może też mniej magnezu?) to zaczyna mi się roić w głowie. Wydaje mi się, że moja dziewczyna mnie zdradza, albo kombinuje coś na boku. (coś jakby schizofrenia?) Mam dni, gdy jestem uśmiechnięty, myślę jasno i jestem ostry jak brzytwa a są dni kiedy wszystko jest złe i nic mi się nie chce (choroba dwubiegunowa?). Zresztą, z reguły źle reaguję na stres. Nawet proste zdarzenia są dla mnie stresujące (np. rozmowa z szefem, czy kiedyś chodzenie na studia, odzywanie się w klasie). Ze względów zawodowych i generalnie przymusu utrzymania się mam codziennie sporo stresu. W pewnym kulminacyjnym momencie, gdy stresu jest zbyt wiele, wszystko zaczyna mi się sypać. Wypadam z rytmu, zaczynam gorzej spać, zasypiam, przestaję ćwiczyć na siłowni, staję się niemiły, odrzucam większość spraw, bo uważam je za zbędne... Gdy dbam o higienę psychiczną: dobrze jem, wysypiam się, ćwiczę to jest OK, z reguły. Co to może być? Niemożliwe, żebym miał wszystkiego po trochę. Chciałbym się pozbyć tego cholerstwa, bo strasznie mi komplikuje życie.
×