nie bylam u psychologa ale zastanawiam sie nad tym, bo naprawdę nie wiem co już mam ze sobą zrobić, po głowie chodza mi samobójcze myśli, chce się okaleczyć.. czuje że nie mam kontrolii nad swoim życiem, wielu ludzi mnie zawiodło, rodzina ma kompletnie gdzieś, znajomi sa na chwile, nie sa ze mna w trudnych chwilach, mimo że jeżeli oni potrzebują pomocy to ja rzucam gdzięś swój nastrój i poświęcam się.. człowiek potrzebuje docenienia, po prostu za to że jest, za to że ciągle żyje, mam już dość udowadniania komuś czegoś. nie ufam ludziom, są zakłamani i fauszywi, a mimo to co jakiś czas nawet jeżeli spróbuję, dostaje kopa w tyłek i znów uświadamiam sobie że nic nie znaczę. brzydzę się ich spojrzeniami, fauszywym uśmiechem, nie chcę istnieć wśród nich. mam w sobie sporo zrozumienia dla innych, ale nie potrafię sobie poradzić ze sobą.. poszłam na studia, żeby dać sobie czas do namysłu, żeby może znaleźć sens, a tu jest coraz gorzej, widzę tylko wszystko wyraźniej i staje się pewniejsza, że nie chcę tu być bo wszystko co robię jest wbrew mi..
-- 18 lis 2012, 11:59 --
Jeżeli piękno zasługuje na potępienie
Jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
Jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
To osądzi mnie bezduszna wieczna noc..
tak, ten zespół to jest to co mi towarzyszy. byłam ostatnio na koncercie, myślałam żeby się zapomnieć a tu nachodzą mnie od tamtej pory jeszcze gorsze myśli..niestety, nie mam siły na nic innego.. zastanawiam się jedynie, dlaczego właśnie dobrzy i wrażliwi ludzie muszą cierpieć, a ci którzy na to zasługują, są szczęśliwi? odpowiedź jest chyba jedna- w bezsensie sens.. ja tak nie potrafie