witam,
Mój problem polega na tym że nie radzę sobie w kontaktach z dominująca osobą.
Osoba ta ma skłonności do wybuchania z błahych powodów. Próby rozmawiania z nią nie prowadzą do niczego = zakrzyczy każdego lub nie docierają żadne argumenty, lub po mistrzowsku odwraca kota ogonem. Konfabuluje i notorycznie kłamie, nawet w najmniej istotnych sprawach. Dominanta w sferze łóżkowej, w nocy gorąca, a rano zimna i nie obecna. Cudowna w towarzystwie ale nie potrafiąca pogłębiać i budować relacji w domu. Nie ulega żadnym logicznym argumentom. Metoda bicz i bój się ale też na krótko działa.
Kłamie, łamie prawo choć nigdy na tym nie złapana. Ślizga się po życiu bezkarnie.
Dom: dominujący ostry ojciec, matka nadopiekuńcza, alkohol choć bez patologii w postaci żula, rozpieszczona i bezkarna tym bardziej że świadkowie nie reagują na jej zachowania. Osoba wykrztałcona ale nie podjęła pracy w zawodzie pomimo super kwalifikacji przynajmniej w CV.
W korespondencji emailowej po 3-4 wykrzykniki.
Ja wycofany i jakieś tam kompleksy. Stoję pod ścianą i zbieram cięgi. Też coś by się znalazło u mnie :)
Jak z nią żyć? Jak radzić sobie głównie z jej agresją słowną i notorycznym kłamaniem?