Nie jestesmy po rozwodzie,to wszystko dopiero przede mna,przeraza mnie sama mysl o tym.Tylko ze od zawsze moim celem byla rodzina,jej dobro i przyszlosc.Nic innego nigdy nie mialem w priorytetach.Tylko tak sie zatracilem w pracy,ze nie zauwazylem,ze ktos sie blizej zainteresowal zyciem mojej rodziny i zabral je do siebie.Teraz nie mam zadnego celu,wytycznej,marzen i planow.Nie mam punktu do ktorego mialbym cel i chec podazac.Zona definitywnie ode mnie sie odseperowala,znam ja na tyle dobrze,ze wiem ze juz nie mam nawet promila nadzieji.I teraz pytam siebie co dalej?w jakim celu i po co?
-- 07 lis 2012, 15:19 --
nie znajde nigdzie pracy z podobnym dochodem,a z mniejszym nie podolam dlugom.Ta praca to tez dla mnie teraz jak wiezienie.Musze robic to co robie bo z innej pracy braknie funduszy