Jestem tutaj nowa. Postanowiłam zarejestrować się na tym forum, ponieważ nie wiem już co mam robić.
Gdy byłam dużo młodsza ludzie w przedszkolu i podstawówce często mi dokuczali. Zdarzało się, że płakałam itp.
Miały miejsce również problemy rodzinne, o których wstydzę się tu mówić. Ale myślę, że od tego zaczął się mój problem. Mianowicie jestem bardzo nerwowa. Wszystko mnie denerwuje, byle jaki powód i rozpoczynam kłótnie. Nawet wtedy kiedy wiem, że mogłabym sobie darować nie potrafię. Męczy mnie to. Jestem z chłopakiem od ponad roku i ośmiu miesięcy. Na początku naszej znajomości powiedziałam mu o tym, że mam problem z nerwami. Staram się coś z nimi robić. Było dobrze ale gdy nachodzą mnie okresy złości wiem, ze go ranie i czuje sie bezsilna. On czasem dogaduje mi i jest prowokatorem moich nerwów ale wiem, że głownie wszystko moja wina. Zastanawia mnie to, że wcześniej nie byłam taka.. a pare lat temu właśnie zaczęły nachodzić mnie takie "ataki" . Czasem doprowadzają mnie do łez... Czy cały smutek, stres, przeżycia, które towarzyszyły mi wcześniej(zdarzalo sie i teraz, nawet dziś) wreszcie wypływają z wnętrza i ujawniają się w tak okropny sposob?
Nie mam już siły.. a zalezy mi na moim Piotrku, którego nie chce stracic.
Ps. strasznie się też jąkam w okresie nerwów.
Liczę na jakieś rady. :)