Witam,
jestem nowy na tym forum, piszę tutaj bo ten wątek wydaje mi się najbardziej odpowiedni żeby zasięgnąć Waszej rady.
Mam dziwną nerwicę natręctw - natręctwa myśli. W różnych miejscach i sytuacjach (szczególnie np. w autobusie, w windzie, podczas rozmowy telefonicznej) mam ochotę powiedzieć coś absurdalnego - najczęściej jakieś obraźliwe i nieprawdziwe stwierdzenie pod swoim adresem. Dzieje się to najczęściej w sytuacjach w których wymieniam z kimś grzeczności - żegnam się, witam, przepraszam itd ale nie tylko - także w takich miejscach jak np. kościół czy inne miejsca w których wymagana jest powaga. Oczywiście np. w kościele mam np. ochotę głośno powiedzieć że nie jestem wierzący i to w niedyplomatyczny sposób (a jestem wierzący, chociaż fakt że rzadko chodzę do kościoła). Inna sytuacja - w rozmowie telefonicznej, wymieniam z kimś grzeczności albo prowadzę spokojną rozmowę - nagle zaczynam się nudzić, mój umysł podsuwa mi jakieś absurdalne scenariusze tej rozmowy. Wiem, dziwnie to brzmi. Najdziwniejsze jest to, że kiedyś już miałem podobnie (gdzieś tak w 2003-2004) ale problem sam minął, a właściwie to widocznie minął tylko czasowo - bo wszystko wróciło jakieś 2-3 tygodnie temu. I jest to naprawdę uciążliwe, ciągle mam wrażenie że jestem o włos od powiedzenia czegoś nieprawdziwego i obraźliwego pod własnym adresem w zupełnie normalnej sytuacji. I nakręcam się tym, bo wiem że wtedy wyjdę na jakiegoś zupełnego dziwaka. A im więcej się nakręcam - tym bardziej mam w opisanych sytuacjach problem. Wiem że to może wydać się komuś mało poważne (wiem, że ludzie mają większe problemy) ale dla mnie to jest naprawdę uciążliwe. Liczę na komentarze osób, które są w podobnej sytuacji lub miały podobne doświadczenia.
Pozdrawiam wszystkich