Witam. Mam 23 lata. Jestem osobą zamkniętą w sobie i mało towarzyską. Do 17 roku życia utrzymywałem kontakty z kolegami. Aktualnie nie mam bliskich znajomych. Nigdy też nie miałem dziewczyny. Kompletnie wycofałem się towarzysko. Nie chodzę na imprezy, nie spotykam się z nikim poza pracą, a wcześniej szkoła. 4 lata temu pojawiły sie u mnie problemy. Szybkie bicie serca do 130, 140 uderzeń na min., mdłości, ścisk w gardle i uczucie gorąca w klatce piersiowej oraz towarzyszące temu dreszcze. Problemem stało sie dla mnie wyjscie gdziekolwiek, choćby jazda do szkoły autobusem. Objawy ustępowały a po pewnym czasie znowu wracały jakby ze zdwojoną siła. Uczęszczałem na wizyty u psychologa, potem u psychiatry. Ponad rok brałem fluoksetynę. "Wziąłem sie w garść". Poszedłem do pracy - jestem sprzedawcą w sklepie muzycznym. Poznałem nowych znajomych, objawy ustąpiły. Przez około 2 lata miałem z tym względny spokój. Problem w tym że od niedawna znowu towarzyszy mi to samo uczucie - silne lęki, szybkie bicie serca, mdłości. Czuję sie odosobniony, mimo tego że na codzień mam kontakt ze sporą ilościa ludzi. Największym problemem jest to, że nie moge sobie znalęźć dziewczyny. Nie potrafię okazać zainteresowania, nawet gdy dziewczyna mi je okazuje, ja natychmiast sie wycofuje. Wolę udawać że mnie nie interesuje, że olewam wszystko. W rzeczywistości tak nie jest. To mnie dołuje że nie potrafię sie otworzyć. Uważam że przez to się biorą moje problemy lękowe, nie akceptuje samego siebie. Często analizuję swoje "porażki" tzn. jak sie zachowałem, co powiedziałem nie tak. Nie mam rownież żadnego celu w zyciu przez co tracę ochotę na cokolwiek. Chcę sie podzielic moim problemem. Być moze ktoś również jest w podobnej sytuacji jak ja. Jestem zagubiony, nie wiem czy to depresja, nerwica, zaburzenia osobowości.