Witam, również mam natręctwa religijne, a mianowicie u mnie chodzi o tzw przysięganie. Tzn kiedy nie moge się powstrzymać samą wolą przed jakimś grzechem natury seksualnej, np masturbacją, i się zastanawiam czy to zrobić, to jakoś sobie taki mechanizm wykształciłem że wtedy "przysięgam" Bogu że tego nie zrobie, a jesli zrobię to niech Bóg ukarze mnie, tu na ziemi. No i jak mimo tej "przysięgi" zrobię to, to oczywiście doł i rozważania co to teraz będzie. Tak samo jest z szatanem - czasem mówie tak do siebie, a raczej takie natrętne myśli przychodza, że jak np dokonam masturbacji to niech szatan zrobi mi coś złego tu na ziemi, np zniszczy coś co na czym mi zależy itp. No i jak nie dotrzymam "umowy" , to boję się że coś się stanie. O ile w przypadku Boga to jakoś czasem mam przebłyski rozsądku i tłumaczę sobie, że Bóg wie że to nerwica, że nie karze tu na ziemi, to w drugim opisywanym przypadku jest gorzej, bo się boje po prostu czy coś sie stanie itp. Zaznaczę, żeby było jasne - jeśli dokonam tej przykładowej masturbacji BEZ wcześniejszego "przysięgania", to nie mam aż takiego strachu przed karą, a jedynie "normalny" wyrzut sumienia że to grzech itp . Podobnie w drugim przypadku. Zdaję sobie sprawę, że to troche brzmi absurdalnie i pomyślicie że mam niezłe schizy ale taki sobie mechanizm wykształciłem niestety, nerwicowy. No można iść do spowiedzi, tylko wiadomo, nie chce latać co tydzień do spowiedzi, a czasem nie ma fizycznej możliwości żeby od razu iść do konfesjonału i trzeba odczekać np te 2 dni do niedzieli ale wtedy człowiek świruje.. pozdrawiam