Zastanawiam się... ile można walczyć z depresją? Kiedy człowiekowi układa się jedna rzecz, a reszta innych, równie ważnych niszczy się po całości.
Wyprowadziłam się od rodziców na studia, ogólnie ostatnie 3 lata leczyłam się psychiatrycznie u różnych lekarzy, czasem było lepiej, czasem gorzej, wciąż zażywam leki (które mi się kończą..), kiedy wyjechałam na studia byłam pewna, że wszystko się poprawi. A i owszem. Przez pierwsze dwa tygodnie było świetnie a teraz znowu mój nastrój uległ obniżeniu. A ja już nie mam sił walczyć o w miarę normalne funkcjonowanie, tym bardziej, że do tej pory nikt mnie z tego w 100% nie wyciągnął - mimo, że sama bardzo się starałam.
Niemal całkowicie wycofałam się z kontaktów społecznych... Nie mam pomysłów na to czym organizować sobie dzień.. Całymi dniami, po przyjściu z uczelni, siedzę w domu.. Oglądam filmy, jak mam siłę to coś czytam... Powinnam być zdrowa, silna, choćby dla rodziców.. a nie potrafię.. I w zasadzie nie wiem nawet po co... mam się starać... Swoją drogą ludzie z depresją mają przekichanie.. Bardziej inteligentni, o wiele bardziej wrażliwi i o wiele trudniej ciężko jest takim żyć.
Może ktoś ma pomysły jak mogę sobie pomóc? Mam problemy z samookaleczeniem, teraz rany się zabliźniły ale nie chcę by powstawały nowe..