Historia bardzo smutna ale niesamowicie motywująca...
Gratuluję Ci i podziwiam w pełni...Gratuluję też bliskich, od których wiele, wiele zależy tak naprawdę kiedy jest się w takim stanie.
Jakiś czas temu znalazłam to Forum w celu przeprowadzenia pewnego badania.Miało mi ono pozwolić napisać pewien artykuł do pisma psychologicznego...Znalazło się parę osób, które mi w tym pomogły..
Niestety artykuł nie został ukończony..Dlaczego?
W tym samym czasie zmarła moja Mama.Nic już nie było ważne.
Ani pismo, ani dzieci, ani lekcje rysunku, których udzielałam, ani książki, które chłonę jedna za drugą...
Myśl o tym , że odeszła najlepsza Przyjaciółka przysłaniają wszystko co prawdopodobnie jest ważne.
Ja na pomoc bliskich nie mogę za bardzo liczyć, bo jeśli człowiek się nie wiesza i nie tnie, to dla nich znaczy, że daje sobie radę.
Dzieci...córka 8 lat bunt szkolny i "kopanie"mnie po tyłku....Synek 6 miesięcy-tak naprawdę tylko dzięki Niemu żyję, bo co On biedny zrobił by beze mnie...
Tata sam potrzebuje pomocy. Rodzina dzwoni do Niego i uważa że jest ok...a wcale tak nie jest...
Bracia, szkoda gadać...
Narzeczony - chyba o tym zapomniał....bo się uśmiecham...
Czy jestem w depresji?
Chyba tak...wolę siedzieć w domu, kiedy świeci słońce jest mi przykro, że Mama tego nie widzi...
Jestem nerwowa, chociaż staram się nad tym panować...
Tylko melisa ma mi pomóc bo karmię Maluszka więc o lekach nie ma mowy...
I jak radzić sobie z takim stanem?
Wynajduję różne rzeczy do zrobienia ale prawie niczego nie kończę, bo po prostu mi się nie chce..
Myśli samobójcze są prawie cały czas...
Podziwiam Cię naprawdę...i pozdrawiam
D.