Witajcie kochane mamusie/przyszłe mamusie
Jestem już mamą dziewczynki i w kwietniu zostanę nią po raz drugi. Nerwicę mam od dziecka z różnym nasileniem. Pierwsza ciąża była nerwowa, ale bez problemów - nie brałam żadnych leków mimo przedciążowych epizodów z SSRI. Urodziłam, a w młynie zajęć związanych z opieką nad noworodkiem zapomniałam o lęku - macierzyństwo dało mi "power". Potem przyszły poważne problemy rodzinne i zawodowe i nerwica wróciła. Mimo złej kondycji psychicznej zdecydowałam się na II dziecko. Kilka miesięcy - nic, frustracja rosła. W końcu udało się zaciążyć. Niestety od początka na podczymaniu z dużym ryzykiem wad płodu (nie chcę się zbytnio rozpisywać) - co zostało wykluczone w 20 tc podczas badań prenatalnych. Obecnie z zagrożeniem porodem w 25 tc leżę w domu. Podczas pobytu w szpitalu zgłosiłam nerwicę w izbie przyjęć z nadzieją, że będę otrzymywać relanium (do tej pory radziłam sobie korzystając z validolu i melisy, ale ryzyko porodu przedwczesnego uruchomiło moją wyobraźnię) żeby się wyciszyć. I był to błąd - lekarze przy każdej boleści patrzyli przeze mnie przez pryzmat nerwicowca, a na oddziale pracowały moje znajome. Po hospitalizacji pozostał niesmak i obawa o plotki - drugi raz nie zwierzyłabym się z mojej dolegliwości. Co o Tym sądzicie?
Na pocieszenie:
1/ nerwicę nawet nasiloną da się przeżyć bez leków - choć nie jest lekko,
2/ macierzyństwo bywa uzdrawiające i nie należy zakładać, że skończy się depresją,
3/ w ciąży należy utrzymywać kontakty z psychiatrą - najwyżej przepisze małą dawkę relanium
Pozdrawiam