Cześć wszystkim!
Jestem tu nowa i bardzo przepraszam jeżeli niepotrzebnie zaczynam kolejny temat z cyklu "co mi jest?" podczas gdy mogłabym przeczytac inne posty i juz. Niestety mam tak dziwne, przerozne objawy nietrzymajace sie całości ( a moze tylko pozornie ). Nie wiem nawet czy dobry watek wybrałam, ale naprawde nie wiem co mi jest jednak mysle, że z nerwica może mieć to coś wspólnego.
Wypisze wszystkie dreczące mnie objawy, może być to troche chaotyczne, dlatego, że jak powiedziałam niezbyt sensowne one w sumie razem sie wydaja, ale mam nadzieje, że ktoś będzie potrafil mi pomóc ;-)
Na wstępie dodam, że robilam już wiele badań przede wszystkim pracy serca, EKG itd. , badanie krwi, moczu, kału. I Wyszło, że teoretycznie zdrowa jak ryba podczas gdy ja czuje sie zupełnie inaczej.
Dodam, że większość objawów dokucza mi od około roku, niektóre były już wcześniej, ale na tyle słabe lub rzadkie, że wtedy nie zwracałam na nie większej uwagi. Natomiast największe nasilenie wszystkiego co opisze odczuwm od kilku miesięcy i jest to juz tak bardzo dokuczliwe, że naprawde źle mi z tym ;-(
Dobrze, do rzeczy:
przede wszystkim kołatanie serca, odczuwanie jakby bardzo szybkiego lub bardzo mocnego jego bicia, tak, że praktycznie przez cały czas odczuwam jego bicie w tak dużym stopniu, że poporstu mi to przeszkadza. Dodam, że nie istotne czy właśnie wchodziłam po schodam czy leże w łóżku, czy jestem poddenerwowana czy spokojnie ogladam telewizor. Towarzyszy temu uczucie jakby ciasnoty w klatce, tak, że raz na czas musze brać bardzo głęboki oddech, bo mam wrażenie jakby brakowało mi tchu. A do tego gdy faktycznie jestem chociaż troche zdenerwowana to wtedy serce wali jak oszalałe, mam wrażenie duszności, bardzo bardzo ciężko mi oddychać, co oczywiście ne jest adekwatne do wielkości stresu.
Poza tym uczucie ciagłego nieuzasadnionego niepokoju, nie jest to jakiś lęk paraiżujący ale jest bardzo uciążliwy, nie jest to lęk przed czymś konkretnym tylko raczej taki delikatny wewnetrzy jakby częściowo podswiadomy... On prawie cały czas siedzi we mnie, nawet jak jestem spokojna, śmieje się ze znajomymi to mimo wszystko jak na chwile się wycisze to czuje to. No i zdarzają się takie jakby napady tego lęku, nie jest to panika, ani strach przed jakimś niebezpieczeństwem czy coś takiego tylko taki wzmożony lęk, coś jakby...hmm.. porównała bym to do uczucia jakie sie ma powiedzmy 2 godziny przed egzaminem, nie jest to jakiś otwarty strach tylko bardzo nasilony lęk, stres aczkolwiek niczym konkretnym nieuzasadniony no i oczywscie nie musze chyba dodawać, że przy tych "niby Napadach" wydaje mi sie, że serce wli tak jakby miało wyskoczyc... Naprawde bardzo nieprzyjemne ;(
Następne to to, że czasami odczuwam takie dziwne drżenie i tak jakby uczucie zimna, mimo, że zimno nie jest...czasami jak z kimś rozmawiam przy czym nie jest to jakaś stresująca, oficjalna rozmowa tylko np z rodzicami na luźny temt... ale też czasami nie podczas rozmowy tylko tak normalnie jak sobie poprostu siedze... nie wiem czy inni widza to drżenie, bo nie jestem nawet pewna czy tak to wyglada w rzeczywistości w kązdym razie moje odczucie jest takie jakbym cała dygotała.
Do tego od około roku mam bardzo duże problemy z nauką. Od razu mówie, że nie wynika to z lenistwa bo zdałam super mature, chodziłam na dodatkowe lekcje itd... dostałam sie na medycyne i z powodzeniem jak dotad przeszłam wszystkie egzaminy... niby wszystko ok ale od jakiegoś czasu kosztuje mnie to ogromna ilośc wysiłku. Nie tyle fizycznie poswieconego czasu, snu itd co poprostu psychicznie nie wyrabiam bo dziwne rzeczy mnie drecza mianowice brak ambicji i motywcji, taki jakby natrętne myślenie, ale nie sa to mysli jakies zle, straszne, ktore by byly dla mnie problemem same w sobie... sa to normalne mysli typu co bede jutro robic, co mam do zalatwienia, cos tam o znajomych, co sobie jutro ubiore, ale ze zrobie pranie, co ogladne w telewizji, czego sie mam nauczyc, co ktos mi powiedzial bla bla bla no poprostu normalne codzienne myśli tyle, że w takim natłoku, że prawie sie od nich opedzic nie moge.nie jestem pewna czy je kontroluje.. może to dziwnie brzmi ale naprawde nie wiem czy mysle o tym bo chce to czy owo przemyslec czy bardziej jest tak ze te mysli do mnie przychodza i musze sie nad tym rozwodzic bo inaczej nie odejda ode mnie... szczerze mówiac bardzej to drugie i rzychodzi to wtedy gdy probuje sie skoncentrowac, wyciszyc, wyłaczyc.... jak mi sie uda to naprawde graniczy to z cudem.
Poza tym mówie do siebie.... to mnie przeraza... wiem, że mowienie do siebie to nic zlego ale u mnie przybralo juz jakas dziwna postac. Tzn. prowadze monologi,albo wyobrazam sobie ze cos komus opowiadam, wymyslam jakies sytuacje, ale odtwarzam te ktore byly tylko np zmieniam to co mowiłam itd. nie odpowiadam sobie i kontroluje to, w zupelnosci zdaje sobie z tego sprawe i robie to tylko gdy jestem sama takze napewo nie jest to cos psychotycznegoo, jednak mimo to ta moja kontrola nad tym wydaje mi sie czasem troche złudna bo.. az wstyd powiedziec ale czasem potrafi mowic do siebie kilka godzin... niby wiem ze mowie ale jak juz zaczne gadac to czasami nie moge wychamowac... zdarza sie, że patrze na zegarek a tu 3-4 godz minely nie wiem kiedy... oczywiscie snuje tez na glos plany mowie sobie po kolei co bede robic itd.
Od jakiegos czasu tez rozwinelo sie u mnie takie dziwne natrectwo w postaci liczenia stron do nauczenia. Ok wiem ze to nic zlego a nawet dobrze przeliczyc ile stron w stosunku do ilosci czasu na nauke i to rozplanowac. Tak, wiem. Ale w skrajnych przypadkach potrafe zrobic to kilkanascie a nawet kilkadziesiat razy dziennie, czasami juz wiem na pamiec ile dane rozdzialy maja tych stron a mimo to dalej licze, nie wiem dlaczego ;( zawsze zanim zaczne sie czegos uczyc musze przeliczyc bo inaczej nie bedzie mi to dawalo spokoju i dam rady sie uczyc dopoki nie sprawdze.
Czasami zdarza sie dzien kiedy siedze nad ksiazka 8 godzin i staram sie uczyc i nagle budze sie ze jest prawie wieczor i okazuje sie ze caly dzien spedzilam na liczeniu, sprawdzaniu, planowaniu, mysleniu nad tymi rzeczami ktore mi bez przerwy biegaja po glowie no i mowieniu do siebie. i Chyba naprawde nie do konca to kontroluje kiedy okazuje sie, ze siedzialam caly dzien przy stole nad ksiazka a nie leniłam sie np ogladajac telewizor, a mimo to nie wiem jak to sie stalo ze nic sie nie nauczylam i nie mam pojecia kiedy minelo tyle godzin ;(
Do tego jeszcze od kilku miesiecy mam taka sklonnosc do planowania, mimo, ze nie jestem perfekcjonistka praktycznie w niczym, to musze codziennie przynajmniej w glowie miec ulozony plan kazdego dni co bede robic od tej do tej bo inaczej nie bede mogla nic efektywnie zrbic, ale chyba nie musze dodawac, że ze wzgledy na to co opisalam wyżej rzadko kiedy ten plan wykonuje tak jak sobie ustalilam no a wtedy to juz katastrofa, jak moj plan przesunal sie o godzine to juz musze to robic od nowa bo znowu sie nie skupie no i tak to sie nakreca ;(
Poza tym jeszcze ogromne zmiany nastrojow, moge byc szczesliwa a za pol godziny plakac bez powodu i oczywiscie jestem wtedy beznadziejna, glupi, brzydka, gruba itd itd... wiadomo. ogolnie rzecz biarac mam raczej niskie poczucie wlasnej wartosci nawet w "normalnych" stanach, za bardzo sie wszystim przejmuje, kiepsko radze sobie ze stresem, a np. chociaz to sie z tym gryzie to nie mam problemu z nawiazywaniem kontaktow, nie jestem niesmiala, chociaz swiadomosc tego, że przykladowo jutro mam isc poznac nowych ludzi prawie mnie paralizuje, no strasznie to wszystko dziwne i zle mi z tym ;(
Dodam jeszcze ze panicznie boje ie pajakow. Nie wiem czy ma to jakis zwiazek ale juz napisze wszystko co mnie dreczy. Jak zobacze nawet nie duzego pajak to wpadam w panike od razu przyspieszenie akcji serca, ogromna adrenalina, pocenie sie, slabo mi, duuszno i to wszystko praktycznie w sekunde sie dzieje. A najgorsze jest to ze ja nie boje sie ze on mnie ugryzie czy zrobi mi jakas krzywde tylko w panike wpadam przez mysl ze on moglby na mnie wejsc i byc na mnie. To jest dla mnie tak przerazajace ze natychmiast musze go zabic poki wiem gdzie jest bo jak mi zniknie z oczu to potem pol dnia bede przekonana ze siedzi na mnie i bede panikowac.
Dodam jeszcze, tez nie wiem czy ma to zwiazek jakis, ze cierpie na zaparcia bardzo duze, bole glowy praktycznie calymi dniami, nie jakies nieznosne ale caly dzien takie przycmienie odczuwam albo ucisk niezaleznie od stanu zmeczenia czy pogody, chociaz przy niskim cisnieniu sie to nasila. Czesto tez odczuwam swedzenie skory najczesniej nog ale takie duze ze czasem sie tak bardzo drapie ze potem mam slady. No i mimo, że jestem ogolnie "zmarzluchem" to czesto tez mam uderzenia goraca i tym bardziej to dziwne bo wszystkie podstawowe badania zrobilam no i nic ;-(
Przepraszam za ogromny chaos mojej wypowiedzi ijej dlugosc ale pisalam spontanicznie jak to odczuwam i co zdolalam sobie przypomniec i ubrac to w slowa.
mam nadzieje ze komus bedzie chcialo sie to czytac i bedzie umial mi pomoc.
Z gorz bardzo dziekuje za pomoc.
Natalia