Dzień dobry.
Mam do Państwa ogromna prośbę. Pomóżcie mi Państwo pojąć, zrozumieć tę chorobę, bo sama sobie z tym nie poradzę.
Od niespełna 2 lat jestem w związku z chłopakiem chorym na NN. Mamy po 22 lata. Związek ten traktuję bardzo poważnie, on jest cudownym człowiekiem. Od początku, gdy zaczęliśmy się spotykać, wiedziałam, ze ma to choróbsko. Na początku Jego stan był bardzo ciężki, jednakże na początku naszej znajomości choroba jakby ustąpiła, by po 1,5roku znowu wrócić. Pomimo tego, że wiedziałam, iż jest to choroba trudna do wyleczenia łudziłam się, że stan poprawy będzie już permanentny.
Teraz...
Dotarło do mnie, ze to będzie wracać. Nie jestem pewna, czy w przyszłości podołam psychicznie ponieść ciężar wspierania go i jeszcze radzenia sobie ze swoimi problemami. A do tego jeszcze dzieci... Boję się, że na głowie będę maila trzy osoby: siebie (jestem wrażliwa i dość nerwowa), partnera i dziecko do wychowania. chciałabym mieć również wsparcie w partnerze, gdy sama znajdę się w kryzysie. tylko zastanawiam się, jak osoba słabsza psychicznie może mnie - silniejszą - wyratować z doła, wspierać, dać pomoc. Z jednej strony kocham go, chcę mu pomóc za wszelką cenę, puki mam na to siłę. Ale z drugiej strony chcę zakończyć ten związek, kierując się instynktem samozachowawczym. Boję się, ze jego choroba i niezaradność z niej wynikająca sprawi, że nie będę miała partnera w życiu, a kogoś wymagającego stałej uwagi i opieki. Boję się, ze nie będzie w stanie pójść do pracy i zarobić pieniędzy, bym nie musiała sama utrzymywać całej rodziny. Sama nie dałabym rady...Dodatkowo boję się, że może to być dziedziczne.
Bardzo Państwa proszę o poradę w moich wątpliwościach, bo ja nie wiem co mam zrobić. Czy moje obawy są uzasadnione....Sama nie wiem o co jeszcze zapytać, mam tyle różnych myśli, że tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, by opisać je wszystkie. Każda wypowiedz będzie dla mnie ogromną pomocą.
Pozdrawiam serdecznie,
Amelia