Skocz do zawartości
Nerwica.com

Yumekui

Użytkownik
  • Postów

    71
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Yumekui

  1. Jak filmowa historia w której wreszcie zaczęło pisać się szczęśliwe zakończenie i nie chcesz tego spie***yć. Czy według zaleceń lekarzy do dziś nie możesz uprawiać sportu? To ma duże znaczenie dla dobrego samopoczucia, wiem po sobie. W dni beztreningowe nastrój idzie w dół, kiedy bierze mnie lekkie przeziębienie i na kilka dni odpuszczam trening, zaczynam tonąć w tej samej odchłani co kiedyś.

  2. Wiem jak piekielnie trudno chociaż na chwilę wyrwać się z tego stanu. Musisz wychodzić z domu gdziekolwiek. Wyjścia nie muszą mieć sens albo konkretny cel, pozostając w długim wymiarze czasowym w swoim pokoju będziesz czuł się tylko gorzej. Do tego polecam jakiś sport. Może trening bez sprzętu. Samopoczucie powinno się poprawić a i problem ze zbyt długim snem i zmęczeniem powinien złagodnieć.

  3. Izolowanie się nie jest opcją, ponieważ to później odbije się na Tobie. Chyba, że masz w zasięgu inne osoby z którymi możesz teraz a także w przyszłości spędzać czas. W takim wypadku warto trochę się odciąć od tej grupy permanentnych stonerów.

    123

    Tak niezdrowo emocjonalne podejście do tego wątku może świadczyć tylko o jednym: ktoś próbuje odwrócić uwagę od swoich własnych problemów.

    123

    Tylko dowiedziałeś się, że dziewczyna była z kimś innym wcześniej, czy też jest coś więcej? Pytam się bo pamiętam swoją dawną historię.

     

    To już był ten moment, kiedy zbliżenie fizyczne było czymś naturalnym i oboje tego chcieliśmy. W pewnym momencie dziewczynie przyszło do głowy, że jest jeszcze jedna rzecz którą warto mi powiedzieć. Mówi mi że nie jest dziewicą, z przekonaniem, że bardzo się zawiodę, ja natomiast nawet tego nie oczekiwałem. Nie poprzestała jednak na tym, zaczęła się bez powodu tłumaczyć, wyznała że swój pierwszy raz przeżyła z kimś przypadkowym (było niefajnie i tego żałuje) i później też krótko miała partnera takiego w zasadzie z przypadku i przez chwilę.

     

    W tym momencie nie było powrotu. W jednej chwili straciłem do niej respekt i nie miałem najmniejszej ochoty przespać się z nią. Ani w ogóle inwestować w ten związek. Jeśli dziewczyna z kimś wcześniej była, nie mogę jej za to winić. Jeśli przynajmniej raz kochała się z kimś przypadkowym, wtedy nie chcę mieć z nią nic wspólnego.

     

    Czuję, że podobny przebieg mogła mieć historia autora wątku. Dowiedział się za dużo.

  4. On chyba nie był zdolny do uczuć. To było straszne, normalne pary czasem się do siebie przytulają i czasem sobie mówią, że zależy im na sobie. A u nas jak było? On mi powtarzał, że nie wie co to jest miłość, że on nie rozumie co to są uczucia. A byliśmy razem. Rozumiecie coś z tego? Ja nie.

    Zrobiłem podobne głupstwo w przeszłości, nie rozumiałem miłości i przyznałem dziewczynie, że nie wiem co ona oznacza. To jest źle rozumiana szczerość. Dziewczyna postanowiła mnie jej nauczyć. Na siłę starała się eksponować bliskość, ja z kolei ciągle powtarzałem że to mi uwiera. Wkrótce musieliśmy się rozstać, ponieważ coraz gorzej się dogadywaliśmy. Słaba komunikacja.

     

    Piszę to, żebyś poznała sytuację trochę z drugiej strony. Tutaj nie powinna pozostać żadna trauma, wg mnie jest duża szansa że podobnie było w Twoim przypadku, pojawiły się problemy w komunikacji (no i ta źle pojęta szczerość; samo chłodne podejście nie jest niczym rzadkim).

     

    Dziwię się, bo kobiety zawsze zakładają że jak z kimś są to na całę życie, później to przeżywają. Nie mogę mówić za innych, natomiast ja się staram cieszyć tym co mam. Mam świadomść że ludzie się zmieniają, i to dosyć szybko. Pewnie że jak kogoś poznaję to nawet nie przychodzi mi na myśl bycie z kimś innym, ale w przyszłość za bardzo nie wybiegam. Jak patrzę na znajomych, to oni są w wieloletnim związku chyba z przyzwyczajenia. Biorą ślub z przyzwyczajenia. Nie ma czego zazdrościć.

  5. Spójrz na udane pary, które są ze sobą przez lata. Nie mówię o tradycyjnej polskiej rodzinie gdzie facet "zostaje w ciąży" przed 30tką a i kobieta przestaje się starać bo nie ma komu się starać. Taką parą idelaną jest ... może ze znanego serialu bo celebrytów za bardzo nie znam - Francis i Claire z modnego ostatnio House of Cards. Oboje są silni i ciągle udowadniają swoją wysoką wartość. Do tego wysoki poziom dyplomacji, są w stanie wyjść z każdego problemu.

     

    Nie wiem czy jesteś w stanie nawiązać do tego przykładu, chodzi mi o to, że po równo to jest wtedy kiedy obie strony ciągle udowadniają że - brzydko mówiąc - cały czas stoją wysoko na rynku.

  6. Wiem, że najlepiej będzie, jeśli wyjadę i zacznę od nowa. Wszystkie moje kontakty co do pracy za granicą są niepewne, mogą nawalić. Jeśli zostanę tutaj, to będzie jeszcze gorzej. Muszę coś zrobić, żeby w przyszłości było lepiej, ale chwile bezsilności dopadają mnie coraz częściej. Wiem, że nie dam nikomu szczęścia, jeśli sam nie będę szczęśliwy. Muszę czuć, że zarabiam, że odkładam kasę na własny biznes, że mam kogoś. W tej kolejności.

    Ludzie tak radzą, ale czy naprawdę w to wierzysz? Że będziesz mieć siłę uparcie iść przeciwko całemu światu, by w pewnym momencie "się uszlachetnić" i od tego momentu być wart czasu innych ludzi? Ten cel jest tak odległy, że przez lata możesz go nawet nie zobaczyć na horyzoncie. I czy wtedy w ogóle będzie warto? Nie wiem ile masz lat. Wyobrażam sobie że mija kilka i wtedy masz powiedzmy 30. Jesteś stabilny finansowo, w pewien sposób zaczynasz się spełniać. Kobiety w Twoim wieku mają już 2 dzieci, a jedyne samotne osoby w Twoim targecie to samotne matki. Wtedy można śmiało rzecz, że i kolejne lata poszły wpiz*u.

     

    Łączą nas dwa te same punkty: brak szczęścia i brak pieniędzy. Ludzie radzą mi bądź szczęśliwy, bądź finansowo stabilny i będzie ok. Za dużo już miałem rozczarowań. Jestem studentem, dziewczyna na pierwszej randce pyta czy mam prawo jazdy i własny samochód. Mówię tak, wtedy okazuje się być bardzo zainteresowana. Mówię nie, wówczas widzę jak dalsza rozmowa wydaje się w jej oczach niepotrzebna. Swiat jest niesamowicie pojeb*ny. Czy ja na pierwszym spotkaniu każę jej pokazać piersi? Czy ma solidne, jędrne cyce jak na zdrową kobietę przystało? :great: Pewnie jak ktoś to czyta, to sobie myśli jaki ze mnie gbur. Jakie cycki na wierzchu... no ale wskazać palcem że jestem zły bo mój portfel jest za szczupły to ok.

     

    Ech, ponury ten mój post. Ja bym radził, abyś próbował żyć jak chcesz i szukać co Ciebie interesuje. Rozwijać swoje pasje, a najlepiej obrócić pasję w biznes, tyle że jest to szalenie trudne.

  7. Wady: jestem napędzany ludzką wiarą, ludzie we mnie wierzą = mogę wszystko, gdy tak nie jest robię się mały; po za tym sprawiam wrażenie osoby zamkniętej (bo jak mówi piłkarski cytat "się nie wpier*alam" :D ); depresja stała się częścią mojej osobowości, mogę udawać że tak nie jest ale tylko przez pewien czas. Na koniec chyba najgorsze, moja garda jest nieszczelna, obrażenia psychiczne bardzo łatwo mnie dosięgają (np. jak widzę że w tych warunkach, przy pomocy tych narzędzi nie da się czegoś zrobić solidnie to w ogóle ciężko mi jest podjąć działanie, dla mnie to jest zamach na próbę zrobienia przeze mnie postępu. Wszystko co robię jest doświadczeniem, czymś pozytywnym. Zamiast zrobić coś na wysokim poziomie mam wykonać byle jak bo i to wystarczy by zacząć wpadać mentalnie w dół). Co jeszcze... z reguły fasada spokojnego, zbyt spokojnego człowieka co się nijak ma do mego wnętrza.

     

    Zalety: bardzo szybko się uczę, ambicja, zawsze chcę się rozwijać; biorę przykład z najlepszych (a nie znanych mord z mediów); nieludzka wytrwałość; wyznaję archaiczne ideały.

  8. A Day To Remember - Violence

     

    Tylko spójrzcie na ten tekst:

    I've been feeling like everything is for nothing.

    In fact I've never felt so God Damn small.

    Always searching for the bright side to find the strength for when I fall.

    I'm still believing that life has a meaning.

    Cant cope with thinking that there's not.

    I'm so divided that I try to hide it.

    It's the only real thing that I've got!

     

    So when the world outside cant see what's wrong and right.

    People can't understand the reasons that we fight.

    Somethings gotta give.

     

    Violence, give me violence,

    cause they say we're the worthless ones.

    Substance, give me substance.

    Heavy lies the crown as I cut you down.

    (...)

  9. Mogłem to przewidzieć. Subiektywna, krytyczna ocena powoduje, że budzi się myśl "a dobrze mu tak, ma cham za swoje". Byłem trochę zły pisząc tego posta. Mieliśmy dziś wypowiedz ustną do zaprezentowania. Mówić w interesujący sposób to nic trudnego dla interesujących ludzi, takie mam zdanie. Przynamniej włożyć trochę serca, a nie czytać z kartki pierwszy lepszy tekst o którym nie ma się pojęcia. No dobra, dalej jestem odrobinę z tego powodu wkurzony.

     

    Rika, o szukaniu znajomych na siłę nie może być mowy. Nie narzucam się nikomu. Chodzi mi o mój czas. Spędzam go w grupie z nimi [bo muszę, tu jest także odpowiedź do Elo], staram się jakoś radzić. Jest nudno, jest depresyjnie. Nie staram się i nie mam zamiaru walczyć z czymś czego nie mogę zmienić. Ja te kilka godzin dziennie i tak muszę z tymi ludzmi spędzić.

     

    Jeśli chodzi o podejście do zycia z niedorzeczną pewnością siebie, to tego nie potrafię. To miejsce ze mną wygrywa, przechodzę przez próg - optymizm spada, energia uchodzi...

     

    Po za tym, przecież to nie jest tak że wchodzę do sali i myślę "ech znów muszę ten czas spędzić z niegodziwcami". Zawsze zajmuję się swoimi sprawami. Wydaje mi się, że daję tym ludziom szansę i oni mi ją czasami dają, ale to cały czas... jest takie nieprzyjemne i bezowocne. Czasami gdzieś wyjdziemy. Mamy zamiar pogadać o niczym i niewychodzi nam najgorzej. Jednak w każdym przypadku są jakieś incydenty i dla mnie w takich sutyacjach trudno wrócić do normalności. Przykład? Jedna taka arogancja dziewczyna, fatalnie się ubiera [a co mi tam jak oceniać to oceniać :) ], idzie z nami cos zjesc po zajęciach, tak z drugi raz. Na samym początku odstawia scenę. Koleżanka chciała coś zobaczyc w menu i zabrała jej z rąk. Ta z kolei robi awanturę, że ją się zaprasza, a jak juz zgodziłą się być to nie dają jej spokoju - autentycznie drze się na nią na cały lokal- szczęka opada z kim ja tu siedzę. Jaka mentalna wieś. jakby to był facet to bym wyprowadził idiotę z lokalu.

     

    Ja nie mam recepty na tych ludzi.

  10. Ludzie z roku mają na mnie zły wpływ. Kończę kierunek bez perspektyw, zdecydowałem się na niego tylko dlatego, że sytuacja na rynku pracy była beznadziejna (nadal ejst ale to szczegół). Mam dwóch okrągłych kumpli w wieku ~30 lat i ze 20 koleżanek (w normalnym wieku). Oczywiście z kolegami dosyć często gadam, niemniej jest zbyt wiele barier byśmy mieli zostać braćmi. Po piersze niesportowa sylwetka - takich osób nie jestem w stanie szanować, tylko do pewnego punktu jest to możliwe - a po za tym wiek, poglądy, religia, "zamknięty umsł" itd. W rezultacie - jak pisałem - za dużo barier.

     

    Jeśli chodzi o dziewczyny, są nieznośne. Umówmy się, jeśli jesteś w złym położeniu, to oznacza że podjąłeś złe decyzje, trzeba to zaakceptować, wyciągnąć wnioski i obrócić w wartość pozytywną. Znacznie prościej jest wszystkiemu zaprzeczyć i winić każdego po za sobą. Mam na roku 2 normalne, ładne dziewczyny, które są z tej samej małej miejscowości i zawsze ze sobą trzymają i są zamknięte na innych. OK. One są w porządku i nawet je rozumiem. Pozostałe są brzydkie i sk**wiałe do szpiku kości.

     

    [W tym momencie muszę przypomnieć, że ta ocena z mojej strony jest po to abyście zrozumieli sytuację. W rozmowie z ludzmi nie daję po sobie znać że coś do nich mam (jeśli coś do nich mam to jasno to mówię) i zawsze pozostawiam miejsce, aby sobie coś wyjaśnić, pójść na ustępstwo, zapomnieć jakąś wspólną niefajną historię].

     

    Wracając do wątku=> zajęcia są okropnie nudne, a ja się jeszcze muszę użerać z ludzmi. To okropne, spędzać tyle czasu w jednym miejscu, gdzie nie masz przyjaciół. Mam tyle interakcji z ludzmi ile sam zainicjuję. To mnie kosztuje dużo siły (plus nieskończone nadkłady siły psychicznej). Aktywność poza uczelnią nie wchodzi w grę bo

    a. ma chłopaka

    b. będzie to jak randka (albo oba na raz)

    Nosz kur*a. Już wolałbym być jakimś brzydkim ch*jem, takich to akceptują i traktują jak swoją "przyjaciółkę", lepsze to niż siedzieć gdzieś na marginesie. Ci ludzie naprawde działają mi na nerwy jak nikt inny. Ciągle niby nie mają na nic czasu, a potem sie przyznają że całe 2 sezony serialu na raz obejrzały. Komentują innych facetów, wykładowców, że nie męski, że w życiu by takiego chłopaka nie chciała, podczas gdy sama jest z jakimś tłustym leszczem co chodzi w dresie. Mimo że ma ponad 20 lat nie potrafi się obierać i to ma być męskie? itd to tylko przykład.

     

    Może za dużo biorę do siebie. Powinienem laskę na to kłaść, niemniej biorąc pod uwagę jak wiele czasu muszę spędzać na uczelni, to jest to normalne że odciskuje się na mnie pewne piętno.

     

    Jak sobie z tym radzić. Spalić ze wszystkimi mosty? Inwestować czas i wysiłek w te znajomości, jeśli są one "niedochodowe" i nie mają perspektyw? Może jest jakiś posób aby odzielić sprawy grubą kreską i utrzymywać kontakt na poziomie?

  11. Jak z tego wyszedłeś?jak Cię to zmieniło?

     

    Nie mam uniwersalnego przepisu, natomiast w moim przypadku pomogło:

    -charakter, nie należę do osób które nastawiłyby drugi policzek (delikatnie mówiąc). Gniew i chęć udowodnienia potrafi okazać się cenną motywacją

    -dbanie o ciało, czyli dieta i regularny trening, zmuszanie się do różnej formy aktywności nawet jeśli to się wydaje głupie, po pewnym czasie zaczynasz powoli czuć różnicę

    -miałem przyjaciółkę, która żyła według filozofii laveyańskiej. Później okazało się, że sporo znanych mi osób które szanowałem również przyznawało się do czerpania z tej filozofii. Nikt oczywiście się nie chwalił, bo to jest sprawa dość prywatna (jaka religię ktoś wyznaje, jaką filozofię ceni itd).

    -...

    -...w tym momencie mogłem zacząć przełamywać depresję i zacząć wszystko powoli akceptować, zmniejszać oczekiwania wobec ludzi. Uświadomiłem sobie, że ważne jest to co sam osiągnę, że ludzie to zawsze najsłabszy punkt: zawsze znajdzie się ktoś kto będzie nienawidzieć bo jestem lepszy w czymś od niego; że inni czynią tyle, na ile im pozwolisz.

     

    Teraz jak ktoś mi wbija nóż w plecy, to nie narzekam,nie użalam się, nie przeżywam tego. To moja wina bo zostawiłem przestrzeń aby taki rozwój spraw mógł zaistnieć. Nadal jestem daleki od pełni szczęścia, niemniej najszczęśliwszy jaki kiedykolwiek byłem.

  12. Doszedłeś do wniosku, że świat nie jest takim jakim go sobie wyobrażałeś. Wszystko w co do tej pory wierzyłeś nie istnieje, nigdy tak naprawedę nie istniało. Tak, byłem tam.

     

    Musisz przekwalifikować swoje oczekiwania, inaczej, iść przed siebie od nikogo niczego nie oczekując.

×