wyśmiewałam się z chłopaka przyjaciółki, obraziła się. a ja zamiast ją przeprosić, gdy nie wiedziałam co powiedzieć, jak zwykle zaczęlam się śmiać i mówić, że nie ma się przecież o co obrażać, bo to nie o niej. potem przez 2h siedziałyśmy w jednym pokoju nie odzywając się i pisząc parę wiadomości na facebooku, bo prawdziwe przeprosiny nie chciały mi przejść przez usta. bałam się, że znowu zacznę się śmiać, jak zawsze, gdy się denerwuję... wypomniała mi to, że jestem dwulicowa, gdy raz mowię, że nie chcę się zadawać z naszą wspólną znajomą, a potem "lecę do niej jak piesek" (choć to nieprawda moim zdaniem, ale mimo wszystko z nią gadam) i obgaduję jej chłopaka. prawda. ale mam takie różne odczucia. raz ją bardzo lubię, raz wręcz nienawidzę. nie umiem tego wytlumaczyć...
na dodatek za wiele mówię ludziom, a gdy pytają o coś też nie umiem odmówić odpowiedzi. tak łatwo coś ze mnie wyciągnąć...
zakochuję się w chłopaku, który kiedyś był jednym z moich najlepszych przyjaciół, potem dłuuuugo nie gadaliśmy w ogóle, bo się pokłóciliśmy, a teraz nie potrafię ocenić jego stosunku do mnie, ale wiem, że niewiele dla niego znaczę.
dawno nie czułam się tak źle.