Skocz do zawartości
Nerwica.com

lukk79

Użytkownik
  • Postów

    923
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez lukk79

  1. jasne, że będzie cierpiał, są różne dni dokładnie. Czasem jest naprawdę dziwnie, cięzko, fajny wątek był kiedyś na forum - nazywał się Kiedy osobowośc boli i staje się udręką, ta nazwa sporo mówi o tym, że jest różnie. I dobre też te powiedzenie, aby mieć siłę by zaakceptować to czego zmienić nie można, cierpliwośc żeby walczyć o to co można zmienić itd. Stąd moje pytanie do Was - co chcielibyście zmienić w sobie najbardziej, co uważacie, że jesteście w stanie zmienić, czy dostrzegacie taki moment kiedy wolicie wycofać się w chorobę niż dokonywać zmian ?

  2. zawsze jest szansa, że zaspokoisz popęd skoro go odczuwasz, będziesz niejako robił bardzo dużo w tym kierunku żeby to zapsokoić. Pozbywać się tego wg mnie bardzo szkoda, to częśc ciebie. Wiem, że nie jest łatwo ale stosować chemię żeby pozbyć się czegoś tak naturalnego i tak naprawdę fasycnującego ? dążąc do zaspokojenia popędu możesz odkryć bardzo wiele rzeczy, wiele zmienić, nie wiem czy tak jest ale być może popęd jest pośrednio czymś co każe nam doskonalić siebie, poprzez działania mające na celu się go pozbyć, kto wie czy to nie jeden z większych motorów postępu. Chemiczna kuracja (kastracja ?) w celu zatrzymania popędu niewiele różni się od "nałogu" masturbacji, przy czym ta pierwsza ma wg mnie negatywne a druga pozytywne znaczenie. Masturbacja nie jest może jakimś spełnieniem marzeń ale można też starać się nad nią panowac i przez to rozwijać a branie chemii ma, jeśli nawet nie nieprzewidywalne skutki to przynajmniej jest ze szkodą dla organizmu własnie przez to, że są to substancje, których organizm raczej w ogóle nie potrzebuje. Co do uzależnienia od masturbacji to ja nie nazywam tego uzależnieniem choć kiedyś tak o tym myślałem. W idelanym modelu człowieka jest zapewne ona jakimś substytutem tylko i potrafi być nałogiem ale pzr yw miare zdrowo rozsądkowym podejściu można ją wykorzystac do zmian.

  3. tak się tylko wydaje, zajęcia trwają chyba 1 godz. 15 minut, pomiędzy są przerwy, nie ma tego aż tak dużo jednego dnia jak się wydaje choć oczywiście jest to intensywne i męczące jeśli się dużo chce tam pracować to znaczy angażować się. około 13 jest obiad z tego co pamiętam i do domu.

     

    zajęcia są różne, trening interpersonalny (rózne ćwiczenia w grupie), terapia dyskusyjna każdego dnia, gdzie wybrana osoba porusza jakiś problem i jest o tym dyskusja, jest terapia rysunkiem raz w tygodniu, raz w tygodniu jest sala gimnastyczna - te zajęcia są po 1 godz. 15 minut, piątki są luźne bo są pożegannia osób, które odchodzą bo system przyjmowania i odcodzenia z terapii jest cykliczny, to znaczy jak przyjdziesz to spotkasz osoby, które już w tym samym tygodniu będą odchodzić a w następnym przyjdą nowe i tak przez 3 miesiące. Dobra terpia wg mnie.

  4. nie da się zatrzymac czasu ale można sobie ułożyć dzień i kolejne dni żeby zauważyć, że czas się odzyskuje. Wyznaczać sobie czas na wszystko co się robi, oczywiście zwracać też uwagę na swoje aktualne w danym momencie potrzeby ale jak już się coś robi to skupiać się tylko na tym co się robi a wcześniej ustalić sobie ile na to czasu poświęcić. Takie uporządkowanie życia porządkuje długośc dnia i nocy.

  5. Bardzo podobny problem jest obecnie u mnie. Mam pracę do wykonania w określonym terminie i wszystko kręci się w okół tego, podobnie jak piszesz tez nie umiem rozgraniczyć kiedy mam odpoczywać a kiedy robić dalej, kiedy myślę, że musze np. pozmywać, ugotować czy zrobić coś to mam poczucie, że strace przez to czas i, że to niepotrzebne. Dodatkowo pojawia sie własnie to o czym pisze koleżanka , że mam wrażenie, że jestem ciągle zmęczony i mógłbym i powinienem odpoczywać cały czas. W zasadzie tylko po przebudzeniu jest najbardziej wszystko uporządkowane bo wtedy zabieram się do pracy ale później w ciągu dnia pojawia się uczucie, że powinienem więcej więc stresuje się tym, że odrywam się od pracy i idę np. zrobić sobie jedzenie choć wiem, że to oczywiście trzeba zrobić (tak samo jak sprzątać itp. i miec czas dla siebie). No coż, wynika to pewnie z presji, u mnie że musze się wywiązać ze zlecenia w czasie u Ciebie, że masz dużo materiał u trudne studia. Dodam, że mam swoją działnośc więc sam muszę sie mobilizować lub odpuszczać kiedy trzeba co jest skomplikowane czasem. Po prostu mam presję, że nie utrzymam się finansowo, że coś zawale. Czasem przychodzi moment przemęczenia kiedy łatwo jest mi odłożyć to czym się zajmuję bo po prostu nie jestem w stanie takim zmęczonym nic robić, wtedy to jest jasne, że trzeba odpocząć lub zając się czym innym ale z reguły mam te poczucie presji jednak i myślenia o tym i to jest to czego bardzo nie lubię.

     

    Skoro jesteś na 3 roku to na pewno nie zdajesz wszystkiego fuksem, pewnie masz teraz nieuporządkowana wiedzę a jak przyjdzie praktyka to będzie sie to pomału porządkować, także nie przejmuj się tym, że teraz wydaje się tobie, że mało wiesz i będziesz złym lekarzem. No i zyczę znalezienia sposobu na to by na wszystko było w życiu miejsce, tobie sobie i innym. pozdrawiam!

  6. jesli chodzi o grupowa to polecam na ul. Żołnierskiej w Centrum Psychiatrycznym, 3-miesięczna, wspierająco-wglądowa. W Zipie grupowa jest malo zajęć, raz w tygodniu godzina, zależy chyba czego się szuka. Indywidualna w Zipie korzystałem z pomocy jedenj tam terapeutki i była bardzo dobra wg mnie.

  7. ja mam tak, że jak uporządkuje i wychodzę to jakiś czas jest ok, jestem że tak to ujmę naturalny ale po jakimś czasie pojawia się chaos. I dalej toczy się podobnie jak to opisałeś. Chyba zbyt dużo bodźców, za bardzo wszystko odbieram. Nie wiem jak się przed tym bronić poza lekami. Pewnie nerwica jakaś też, do tego mogą być te tzw. zaburzenia.

  8. ja mam podobnie, myśle, że to zależy od tego jaki "porządek" masz w sobie, bo czy czasem potrafisz bardziej kontrolować mimikę i że jest ona taka jak chcesz, jak sie czujesz w danym momencie ? A czasem jest to trudne. Na pewno mają na to wpływ inni ludzie tylko trudno powiedzieć w jakim stopniu, czy sie ich boisz, czy czujesz się wśród nich skrępowany, czy na przykład w ogóle nie wiesz co czujesz w ich obecności (takie otępienie) ? Piszę to także o sobie. Często ostatnio niestety spuszczam głowe, nie umiem patrzeć na drugą osobe. Jak bym się musiał ciągle czegoś wstydzić albo nie umiem właśnie dostosować się z emocjami do innych osób, bardzo to nasilone ostatnio.

  9. lukk79, Hmm.. zalezy jak na to spojrzec. W pewnym sensie schizoid tez cierpi, ze nie pasuje do reszty spoleczenstwa.

    to prawda. Ale jeśli wie, że nie pasuje i prawdopodobnie już tak będzie to czy powinien przez to cierpieć ? Myślę, że z czasem można się z tym pogodzić. A wykorzystać to co schizoidia daje. Ale nie wiem jeszcze co.

  10. schizoidia to pewien dar, a dokładniej możliwość zachowania swojej tożsamości w warunkach prawie kompletnej dezorganizacji życia. Mam na myśli społeczeństwo. I mam na myśli to, że pójście na kompromis w kwestii tego właśnie zachowania własnej tożsamości jest, mam wrażenie, u schizoidów łatwiejsze lub może mniej problematyczne - biorąc pod uwagę czasy w jakich jesteśmy. Mamy do czynienia ze społeczno-eokonomiczną i polityczną schizofrenią, jednostki są zmuszane przez ten system do tego żeby stawać się elastyczni, rezygnować z części siebie w imię przystosowania do reguł określonych przez system, nawet jeśli to nie kliniczna schizofrenia to jest taka w wymiarze politycznym (w szerokim tego słowa znaczeniu). Dominuje określony typ osobowości, wszyscy, którzy nie chcą lub nie mogą się do takiego standardu zbliżyć zostają odsuwani jako społecznie niefunkcjonalni. Mam wrażenie, że typ schizotymiczny ma tutaj jakąś przewagę, nie umiem jeszcze powiedzieć jaką.

  11. no jeśli kreacjonizm ma mieć jakieś zadanie to rzeczywiście powinien zająć się tym żeby wykazać, że nauka czegoś nie jest lub nigdy nie będzie w stanie wyjaśnić. Tylko czy wywiązuje się z tego zadania ? Bo to, że nauka czegoś nie wyjaśniła nie znaczy, że mogą przepychać wersję Boga, w dodatku w połączeniu z religią.

  12. no właśnie, właśnie, i ja nie zakładam ale wykluczyć dajmy na to nie możemy a zatem jak najbardziej stoję na stanowisku, że element Stwórcy wprowadza zamieszanie (to co napisałeś i co ja wcześniej napisałem - Po co wprowadzać taki zamęt do swojej głowy?) i w zasadzie ucina dyskusję, natomiast w przypadku nauki możemy iść dalej (Przyjmijmy, że pierwszych przyczyn nie znamy i niech nauka dalej szuka rozwiązania o ile jest to w ogóle możliwe) a dodatkowo jeszcze ponad podziałami, oczywiście o ile ktoś nie jest za bardzo zacietrzewiony w swojej chęci pojmowania.

     

    Sprawa czasu i przestrzeni bardzo ciekawa, trudno ogarnąć ale warto skubać. Pozdrawiam :)

     

    -- 26 mar 2015, 09:59 --

     

    no i te kwanty... :)

  13. być może był impuls, który dał Stwórca żeby wszystko ruszyło. Jeśli spojrzeć na ewolucjoinizm to piękne i logiczne wydaje się dalszy ciąg. Życie ewoluowało. Co dało początek życiu - nie wiemy. Tylko czy kreacjonizm jest w ogóle w jakiś sposób kreatywny, czy dostarcza jakichkolwiek odpowiedzi albo bodźców do szukania odpowiedzi ? Kreacjonizm chce żebyśmy przyjęli wizję Projektanta a potem już tylko opierali się na takich czy innych dogmatach i życie będzie uporządkowane. Ale nauka rodzi się sama z siebie, z potrzeby wyjaśniania. Nauka to nie jest ideologia.

  14. Mnie się osobiście spodobało zdanie: nie ważne, że nie wierzysz w Boga, ważne, że on wierzy w Ciebie. Nic nie jesteśmy mu winni, niczego nie oczekuje, kocha niezależnie od nas.

     

    Wierzę w Boga. A to zdanie jawi się jako nonsens. Kto to powiedział? Pan Bóg stworzył człowieka, żeby ten mu służył i go wysławiał.

     

    chyba Bóg mi to powiedział ;)

  15. Dlaczego nie korzystacie w dyskursie z możliwości istnienia Stwórcy - nie będącego projekcją żadnej religii?

     

    może dlatego, że włączenie takiego czynnika za bardzo komplikuje wyjaśnienie czegoś, komplikuje albo wprowadza element w żaden sposób nieweryfikowalny, dlatego chyba lepiej opierać się na tym co można poznać. Oczywiście można zakładać czynnik Stwórcy, może nawet trzeba ale chyba zbyt mało poznaliśmy na czym polega świat czy wszechświat żeby wprowadzać taką niejednoznaczność bo czy to może zmotywować do czegokolwiek ? Mnie się osobiście spodobało zdanie: nie ważne, że nie wierzysz w Boga, ważne, że on wierzy w Ciebie. Nic nie jesteśmy mu winni, niczego nie oczekuje, kocha niezależnie od nas.

  16. dobry naukowiec o tym wie, że jedna dziedzina wspiera inną

     

    dlatego też w przeszłości ludzie nauki mieli obeznanie w wielu dziedzinach, nie pamiętam jak się nazywa łączenie nauk ścisłych i humanistycznych, to nowe pojęcie, do tej pory był i jest stosowany rozdział tych dwóch dyscyplin na osobne kategorie, chyba interdyscyplinarność

  17. nikt nie twierdzi, że wszystko jest dziełem przypadku, czasem jest jakieś zdarzenie, które rozwija się dalej już wg wypracowanego wzorca, wg zasad. Dobrze, że dopuszcza bo zapewne trochę razy się to stało, że przypadek zadecydował o czymś co z kolei rozwijało się dalej wg zasad środowiska. Niestety nie podam konkretnego przykładu, może za jakiś czas

  18. anomalie podważają paradygmat przez co stają się impulsem do wyjaśnienia i rozwoju nauki, to oczywiste. Co do planety Wenus czy to, że obraca się inaczej niż pozostałe planety jest wystarczające żeby uznać to za anomalie, czy już tego jakoś nie wyjaśniono ? pytam bo zupełnym laikiem jestem.

     

    dzięki i pozdrawiam

  19. Na naukowy ogląd rzeczywistości nałożone są pewne ograniczenia które wyraźnie ujawniają sie w przypadku anomali.Pojawiające się nowe anomalie poddawane są badaniom w nadziei ze uda sie je dostatecznie uzgodnic z obrazem swiata okreslonym przez paradygmat.Jesli np badanie kończy sie niepowodzeniem to kryzys naukowy jest tym silniejszy im więcej takich anomalii sie powtarza,nadchodzi wtedy etap rewolucji naukowej.Im scislejszy i więcej obejmujący jest paradygmat tym bardziej czułym staje sie on wskaznikiem anomalii.

     

    a mógłbyś podać jeśli znasz aktualne przykłady takich anomalii ? to bardzo ciekawe

     

    -- 19 mar 2015, 10:25 --

     

    A po wszystkich cierpieniach jeszcze pewnie do piekła trza będzie iść.

    nie martw się, zrobimy imprezę :evil:

×