Skocz do zawartości
Nerwica.com

pablo778899

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia pablo778899

  1. Też starałem się kulać do przodu, ale mam wrażenie, że takie kulanie mi nic nie pomoże. Muszę przestać żyć w cieniu innych. I potrzebuje dużego impulsu, jakiegoś zastrzyku adrenaliny. Najgorsze dla mnie jest to, że boję się zaryzykować, boję się porażki i tego, że tak na prawdę to sam nie wiem czego chcę. Studiowałem na 2 kierunkach studiów. 1 zakończyłem po 2 semestrach, ale zakończyłem zdałem wszystko tylko po prostu nie czułem tego. Poszedłem na 2 kierunek, ale jego też nie czuję, więc postanowiłem uzyskać tylko papierek z uczelni i dlatego ukończę te studia. A co do alkoholu to robiłem z siebie idiotę w zamkniętym gronie, bo po prostu przesadzaliśmy z alkoholem. A np. na jakichś większych imprezach, urodzinach itp. to było zawsze O.K dobra zabawa, o dziwnych akcji itp itd :) Natomiast bardzo mi zależy na tym, żeby ktoś kto jest/ był w podobnej sytuacji nakierował od czego tu w ogóle zacząć... . P.S Zapomniałem w poście 1 dodać, że mam problem z zawieraniem znajomości. Nie umiem 1 zagadać, wyjść z inicjatywą. A co więcej nawet jak kogoś poznam to nie umiem tej znajomości utrzymać.
  2. Nie wiem od czego w ogóle zacząć..., więc możliwe, że to co napisze nie będzie miało żadnego sensu. Od jakiegoś czasu, hmm to jest od około 5 lat, czyli od rozpoczęcia studiów staram się zmienić swoje życie. To, że się starałem to raczej plus, ale doszedłem do tego momentu, gdy prawie już kończę studia i nic się nie zmieniło. Jestem nadal samotnym, nieufającym ludziom, zakompleksionym i przestraszonym gościem. I nie potrafię to w żaden sposób zmienić. Moja samoocena sięga dna. Czuję się tak, że nie mam nikomu nic do zaoferowania. Nie potrafię być w związku, ponieważ jak już napisałem czuję się bezwartościowy i nie chcę jakieś wspaniałej kobiecie zniszczyć życia. W ogóle ostatnio zastanawiam się co ja w życiu chcę osiągnąć. Zawsze sobie powtarzałem, że to, że nie mam żadnych planów i marzeń zmieni się w końcu. I tak mijał dzień za dniem, a ja starałem nie popaść w jakąś mega depresję i nie załamać się psychicznie. A teraz doszedłem do takiego momentu... mając 23 lata czuję się jakbym miał już ich co najmniej z 70. Studia nie mają dla mnie żadnego sensu, nie ufam nikomu, ponieważ jestem strasznie zamkniętym człowiekiem i nie potrafię się podzielić problemami z nikim. Jeżeli miałbym się komuś zwierzyć face to face zwierzyć to nie wiem czy w ogóle mógłbym się po tym pozbierać jakby ktoś na mnie patrzył na kogoś słabego, nie dającego sobie rady nawet samemu ze sobą. Ostatnio męczą mnie 3 rzeczy: 1. Co ja w ogóle będę robił dalej po studiach, żeby to miało w ogóle jakiś sens albo, żeby przynajmniej jakieś pieniądze z tego były. Ale następnie dochodzę do wniosku, że nie za bardzo zależy mi na tym, żeby mieć dużo pieniędzy. 2. Związek z kobietą. Nie wiem może ja jestem jakiś inny. Dla większości osób, które znam liczy się ilości osób, które znam liczy się ilość partnerów oraz to, żeby w ogóle być w związku, nie wiem może dla zabicia nudy. Natomiast ja miałem nadzieję poznać tą 1 kobietę ..., ale raczej to takie proste nie jest. 3. Od jakiegoś czasu zauważyłem, że niszczy mnie alkohol. Potrafię z siebie takiego idiotę zrobić po alkoholu, ale z tym zacząłem już walczyć, więc mam nadzieję, że nie będę się już musiał nigdy za siebie wstydzić. Czym dłużej to piszę tym bardziej zadaję sobie sprawę z tego co tak naprawdę mnie trapi, ale musiałem się "wyżalić"... Nie wiem czego w ogóle oczekuję po tym poście, ale mam nadzieję, że ktoś poświeci mi chwilę i doradzi co w zaistniałej sytuacji powinienem zrobić.
  3. pablo778899

    Problem

    Stracone dlatego, bo zaprowadziły mnie donikąd. Nie byłem jeszcze w takiej sytucji i nie wiem jak mam sobie z nią poradzić.
  4. pablo778899

    Problem

    Właśnie chciałbym to wiedzieć. Nie jestem do końca przekonany co jest nie tak. Jednym z czynników i tego jestem pewny jest właśnie uczelnia, nauka itp. Czuje, że tracę na niej tylko czas, ale tak naprawde nie wiedziałbym co ze sobą zrobić. Miałem nadzieje, że jakoś się czymś zajaram, że będe miał ochotę się w czymś wykazać, a tu już 3 lata praktycznie stracone. Zapisywałem się do różnych kół, na różne kursy, chodziłem na imprezy, zacząłem ćwiczyć ale i tak jakoś nie mogę się odnaleść. Za pół roku będe musiał wybierać specjalizację, bronić pracy czyli nie dość, że nie mam siły i ochoty tego robić to jeszcze będe musiał się sprężyć x 2 ... . A najlepsze z tego wszystkiego jest to, że wiekszość osób ma mnie za ogarniętą osobe. Z pracą natomiast jest tak, że co ja mogę robić bez papierka tak właściwie. Wiem jednak, że tu nie chodzi tylko o moje ambicje, studia itp. Najlepszym słowem, które opisuje to co teraz czuje jest właśnie to, że utknąłem, siedzę w miejscu i się tylko rozglądam zamiast coś próbować robić. Chciałym bardzo coś robić, ale nie wiem co i to jest takie moje błęde koło - rozmyślam o tym czego w czym i tak nie widze sensu i czego nie bede robił.
  5. pablo778899

    Problem

    Mam problem. Postaram się go opisać jak najkrócej. Otóż od dłuższego czasu nie potrafię się odnaleść w życiu. Nie potrafię znaleść 1 rzeczy, czynności, która by mnie uszczęśliwiała. Nie widzę sensu w robieniu rzeczy, które do tej pory robiłem. Może to brzmi bardzo podobnie do wszystkich postów poniżej, ale dla mnie jest to coś nowego. Gdy miałem w życiu źle to ponarzekałem chwile zaciskałem zęby i robiłem to co powinienem, a teraz na niczym mi nie zależy. Obecnie studjuje na 3 roku, ale uczelnie też zacząłem olewać nie widzę sensu w nauce tych rzeczy jakie próbuja nam wpoić na uczelni. Starałem się iść od roku po namniejszej lini oporu, ale i to ostatnio mi przestało wychodzić. Nie chcę zawieść rodziców, nie chcę wyjść na oferme życiową, ale nie mogę się jakoś wziaść w garść. Zastanawiałem się czy nie rzucić studiów i nie poszukać pracy, ale wiem, że to zły pomysł, pomimo męki, która będzie trwać jeszcze 2 lata. Najgorsze jest to, że wstaje rano i zastanawiam się (co chciałbym zrobić z własnym życiem i codziennie nie mogę znaleść odpowiedzi na to pytanie). I to mnie właśnie przede wszystkim dobija. Czuję się jakbym utknął w miejscu, bez żadnej przyszłości, bez możliwości pójscia dalej... . Nawet alkohol mi ostatnio nie służy. Zawsze po alkoholu miałem wyborny humor, zawsze dobrze się bawiłem, a teraz tylko pogłębia on mój smutek i jestem po nim jeszcze bardziej zmeczony zyciem niz na trzezwo. Nie mam raczej problemu ze znalezieniem dziewczyny. Starałem się je ostatnio spławiać jak leci, z względu na to, nie potrafię poradzić sobie ze swoim życiem, nie chciałbym poprostu nikogo zranić. Mógłym pisać dalej i dalej o swoich problemach, ale myśle, że to co chciałem to napisałem. Jeżeli to co napisałem jest dziwnie napisane to dla tego, że ciezko mi sie teraz skoncentrować. Nie wiem co chciałem uzyskać przez napisanie tego co napisałem, ale to mniejsza z tym...
  6. Witam wszystkich ! Postaram się streścić to o co mi chodzi w jak najmniejszej liczbie zdań. A więc, jestem osobą uśmiechniętą i nie przejmuję się drobnostkami. Obecnie studjuje na porządnej, renomowanej uczelni, perspektywistyczny kierunek z którym wiąże swoją przyszłość, poniważ nie jestem zbyt bogatą osobą i chciałbym sobie i mojej rodzinie zapewnić godne życie.Za rok będe inżynierem.Jestem bardzo ambitny,odpowiedzialny, wrażliwy(chociaż pewnie dla większości na takiego nie wyglądam, bo często się zgrywam, żeby inni nie odczuli mojej słabości), wysportowany i w ogóle... jestem postrzegany bardzo dobrze. Ale... od dzieciństwa izolowałem się od innych ponieważ miałem ojca alkoholika, jak sobie tylko o tym pomyśle, a teraz ciężko mi nawiązać z kimś dłuższą znajmość chociaż mam kilku bardzo dobrych kolegów chociaż raczej każdego trzymam na dystans. Staram się uczeszczać na dodatkowe zajęcia,koła naukowe,kluby studenckie, basen, siłownia, trzymać formę, od czasu do czasu jakaś impreza, klub... Wydaje się ze jest to normalne życie studenckie. Wszystko ładnie pięknie ... i w tym wszystkim właśnie tkwi mój problem. Dla kogo to robie ... Oczywiście dla siebie, ale czasem brakuje mi już siły, motywacji, muzy ;] . Jak byłem na 1 roku poznałem pewną dziewczynę. Chociaż nie była moją dziewczyną przez cały rok była w pobliżu. Może nie otworzyłem się przed nią w pełni, ale napewno dobrze się rozumieliśmy i poczułem takie coś, możliwośc zmieny swojego życia i zdałem sobie sprawę z tego czego mi naprawdę brakuje. Możliwe że się w niej zakochałem, ale napewno to było mocne zauoczenie. Wcześniej nie za bardzo myślałem o tym, ze chcę mieć dziewczynę. Od momentu gdy po prostu przestała się odzywać mnoży się we mnie taki smutek, brak nadzieji, same negatywne uczucia. Staram się oczywiscie to maskować, ale zaczyna mnie to naprawde dobijać. podkreślę ze mineło jakieś 2 lata od tamtego momentu. Taka nadzieja możliwości zmiany swojego życia i to, że się nie udało pali mnie od we wnątrz, a do tego jak znajmomi, koledzy mówią o swoich dziewczynach, jak widze pary uśmiechnięte na ulicy itp itd to czuję złość, smutek, gniew, a przede wszystkim to czego się najbardziej boje samotność. Starałem się poznawać jakieś dziewczyny, ale raczej mi to nie wychodziło. Robiłem różne rzeczy byle pozbyć się tego odczucia. Nie wiem naprawdę jak mam się go pozbyć, nie wiem co mam zrobić. Czy ktoś mógłby mi coś doradzić, bo ja już naprawdę nie wiem w jaki sposób mógłbym poczuć się rzeczywiście szczęśliwy, a nie udawać, że wszystko jest O.K ...
×